Nagły zwrot akcji ws. Grzegorza zaginionego w Tatrach. Niespodziewany ruch ratowników
To już tydzień odkąd w regionie Lodowego Szczytu zaginął 50-letni Grzegorz. Przez kilka dni poszukiwania w Tatrach były intensywne. Jednak teraz słowaccy ratownicy postanowili zmienić taktykę.
Kontakt z Grzegorzem jako ostatni mieli ratownicy. W sobotę 23 września mężczyzna poinformował ich, że podczas schodzenia z Lodowego Szczytu doznał poważnej kontuzji nogi, najpewniej ją złamał. Od tego momentu jego telefon milczy.
Zaginiony w Tatrach. Szukało go kilkudziesięciu ratowników
Od nocy z 23 na 24 września trwała intensywna akcja poszukiwawcza. Mimo deszczu, silnego wiatru i niskiego pułapu chmur pod osłoną nocy ratownicy próbowali dotrzeć do zaginionego. Ponieważ Lodowy Szczyt znajduje się po słowackiej stronie Tatr, akcję prowadziła Horska Zachranna Służba.
Do czwartku 28 września Słowacy robili co w ich mocy, aby trafić na ślad zaginionego w Tatrach. W akcji poszukiwawczej uczestniczyło kilkudziesięciu ratowników , psy tropiące, załoga helikoptera, a także ekipy z dronami, w tym również przedstawiciele TOPR. Mimo tego nie udało się trafić na ślad polskiego turysty.
Gdzie jest Grzegorz? Nagła zmiana strategii ratowników w Tatrach
Po czterech dniach intensywnych poszukiwań Horska Zachranna Służba zdecydowała, że akcja nie będzie prowadzona już w tak intensywny sposób. Wg. Słowaków kluczowe były pierwsze cztery dni od zaginięcia. To właśnie wtedy szanse na odnalezienie żywej osoby są największe.
– Nie przestaniemy go szukać, dopóki osoba ta nie zostanie odnaleziona – zapewnił w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Igor Ziak, zastępca dyrektora HZS.
Polka weszła na porodówkę i zamarła. Najgorsze było wprost na przeciw niej
Ostatnia rozmowa z Grzegorzem. "Sam nie był pewien, gdzie się znajduje"
W rozmowie z dziennikarzami, o ostatnim kontakcie z 50-letnim Polakiem opowiedziała Nina Obżutova z Horskiej Zachrannej Służby. Jak przyznała, komunikacja z mężczyzną była bardzo utrudniona, przez co nie można wykluczyć, że oprócz kontuzji nogi doznał również urazu głowy.
– Mówił, że jest w Dolinie Staroleśnej, gdzieś w rejonie Lodowego Szczytu. Mówił, że widzi Chatę Tery'ego – relacjonowała Obżutova. – Dzwonił do nas o godz. 21. Było już ciemno, warunki wtedy w górach były złe. Sam nie był pewien, gdzie się znajduje – dodała.
Przedstawicielka HZS wspomniała również, że Polak podejrzewał, że złamał nogę. – Mówił, że ma złamaną nogę. Ale nie wiemy, czy nie miał innych urazów, jakie to złamanie było. Dodatkowo groziła mu hipotermia. Wtedy, gdy zaginął, była bardzo zła pogoda w górach – wskazała.
Przyznała również, że teren, w którym zaginął 50-latek, jest bardzo skalisty. Nie można więc wykluczyć, że Grzegorz schował się gdzieś pod skalną półką, żeby uciec przed deszczem i chłodem. Właśnie dlatego może być niewidoczny, dla przeszukujących teren ratowników.