W Beskidach taniej niż nad Bałtykiem. „Nie chcemy zniechęcić klientów"
Ceny w Beskidach są zdecydowanie niższe niż w nadmorskich kurortach - wynika z analizy Dziennika Zachodniego. Wielu restauratorów tłumaczy, że ceny wzrosną w sezonie letnich, jednak nastąpi to w „granicach rozsądku".
W zeszłym roku restauracje w Beskidach były znacznie tańsze niż nad morzem. Jak przekazał Dziennik Zachodni - w tym roku ma być podobnie, mimo że ostatni rok był kryzysowy dla całej branży gastronomicznej.
Beskidzkie restauracje kuszą cenami
Niektórzy restauratorzy zauważają, że ceny poszły w górę o jakieś 5-10 procent z uwagi na wysoką inflację i wzrost kosztów towarów i usług. W Beskidach nie będzie to jednak drastyczna podwyżka - około 1-2 złote w przypadku niektórych dań.
Agnieszka Smolarek, współwłaścicielka Gospody na Przełęczy na Białym Krzyżu, przekazała w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim, że chociaż konieczne było podniesienie cen, w jej opinii różnica jest nieznaczna.
- Nie chcemy jednak zniechęcić klientów, bo konkurencja jest duża, więc podwyżka jest minimalna, a w przypadku niektórych dań nawet jej nie ma - mówiła w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim Agnieszka Smolarek. Dodała, że restauracja liczy się z mniejszym zyskiem.
W Gospodzie na Przełęczy na Białym Krzyżu zupa kosztuje od 10 do 15 złotych. Natomiast za zestaw obiadowy składający się z kotleta schabowego, frytek i zestawu surówek należy zapłacić 26 zł.
Nie wszędzie jednak zdecydowano się na podwyżki - w położonym nieco niżej Gościńcu Salmopolskim w obawie przed utratą klientów ceny zostały utrzymane na poziomie ubiegłego roku.
- Nie podnieśliśmy cen, bo staramy się, żeby goście do nas wracali, żebyśmy mieli stałych klientów, bo na nich nam bardzo zależy - mówi Dziennikowi Zachodniemu Anna Łukecza, managerka w Gościńcu Salmopolskim. Jak jednak dodała, sytuacja nie jest łatwa z powodu wzrostu kosztów.
W restauracji prowadzonej przez panią Annę w cenie 39 zł można zjeść filet z pstrąga z pieca z sosem kurkowym, puree ziemniaczanym, bukietem sałat w sosie vinegrette (350 gr). Jak dodała managerka, w wakacje nie planują podwyżek cen.
Edyta Bednarz, kierowniczka lokalu Markowa Destylarnia w centrum Szczyrku powiedziała natomiast, że ceny dań głównych wzrosły zimą, następnie spadły i nieznacznie wzrosną w sezonie wakacyjnym. Jak jednak dodała, będzie to wzrost w „granicach rozsądku".
Zestawy obiadowe z zupą i drugim daniem kosztują w tym lokalu 31 zł. Natomiast za bardziej wyszukane dania, jak pierś z kurczaka z młodymi ziemniakami, szparagami, dipem chrzanowym, jajkiem panko i oliwą dymkową, należy zapłacić 35 zł.
Jeszcze taniej zapłacimy w znajdującej się w samym centrum Szczyrku karczmie Stary Młyn: kotlet schabowy kosztuje tam 22,90 zł, frytki - 6,90 zł, a zestaw surówek - 7,90 zł. Za pieczone żebro w sosie BBQ należy zapłacić 25,90 zł, a za pstrąga smażonego w maśle czosnkowym - 34,90 zł.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
Szczepiłeś się albo chorowałeś na COVID-19? Uważaj wychodząc na plażę
Ceny w Szczyrku powalają na łopatki, o innych miastach można zapomnieć
Źródło: Dziennik Zachodni