Surowa kara dla polskich turystów w Wenecji. Złamali zasadę, o której wiele osób nie ma pojęcia
Turyści często nie wiedzą, jak powinni się zachowywać w popularnych miejscach turystycznych. Niektóre występki są jednak srogo karane, o czym przekonali się w Wenecji polscy turyści. Wjechali rowerami na Plac św. Marka.
Lokalni funkcjonariusze natychmiast podjęli interwencję i ukarali parę Polaków. Każdy z nich dostał mandat w wysokości 100 euro (ok. 460 zł).
Polscy turyści złamali zakaz w Wenecji
Udając się do popularnego, ale i zabytkowego miejsca musimy mieć świadomość, że pewnych rzeczy nie powinniśmy robić. Nie wszystko, co wydawać by się mogło niewinne, jest dopuszczalne. W Wenecji nie raz dochodziło do sytuacji, które prowadziły do bardzo nieprzyjemnych dla turystów konsekwencji.
O tym, czego nie wolno robić w słynnym włoskim mieście nie zdawali sobie sprawy turyści z Polski. O ich występku rozpisują się obecnie lokalne media. W niedzielę po południu Polacy mieli wjechać rowerami na Plac św. Marka w samym centrum Wenecji.
Polacy ukarani w Wenecji. Posypały się mandaty
Nieznajomość prawa w miejscu, do którego się udajemy, może nieść za sobą opłakane skutki. Często wiąże się to także z doszczętnym wyczyszczeniem wnętrz naszych portfeli. Polacy, którzy wjechali rowerami do historycznego miasta, nie zdawali sobie sprawy, że taki czyn jest tam zabroniony.
Funkcjonariusze wypisali im mandat w wysokości 100 euro, czyli ok. 460 zł na każdego z nich. Łącznie parze Polaków przyszło zapłacić ok. 920 zł.
Tego nie wolno robić w Wenecji
W Wenecji zabronione jest również skakanie do kanałów, śmiecenie, chodzenie w strojach kąpielowych, malowania graffiti, zakładania kłódek na mostach, a także karmienie gołębi. Nie można też organizować pikników, na co zdecydowali się w ubiegłym roku kilku turyści z Niemiec. W pobliżu Campo San Zaccaria rozłożyli obrus na kamiennej konstrukcji, rozstawili krzesła, spożywali jedzenie oraz pili alkohol. Lokalna policja natychmiast udała się w ich kierunku i ukarała grupę turystów karą grzywny. Wyniosła wtedy 1050 euro (ok. 4830 zł).