To był dosłownie moment. Podczas patrolu policji po czeskiej stronie granicy ze Słowacją pies rzucił się na niewinną dziewczynkę i dotkliwie ją pogryzł. Dziecko ma okaleczoną twarz. Dziewczynka podróżowała ze swoimi rodzicami. Żadne z nich nie stawiało oporu wobec służb.Rzecznicy policji wyjaśniali w sieci, że pies “nieoczekiwanie zareagował na nagły bodziec zewnętrzny”.
W Tatrach od kilku dni szaleje halny. Z tego powodu TPN wydał ostrzeżenia przed wychodzeniem na szlaki. W wielu miejscach na trasy spadły powalone drzewa, a także gałęzie. Ofiarą wiatru padła również najsłynniejsza toaleta w Tatrach.Każdy, kto zna Tatry, wie, że w Chacie pod Rysami nie ma toalety. A przynajmniej nie znajduje się ona w budynku schroniska. Zamiast tego turyści musieli udać się na krótki spacer do "wychodka", z którego rozpościerała się cudowna panorama Tatr. Niestety okazja do dłuższego posiedzenia z tym widokiem już się nie nadarzy.
Poranne dojazdy do pracy to codzienność wielu osób. W tym gronie znajdował się również zakopiański funkcjonariusz Straży Granicznej. Nie spodziewał się, że pierwszej interwencji dokona jeszcze przed dotarciem na miejsce pracy.Od początku października na przejściach granicznych łączących Polskę i Słowację odbywają się wyrywkowe kontrole. Ich celem jest zatrzymanie nielegalnych imigrantów. Jednak jak pokazały ostatnie dni, ci i tak dostają się do naszego kraju.
Wędrówki po Tatrach to idealny sposób na spędzenie jesieni. Jednak turystów, którzy w niedzielę 15 października w godzinach porannych odwiedzili Dolinę Chochołowską, czekał nietypowy widok.Pogoda w górach z każdym dniem coraz bardziej przypomina tę zimową. W nocy z 14 na 15 października temperatura w Dolinie Chochołowskiej spadła poniżej 0 st. C. W takich warunkach na zewnątrz przebywało dziewięcioro dzieci, a także pięciu dorosłych.
W nocy z 14 na 15 października słowaccy ratownicy mieli ręce pełne roboty. Pięciu Polaków utknęło pod najwyższym szczytem Tatr, Gerlachem. Ratownicy dwukrotnie im pomagali.Polacy utknęli na tzw. drodze Martina.
W poniedziałek 9 października na terenie Słowacji doszło do trzęsienia ziemi, które było odczuwalne i w Polsce. Jak informują służby, wstrząs miał siłę ok. 5 w skali Richtera.Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem.
To już tydzień odkąd w regionie Lodowego Szczytu zaginął 50-letni Grzegorz. Przez kilka dni poszukiwania w Tatrach były intensywne. Jednak teraz słowaccy ratownicy postanowili zmienić taktykę.Kontakt z Grzegorzem jako ostatni mieli ratownicy. W sobotę 23 września mężczyzna poinformował ich, że podczas schodzenia z Lodowego Szczytu doznał poważnej kontuzji nogi, najpewniej ją złamał. Od tego momentu jego telefon milczy.
Ratownicy po słowackiej stronie Tatr otrzymali w piątek po południu pilne wezwanie. Przypadkowy świadek zauważył upadek turysty z wysokości 50 metrów tuż pod szczytem Wysokiej. Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, do centrali zgłosił towarzysz Polaka, który nie był w stanie zejść samodzielnie…Niestety, ratownicy HZS nie mogli pomóc jednemu z polskich turystów. 38-latek zmarł.
Od soboty 23 września w Tatrach trwa walka z czasem, aby dotrzeć do potrzebującego pomocy polskiego turysty. Grzegorz podczas zejścia z Lodowego Szczytu złamał nogę. Chwilę po wezwaniu pomocy zaginął.Już kolejny dzień trwa ogromna akcja w regionie Lodowego Szczytu po słowackiej stronie Tatr. Dziesiątki ratowników, helikopter i psy tropiące przeczesują kolejne tereny. Do akcji wkroczyło również TOPR.
Już od czterech dni trwają poszukiwania 50-letniego Grzegorza, który w sobotę 23 września ruszył samotnie w Tatry. Akcja poszukiwawcza przybiera na sile, jednak po Polaku zaginął wszelki ślad.Wtorek 26 września był kolejnym dniem poszukiwań 50-letniego Grzegorza. Od godzin porannych słowaccy ratownicy przeczesywali kolejne partie Tatr, mając nadzieję na odnalezienie naszego rodaka.
