Porażająca tragedia w Beskidach. Nie żyje turystka, GOPR-owcy byli bezradni
35-letnia turystka przemierzała Beskidy. Kiedy zaczęło się z nią dziać coś niepokojącego, z pomocą natychmiast ruszyli świadkowie. GOPR-owcy pojawili się na miejscu błyskawicznie, a jednak nie udało się jej uratować.
Do tragedii doszło na zielonym szlaku w Beskidach
Kobieta wyszła w niedzielny poranek (12.03) na zielony szlak pomiędzy Czantorią a Małą Czantorią w Beskidach.
- O godz. 10.15 ratownik w CSR Szczyrk przyjął zgłoszenie o 35-letniej turystce z nagłym zatrzymaniem krążenia, której udzielana jest pomoc przez świadków zdarzenia - relacjonują ratownicy z GOPR Beskidy.
Fot. Canva/GOPR Beskidy
Śmigłowiec zabrał turystkę do szpitala, ale jej życia nie udało się uratować
Na miejsce natychmiast ruszył ratownik pełniący dyżur na Czantorii, jednocześnie ze Szczyrku wyjechał zespół ratowników karetką górską i quadem na przyczepie. Na pomoc wysłano także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Pomimo wysiłku wielu osób i szybko podjętych czynności ratunkowych, kobiecie nie udało się przywrócić funkcji życiowych. Została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Cieszynie, gdzie stwierdzono jej zgon - opowiadają ratownicy z GOPR Beskidy.
Turyści z Polski zgubili się po słowackiej stronie. Z mężczyzną nie było kontaktu
Do niebezpiecznej sytuacji, choć nie tak tragicznej w skutkach, doszło dzień wcześniej w Babiej Górze.
Około godz. 10. ratownicy z Markowych Szczawin ruszyli na pomoc dwójce turystów, którzy zabłądzili w rejonie Babiej Góry. Dzięki kontaktowi telefonicznemu udało się ustalić, gdzie dokładnie są. Dotarli do Kościółków po stronie słowackiej, byli ok. 1400 m n.p.m..
O działaniach powiadomiono słowackich ratowników oraz członków beskidzkiej grupy GOPR z sekcji operacyjnych Babia Góra i Żywiec. O wsparcie poproszono również ratowników, którzy byli na kursie na Hali Miziowej. Część ratowników udała się na Markowe Szczawiny, a część do Slanej Vody.
O godz. 17 ratownicy z Markowych Szczawin dotarli do poszkodowanych. Kobieta była w dobrej kondycji termicznej, ale z mężczyzną nie było kontaktu. Miał hipotermię (pomiar temperatury wskazał 27 st. Celsjusza). Jego stan się pogarszał, musiał natychmiast znaleźć się w szpitalu.
Ratownicy się rozdzielili.
- Jedna grupa wyprowadziła kobietę na Przełęcz Brona i sprowadziła ją do schroniska na Markowych Szczawinach. Druga (po wcześniejszym zabezpieczeniu termicznym) przetransportowała mężczyznę w noszach SKED i quadem na gąsienicach w rejon Slanej Vody, skąd karetką GOPR został przewieziony na Przełęcz Glinne i o godz. 19.50 przekazany Zespołowi Ratownictwa Medycznego - opowiadają goprowcy z Beskidów.
W wyprawie wzięło udział 21 ratowników. Ostatni wrócili z akcji o godz. 23.
Tylko przez dwa dni (11 i 12 marca) ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR interweniowali aż osiem razy. Pomocy potrzebowało 10 osób.