Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Świat > Szykujcie portfele. Uwielbiany kraj Polaków wprowadza ukryty podatek, turyści zapłacą więcej
Ewa Matysiak
Ewa Matysiak 30.08.2024 14:42

Szykujcie portfele. Uwielbiany kraj Polaków wprowadza ukryty podatek, turyści zapłacą więcej

Lizbona
fot. pexels/Nuno Magalhães

Coraz więcej krajów zależnych od turystyki zaczyna dostrzegać, że masowy napływ zagranicznych turystów niesie ze sobą także negatywne skutki. Z tego względu lizbońska branża gastronomiczna postanowiła zaprotestować i szuka sposobów, by odwrócić ten trend i wyrównać szkody. Stolica Portugalii dołącza do miejsc, w których opracowano osobne cenniki dla przyjezdnych.

Nie tylko paragony grozy straszą osoby odwiedzające najpopularniejsze miasta świata pod względem turystyki. Zjawisko zaobserwowane w stolicy Portugalii z pewnością nie spodoba się przyjezdnym zza granicy. 

Stolica Portugalii zniechęca do siebie turystów

Stolica Portugalii bez wątpienia należy do grona najpiękniejszych miast w Europie, stanowiąc idealny wybór na weekendową wycieczkę czy kilkudniowy pobyt połączony z odkrywaniem sekretnych zakątków i urokliwych uliczek, w których zgubienie drogi powrotnej do hotelu to sama przyjemność. Mimo iż Lizbona jest najbardziej oddaloną od Polski stolicą kontynentalnej Europy, wielu turystów obiera właśnie ten kierunek z racji dobrego połączenia lotniczego z wielu polskich lotnisk. 

Niestety w czasach, kiedy można polecieć dosłownie wszędzie, coraz dobitniej zauważamy, że turystyka masowa nie jest dobra dla nikogo — ani dla zabytków, ani dla mieszkańców odwiedzanych miejsc, ani dla samych turystów. W Lizbonie mieszkańcy są do tego stopnia zirytowani ciągłym tłokiem, hałasem, zakłócaniem spokoju czy utrudnieniami związanymi z wynajmem mieszkania, że postanowili zniechęcać przyjezdnych do odwiedzania miasta. Pierwsza do walki z napływem zagranicznych turystów przystąpiła lokalna gastronomia. 

Czytaj więcej: "Polska Wenecja" jest bliżej niż myślisz. Nieopodal Warszawy nie tylko przepłyniesz się gondolą

W Lizbonie wprowadzono "nieoficjalny podatek"

Jak donosi brytyjski dziennik “The Guardian”, powołując się na portugalską gazetę “Expresso”, lizbońska branża gastronomiczna po cichu wprowadziła nieformalny “podatek", dyskryminujący zagranicznych gości. Restauratorzy wcale nie muszą ukrywać informacji o dodatkowych opłatach zapisanych drobnym maczkiem na spodzie karty dań — z myślą o “obcych” opracowano specjalne wielojęzyczne menu z zawyżonymi kwotami. 

Z kolei miejscowi w wielu restauracjach mogą liczyć na niższe ceny, o czym informowani są szeptem oraz poprzez dyskretne gesty, np. mruganie. Personel lokalu gastronomicznego może też wydawać "ukryte menu", które normalnie umieszczone jest w miejscu niedostępnym dla gości restauracji. W ten sposób zagraniczni turyści nawet nie mają świadomości, że płacą więcej niż “lokalsi”.

Na przykład w restauracji w historycznej dzielnicy Baixa jeden z pracowników przyznał, że turyści płacą ok. 14 euro za zwykłą przekąskę, podczas gdy miejscowi płacą zaledwie 9 euro za pełny posiłek, który obejmuje napój i deser. Im większa różnica, tym większe zamówienia - zdradza kelner na łamach “Expresso” pod warunkiem zachowania anonimowości.

Różnice w cenach w lizbońskich restauracjach prowadzą do konfliktów — turyści czują się oszukani, a dodatkowe opłaty za posiłki mogą nieoczekiwanie podnieść finalny koszt wyjazdu, tym samym zmniejszając budżet przeznaczony na wakacje i niemile zaskoczyć.

Czytaj więcej: "To wymyka się spod kontroli". Turyści w Portugalii pokazali, co robią o 1 w nocy

Nielegalny proceder

Jak donosi “Expresso”, krajowe stowarzyszenie zrzeszające hotelarzy i restauratorów (AHRESP) zapewnia, że nie miało wiedzy o tym procederze i ocenia takie działanie jako “całkowicie niezgodne z portugalskim, jak i unijnym prawem”. Eksperci podkreślają, że zróżnicowanie cen ze względu na pochodzenie czy narodowość jest przejawem dyskryminacji, a ceny dań muszą być równe dla wszystkich klientów i prezentowane w sposób transparentny.

Lizbona to tylko jedno z wielu turystycznych miejscowości, które nieoficjalnie sprzeciwia się napływowi przyjezdnych zza granicy. Protesty przeciwko masowej turystyce można zaobserwować również na ulicach stolicy Hiszpanii, gdzie Katalończycy domagają się od władz regulacji w sektorze nieruchomości, narzekając na skutki niekontrolowanego rozwoju noclegów krótkoterminowych. Na znak protestu turyści byli oblewani wodą z plastikowych pistoletów.