Od sobotniego wieczoru trwają poszukiwania 50-letniego Grzegorza. Mężczyzna ruszył samotnie zdobyć Lodowy Szczyt po słowackiej stronie Tatr. Wiadomo jednak, że podczas zejścia doznał poważnej kontuzji.W sobotę ok. godzony 21 z ratownikami TOPR skontaktował się polski turysta. Mężczyzna poinformował, że podczas zejścia z Lodowego Szczytu doznał kontuzji i nie jest w stanie samotnie kontynuować wędrówki. Niestety Grzegorz nie mógł podać swojej dokładnej lokalizacji, co utrudnia pracę ratowników. Od sobotniego wieczoru nikt nie ma z nim kontaktu.
Wrzesień bardzo długo rozpieszczał turystów świetnymi warunkami do uprawy turystyki w Tatrach. Niestety podczas weekendu doszło do załamania aury. W fatalnych warunkach, z niemal zerową widocznością, trwała akcja poszukiwawcza.Ratownicy TOPR i ich koledzy ze słowackiej Horskiej Zachrannej Służby od soboty szukają 50-letniego Polaka. Mężczyzna miał doznać poważnej kontuzji podczas schodzenia ze słowackiego Lodowego Szczytu. Jednak jak na razie nie udało się go odnaleźć.
We wtorek 13 września w godzinach porannych doszło do tragicznego wypadku w północno-zachodniej Słowacji. Dwoje 35-letnich rodziców i 4-letnie dziecko zginęli na miejscu. Policja bada przyczyny i okoliczności tragedii.
W Tatrach doszło do niecodziennej sytuacji. Niedźwiedź, próbując podkraść pokarm dzikom, ugrzązł głową w specjalnym cylindrze służącym do karmienia. Jak wyjawili specjaliści z Państwowej Ochrony Przyrody Republiki Słowackiej, kilkunastodniowe poszukiwania skończyły się odnalezieniem zwierzęcia.Zwierzę chodziło z przedmiotem na głowie aż 17 dni. Na szczęście udało mu się w porę pomóc.
Spacery po Tatrach z psami należą do rzadkości. Tatrzański Park Narodowy nie zezwala na wejście z pupilami na większość szlaków. Innego zdania są za to Słowacy. To właśnie tam przyłapano turystę z dużym psem w torbie.
Burze to jedne z najbardziej widowiskowych zjawisk meteorologicznych. Jednych fascynują, innych przerażają. Choć uchwycenie tego niezwykle dynamicznego spektaklu jest bardzo trudne, to dokonanie tego jest marzeniem wielu fotografów.Uchwycenie na zdjęciu pioruna to karkołomne zadanie. Trzeba dobrze wybrać kierunek, ustawić ekspozycję, a na koniec wcisnąć spust migawki na chwilę przed pojawieniem się błyskawicy. To niełatwa sztuka, dlatego tym bardziej warto docenić zdjęcie burzy nad Tatrami, które od poniedziałkowego wieczoru obiega sieć.
W sezonie wakacyjnym miłośnicy górskich wycieczek nie mają lekko. W Polsce mnóstwo turystów wyrusza w Tatry, przez co dostęp do popularnych atrakcji jest utrudniony. Nawet jeden z łatwiejszych szlaków nad Morskie Oko co roku przeżywa istne oblężenie.Czy istnieje takie miejsce, gdzie turysta zazna spokoju i równie pięknych widoków, co nad Morskim Okiem? Okazuje się, że tak. W tym celu wystarczy udać się kawałek dalej za polską granicę.
Wiele osób spędza wakacje w Tatrach. Szlaki zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie zachwycają niesamowitymi widokami. Niestety jedna z najpiękniejszych miejsc u naszych sąsiadów stało się miejscem zbrodni.Słowackie media w piątek 21 lipca przekazały bardzo niepokojące informacje. Nad Szczyrbskim Jeziorem doszło do brutalnego morderstwa. Sprawca jest już w rękach policji.
Nie cichną echa sprawy zaginionego ponad tydzień temu małżeństwa z Warszawy. Aneta i Adam Jagłowie opuścili swoje mieszkanie na Mokotowie pozostawiając w nim nastoletnich synów. Para początkowo udała się na Słowację. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że wrócili do Polski.W nocy z 20 na 21 maja 44-letnia Aneta Jagła i jej mąż 49-letni Adam Jagła opuścili swoje mieszkanie na warszawskim Mokotowie. Małżeństwo porzuciło swoich nastoletnich synów. Nowe fakty w sprawie wskazują, że zaginieni - po krótkiej wyprawie na Słowację - znów są w kraju.
W czwartek Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe poinformowało, że przerywają poszukiwania zaginionej pary z Warszawy. Małżeństwo było widziane w jednym z pensjonatów na Słowacji. Sprawa robi się coraz bardziej intrygująca.W nocy z 20 na 21 maja 44-letnia Aneta Jagła i jej mąż 49-letni Adam Jagła opuścili swoje mieszkanie na warszawskim Mokotowie. Małżeństwo porzuciło swoich nastoletnich synów. Nowe fakty w sprawie wskazują, że zaginieni znajdują się za granicą.
