Miejsca z najwyższymi cenami nad Bałtykiem. Lepiej ich unikać w wakacje
W tegoroczne wakacje ceny w bałtyckich kurortach przyprawiają o zawrót głowy. Noclegi i wizyty w restauracjach pochłaniają większość rodzinnego budżetu. Polacy zaczynają szukać sposobów na mniejsze wydatki. Czy da się uniknąć wszechobecnej drożyzny nad polskim morzem?
Z pewnością jednym ze sposobów jest unikanie miejsc, w których ceny są najdroższe. W tych miejscowościach nad Bałtykiem turyści dużo zapłacą nie tylko za posiłki w restauracjach. Trzeba się liczyć ze sporym wydatkiem nawet w przypadku noclegów z pełnym wyżywieniem.
Drogie noclegi i fast foody w Kołobrzegu
W ostatnim czasie ceny w Kołobrzegu stały się obiektem dyskusji w Internecie. Wszystko za sprawą pamiętnego zdjęcia paragonu grozy z Twittera. Na nim użytkowniczka pokazała, ile musiała zapłacić za dwie zapiekanki i cole .
Położenia turystów nie poprawiają ceny za noclegi. Tygodniowy pobyt w Kołobrzegu dla rodziny z dzieckiem zaczyna się od 2800 zł. Najdroższe ceny można zaobserwować w trzygwiazdkowych obiektach blisko plaży lub apartamentach na wyłączność. Szukając oszczędności, rodzina musiałaby przenieść się w dalsze części Kołobrzegu.
W Trójmieście ceny równie wysokie
Trójmiasto z pewnością ma wiele do zaoferowania dla turystów. Szczególnie pod względem zwiedzania. Pomimo licznych walorów turystycznych, to miejsce gwarantuje też bardzo wysokie ceny. Przykładowo w Sopocie można znaleźć dużo ofert wynajmu apartamentów na wyłączność. Rodzina z dzieckiem za tygodniowy pobyt w Sopocie może zapłacić od 3300 zł w górę. Po dodaniu do wydatków wyżywienia, atrakcji oraz transportu, wakacje zmieniają się w bardzo drogie przedsięwzięcie.
Jeśli rodzina chciałaby spróbować nocowania na kempingu, to w tym przypadku ceny też mogą być niezadowalające. Tym bardziej, gdy sami nie posiadamy tego typu pojazdu. Przykładowo w okolicy miasta Hel można wynająć swój pojazd kempingowy, lecz koszt oscyluje w granicach 2300-2700 zł. Mimo wszystko ta opcja wychodzi znacznie taniej niż wynajem pokoju w trzygwiazdkowym hotelu blisko plaży.
Jeden z kulinarnych blogerów opublikował ostatnio film ze swojego pobytu na Półwyspie. Nagranie zszokowało internautów, chociaż cena akurat tego obiadu należała do bardziej przystępnych nad morzem. Porcja zupy kosztowała 20 złotych. Za obiad składający się z frytek, smażonego fileta dorsza 300 g i kapusty kiszonej zapłacił 61,50 złotych.
Jak wyższe ceny wpłynęły na Polaków?
Wyższe ceny nad Bałtykiem sprawiły, że Polacy szukają okazji do oszczędzania. Zauważyli to przedsiębiorcy prowadzący lokale gastronomiczne. W rozmowie z portalem Strefa Biznesu powiedzieli, że spadł popyt na alkohole. Obecnie turyści rzadziej zamawiają piwo do obiadu. Najczęściej wybierają wodę mineralną. Jeszcze inni przyjezdni decydują się rezerwować pokoje bez wyżywienia. Ograniczają też wyjścia do restauracji i samodzielnie przygotowują swoje posiłki. Według Dariusza Wojtala, prezesa Polskiej Izby Turystyki, polscy turyści cofnęli się do lat 90.
“Ten wariant ekonomiczny wakacji w Polsce to właśnie pokoje bez wyżywienia, więc trzeba je zabrać lub kupić. Przy obecnych cenach nie ma szans, by czteroosobowa rodzina mogła pozwolić sobie w rozsądnym budżecie na wypoczynek w fajnym obiekcie z wyżywieniem lub stołowanie się w restauracjach” - stwierdził w rozmowie z portalem money.pl.