Urlop nad Bałtykiem bez noclegu? "Jeżdżą na dwa dni i śpią w autach"
Pogoda dopisuje. Plaże nad Bałtykiem są pełne turystów, a mimo to miejsc noclegowych nie brakuje. Przynajmniej tak sugeruje portal namierzeje.pl w swoim filmie opublikowanym na Tik Toku. Podobno wybrzeże zdominował nowy trend, na którym najwięcej tracą właściciele hoteli. Czy jednodniowi turyści zdominują polskie plaże?
Pod filmem pojawiły się setki komentarzy. Wielu internautów nie zgadza się z tym, że jest tyle wolnych kwater. Inni wprost piszą, że jest za drogo i wolą spać w aucie. Poza tym nad Bałtyk da się pojechać pociągiem i wrócić tego samego dnia. Nawet z Warszawy. Można też jechać autem z oddalonego o 100 czy 200 km miasta i na noc wrócić do siebie, zamiast płacić. Właściciele apartamentów grzmią, że przecież muszą zarobić w dwa miesiące na cały rok, ale czy turystów to w ogóle powinno obchodzić?
Nowy trend nad Bałtykiem – turyści jednodniowi
Na filmie opublikowanym na Tik Toku przez portal namierzeje.pl widać zatłoczoną plażę. Ludzi jest tak dużo, że między leżakami i parawanami trudno się przemieszczać. A mimo to, według sugestii autora postu, w okolicznych hotelach i domkach jest masę wolnych miejsc. Jak to możliwe?
Czytaj więcej: Kolejne biuro podróży w rozsypce. Wakacje przepadły, klienci zostali na lodzie
To "era jednodniowych turystów", odpowiada portal, a internauci w komentarzach dają co najmniej kilka powodów, dlaczego taki trend się rozwinął. Niektórzy piszą wprost, że to żadna nowość, bo nad morzem zawsze było pełno ludzi z okolicznych miejscowości. Inni pytają, gdzie są te wolne miejsca w hotelach, skoro nic nie mogą znaleźć. Przynajmniej w rozsądnych cenach.
Jadą nad morze bez noclegu
Mieszkańcom nie wolno chodzić na plażę?
Może dlatego, że jest dużo osób miejscowych i osób, które mają blisko podjechać samochodem ? Ja jestem w tej grupie.
Mieszkam o godzinę samochodem od Świnoujścia i Międzyzdrojów. Po co mi nocleg??
Jak mam 30 minut na plażę to chyba kogoś pogrzało, że będę płacić za nocleg.
Takich komentarzy jest znacznie więcej. Ktoś chyba zapomniał, że przecież nad morzem mogą wypoczywać lokalni mieszkańcy, albo ci, którzy do Bałtyku mają zaledwie kilkadziesiąt minut drogi. To na pewno nie świadczy o żadnym nowym trendzie. Może za to argument o cenach wytłumaczy całą sytuację?
Czytaj więcej: Po co turyści w Chorwacji zabierają ocet na plażę? Problem z roku na rok jest coraz większy
Jest za drogo, żeby nocować
Wynajmujący już nie wiedzą ile brać za dobę. Nie dziwne.
Może wystarczyło podnieść ceny o 200%, a nie o 500.
Nie dziwne, jeśli cena nie zachęca, a wręcz odstrasza.
Bo taniej jest pojechać na jeden dzień pociągiem i wrócić, niż jechać na weekend.
Te komentarze są wyjątkowo liczne. Internauci piszą, że ceny kwater nad Bałtykiem osiągnęły tak absurdalny poziom, że ludzie nie chcą nocować. Polskie wybrzeże do tanich nigdy nie należało, a ceny rosną każdego roku. To żadne zaskoczenie. Ale tak samo jak zawsze da się znaleźć coś tańszego, jeżeli mamy mniejsze wymagania. A jak to jest z tymi wolnymi miejscami teraz, w szczycie sezonu?
Noclegi nad Bałtykiem – wolne miejsca
Sprawdziliśmy to. Nawet dzisiaj da się znaleźć wolne miejsca na nadchodzący weekend, nawet w popularnej Łebie. Ceny za dwie noce dla dwóch osób zaczynają się od około 350 zł, ale te kwatery są dużo dalej od morza i mają niski standard. To zazwyczaj domy prywatnych osób, które wynajmują pokój lub dwa.
Za lepszy pensjonat lub hotel, oddalony o mniej niż kilometr od plaży, trzeba zapłacić dużo więcej – od tysiąca, do nawet 2 tysięcy złotych. 2 tysiące za dwie noce dla dwóch osób? To naprawdę dużo, a wcale nie mówimy o luksusowym hotelu.
Jednodniowi turyści na polskich plażach to żaden nowy trend. W większości przypadków to osoby z okolicznych miejscowości. Ale przy tych cenach trudno dziwić, że znajdują się ludzie, którzy jadą nawet 5 godzin w jedną stronę, idą na plażę, a na noc wracają do domu.
Zobacz także:
Zacznie się już dziś. Mapy ujawniają, co czeka nas w weekend
Doniesienia znad morza z Dziwnówka to niejedyne tragiczne wieści. Policja ogłosiła smutny bilans
Afera na plaży w Łebie, do akcji wkroczyła policja. “Zamiast gazu pieprzowego polecamy jod”