Jakie były ceny na Mazurach w długi weekend? „Pozytywne zaskoczenie"
Turyści z reguły są przyzwyczajeni do tego, że cena za rybę musi być bardzo wysoka. Dowodem na to są liczne „paragony grozy", które ostatnio pojawiają się w mediach. Pan Mariusz swoim rachunkiem udowadnia jednak, że nawet rybkę można zjeść tanio. Jemu się to udało na Mazurach.
Turystyczne miejscowości od lat przyzwyczajają wczasowiczów do wysokich cen, które niestety nie zawsze przekładają się na wysoką jakość podawanych posiłków i dobry smak. Często to właśnie w tych najdroższych miejscach, blisko popularnych atrakcji, trudno zaspokoić głód czym smacznym.
Zdarzają się jednak wyjątki, o czym przekonał się pan Mariusz. Wraz z rodziną spędził długi weekend na Mazurach, a paragon za jeden obiad wysłał redakcji Onetu. Jak sam stwierdził, była to dla niego pozytywna niespodzianka.
Cena za rybę nie musi być wysoka
Niedawno jedna z internautek skarżyła się, że za obiad dla jednej osoby zapłaciła blisko 80 zł. Pan Mariusz, wypoczywający z rodziną nad Jeziorem Mamry, 86 zł zapłacił za trzydaniowy obiad i to wraz z dodatkami.
Jak przyznał w wiadomości wysłanej mediom, był „pozytywnie zaskoczony". Jak widać, da się jednak znaleźć niskie ceny w czasie urlopowego szczytu. Co więcej, pan Mariusz przyznaje, że zarówno ryba, jak i pozostałe dania były smaczne. Rodzina zamówiła:
Pierogi ruskie - 23 zł;
Placki ziemniaczane - 18 zł;
Filet z sandacza w zestawie z frytkami i surówką - 38 zł;
Piwo - 7 zł.
Pan Mariusz rozsądnie podsumował swój obiad, stwierdzając, że wszędzie - również na Mazurach - da się znaleźć miejsca zarówno bardzo drogie, jak i z rozsądnymi cenami. W tym przypadku internauta podkreślił, że jego zdaniem od kilku lat w krainie polskich jezior ceny ryb są na podobnym poziomie.
„Paragony grozy" zalewają polski internet
Zupełnie inne wrażenia z wypadu nad jezioro miał natomiast pan Piotr, o którym pisaliśmy kilkanaście dni temu. Wraz z żoną odwiedził Jezioro Zegrzyńskie niedaleko Warszawy.
Wydawać by się mogło, że z daleka od morza i Mazur ceny powinny być nieco niższe, ale nic z tych rzeczy. Pan Piotr za obiad dla dwóch osób zapłacił 173 zł. O szczegółach przeczytać można tutaj.
Na liczne zdjęcia paragonów oraz relacje z restauracji oferujących dania w horrendalnych cenach odpowiadają również przedsiębiorcy. Z ich perspektywy problem leży w kilku kwestiach.
Przede wszystkim podkreślają, że windowanie cen nie jest tylko ich wymysłem. Wpływ na to mają też ceny produktów oraz stawki pośredników, m.in. hurtowników, dostawców czy magazynierów.
Z drugiej strony zaznaczają, że nierzadko winni sami sobie są też turyści. Zdarzają się osoby, które nie zwracają uwagi na to, że ceny ryb często podawane są za 100 g, a potem mają pretensje, gdy dostają paragon. Rozwiązanie tego problemu jednak jest łatwe - wystarczy uważnie czytać i wybierać te lokale, które serwują dania porcjowane.
Na koniec część restauratorów wypowiadających się w mediach przyznaje, że nieznaczne podwyżki musiały zostać wprowadzone. Wpływ na to ma wielomiesięczny lockdown sektora gastronomicznego, spowodowany pandemią. Przedsiębiorcy muszą nadrobić choć część strat, wielu bowiem ma wysokie zobowiązania do uregulowania.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
Źródło: Onet