Tak zaoszczędzisz na wakacjach w Chorwacji. "Kiedyś wydawałoby się to januszowskie"
Coraz trudniej szukać tańszych alternatyw wakacyjnych za granicą. Niegdyś jeden z ulubionych krajów Polaków kusił lazurowymi morzami oraz niskimi cenami. Obecnie turyści wydają tam astronomiczne sumy na samo jedzenie w restauracjach czy sklepach.
Euro w Chorwacji funkcjonuje od stycznia bieżącego roku. Turyści już widzą pierwsze poważne zmiany w cenach, które mogą sprawić, że mniej chętnie będą decydować się na wakacje w tym kraju. Najbardziej przerażają ceny w restauracjach i sklepach.
Kosmiczne ceny w chorwackich restauracjach
Redaktor Onetu postanowił wybrać się do Chorwacji i przekonać na własnej skórze, jak wielkie zmiany w cenach zaszły po wprowadzeniu euro. Za apartament w Podgorze na Riwierze Makarskiej, przeznaczony do użytku dla pięciu osób dorosłych i jednego dziecka, zapłacił 420 zł za dobę. Jak przyznał, była to cena niemal identyczna z tą za nocleg w apartamencie na Podhalu. Pierwszy problem pojawił się, gdy redaktor spojrzał na cenniki w pobliskich restauracjach, kawiarniach i drink barach. Większość dań zaczynała się od 53 zł w górę. Dla dziecka naleśnik czekoladowy można było kupić za 22 zł, a jedną gałkę lodów za 9-11 zł. W przypadku alkoholi taniej wychodziło zamówienie piwa po 13 zł niż drinka, za którego trzeba było zapłacić aż 44 zł. Ceny nie różniły się znacznie między sobą w innych miejscowościach. Najtaniej udało się redaktorowi znaleźć zestaw zupy z pleskavicą, czyli kotletem mielonym z grilla. Za niego zapłacił “jedyne” 49 zł.
Sklepy również przerażają cenami
Sytuacja w sklepach spożywczych też nie jest różowa. Chwilę przed powrotem do Polski redaktor poszedł kupić bochenek chleba i dwie kostki masła. Wydał na te produkty ponad 40 zł. Nie tylko te artykuły są drogie. Przykładowo kupując pół kilo mięsa mielonego, dużą colę i mleko turysta wyda aż 44 zł. Jednak nie ten zakup najbardziej przeraża. W sklepach można kupić owczy Paśki Ser, wyrabiany tylko na wyspie Pag. Za kilogram tego lokalnego rarytasu turysta musi zapłacić aż 446 zł. Natomiast na miejscu, prosto od producenta, turysta otrzyma cenę 312 zł.
Polscy turyści unikają drożyzny jak mogą
Na miejscu redaktorowi udało się porozmawiać z polskimi turystami, których zapytał o aktualne ceny w Chorwacji. Mówili, że coraz trudniej będzie korzystać w pełni z wakacji w tym kraju. Sześcioosobowa rodzina miała problem, żeby cenowo za obiad zmieścić się w granicach 535 zł (120 euro).
“Drożyzna aż w oczy kole, byłem w Chorwacji ostatni raz dwa lata temu i ceny były dużo niższe. Rozumiem, że Chorwacja też walczy z inflacją, a i zmiana waluty zrobiła swoje. Ale mam wrażenie, że tu wszystko podrożało minimum dwukrotnie. Nie wiem, czy Chorwaci tym krokiem z euro nie strzelili sobie w stopę. Najwięcej turystów, jakich tu widzę i słyszę to Polacy i Czesi. Oba te narody euro nie mają i przez to jest dla nich drogo. Co Chorwaci zrobią, jak nas zabraknie” - wypowiedział się Marian, turysta z Poznania.
Jak Polacy mogą sobie z tym problemem poradzić? Chociażby przywieźć swoje zapasy jedzenia. Na taki pomysł wpadł Marek, turysta z Lublina.
“My z żoną to przywieźliśmy sobie na wakacje dosłownie wszystko. Owoce, mięso w przenośnej lodówce, sery, słodycze, piwo, wodę mineralną, soki, a nawet wódkę czy wina. Na miejscu kupujemy sobie tylko lody podczas wieczornych spacerów. Kiedyś może wydawałoby mi się to "januszowskie". Dziś wiem, że tak robi co drugi Polak czy Czech, który tu przyjeżdża. Widać to, gdy ludzie się wypakowują. Kilka dni temu przed jedną z restauracji byłem przypadkowym świadkiem rozmowy małżeństwa z Polski. On chciał wejść na rybkę, ale jego żona powiedziała "nie". Przypominała, że "pójdą coś zjeść na miasto, jak już skończą się im zapasy przywiezione w słoikach z Polski". Przypominała, że "mają jeszcze gołąbki” - powiedział Marek.
Źródło: Onet