Od środy nasz południowy sąsiad przywróci obowiązkowe kontrole na granicy. Jest to związane z Międzynarodową Konferencją Bezpieczeństwa Globsec 2023, która będzie się wówczas odbywać. Nakaz ten zostanie zdjęty 8 czerwca.Kontrole na granicach są zmorą jeśli chodzi o wakacyjne wyjazdy. Często w długich korkach i kolejkach możemy spędzić nawet po kilka godzin, a wszystkiemu towarzyszy stres. Nasz południowy sąsiad tymczasowo przywraca obowiązkowe kontrole.
Polacy kochają podróżować. Wiele osób decyduje się na wyjazdy z biurami podróży, ale nie unikamy również samodzielnego organizowania wyjazdów. Jak się okazuje, szczególną sympatią darzymy Słowację.Podróże to jeden z najciekawszych sposobów na spędzanie czasu. Przed rokiem ok. 1,1 mln Polaków spędziło wakacje w Turcji. Ponad 1,5 mln wybrało się do Hiszpanii. Jest jednak kraj, który cieszy się jeszcze większym zainteresowaniem. Mowa o Słowacji.
Odkąd Polska znalazła się w strefie Schengen, podróże po Europie stały się banalnie proste. Niestety już w maju osoby wybierające się na Słowację będą musiały przygotować się na kontrole graniczne. Jak informują słowackie media, już w maju kraj ten przywróci kontrole graniczne na przejściach z Polską, Austrią, Węgrami i Czechami. To jednak nie koniec, ponieważ kontrole dokumentów mają zostać przywrócone również na lotniskach. Na szczęście będzie to tylko tymczasowa procedura.
Wraz z początkiem tygodnia media obiegła dramatyczna wiadomość. Trzech polskich wspinaczy w niedzielę około godz. 19:30 po słowackiej stronie Tatr porwała lawina. Niestety, jak poinformowała Horska Zachranna Słuzby, dwóch z nich straciło życie.HZS poinformowało, że do tragicznego zdarzenia doszło w okolicy Lodospadów Grosza w Dolinie Staroleśnej - dokładnej między drugim a trzecim lodospadem. W spotkaniu z osuwiskiem śnieżnym wspinacze nie nie mieli zbyt dużych szans.
Słowaccy ratownicy HZS przekazali, że czterech polskich turystów wędrujących w sobotę szlakami Wielkiej Fatry zostało hospitalizowanych. W drodze do schroniska nasi rodacy spożyli ciastka, którymi zostali poczęstowani przez innych wędrowców. Pech chciał, że zawierały substancje halucynogenne. Ratownicy z Horskiej Zahrannej Służby, czyli słowackiego odpowiednika polskiego Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zostali poproszeni o pomoc w górskim hotelu Kráľova Studňa w Wielkiej Fatrze. Obsługa hotelowa poinformowała ich o przebywającej w schronisku grupie czterech turystów z Polski, którzy w wyniku spożycia substancji halucynogennych stracili poczucie rzeczywistości.
Ratownicy słowackiego Górskiego Pogotowia Ratunkowego (HZS - Horska Zachranna Slużba), w poniedziałek przeanalizowali wypadek z udziałem Polaków. Ich rodziny natomiast apelują o uszanowanie żałoby.Według wstępnych ustaleń słowackich ratowników polscy turyści, którzy zginęli w słowackich Tatrach, wybrali niewłaściwą, letnią drogę wspinaczkową na Gerlach. Ponadto byli związani jedną liną, a przewodnik nie miał stosownych kwalifikacji i posiadał nieodpowiednie raki.
Słowaccy ratownicy górscy odnaleźli ciała poszukiwanych trzech polskich taterników, którzy w piątek wybrali się na Gerlach, najwyższy szczyt Tatr – poinformowali w niedzielę ratownicy Horskiej Zachrannej Slużby. Do tragedii doszło w rejonie Małego Gerlacha. Wcześniej informowaliśmy o akcji ratunkowej w rejonie Gerlacha – najwyższego szczytu Tatr. Jak przekazało TVP Info, Polacy wybrali się na Gerlach w piątek słuch po nich zaginął. W niedzielę ratownicy znaleźli trzy ciała.
Słowacja wprowadza ogólnokrajowy, 14-dniowy lockdown, który obejmie także osoby zaszczepione. Powodem przywrócenia restrykcji jest nagły wzrost liczby nowych zakażeń koronawirusem. Słowacja jako drugi kraj w Unii Europejskiej po Austrii, zdecydowała się na wprowadzenie pełnego lockdownu. Rząd tłumaczy, że spowodowane jest to radykalnym skokiem zakażeń koronawirusem.We wtorek Słowacja zanotowała ponad 10 tysięcy nowych zakażeń, czyli najwięcej od marca 2020 roku. W szpitalach jest ponad 3200 pacjentów z COVID-19, z których 83 procent to osoby niezaszczepione - podaje Ministerstwo Zdrowia.