O krok od tragedii w Tatrach. Przez jeden błąd wylądowali nad górską przepaścią
O nieprzygotowaniu turystów do górskich wycieczek mówi i pisze się dużo, ale jak pokazują przykłady niestety wciąż za mało. W miniony weekend W Tatrach zmarł turysta, który spadł w przepaść w pobliżu Szpiglasowej Przełęczy. Dwójkę innych podróżników, którzy ślepo zaufali aplikacji w telefonie uratował na Gerlachu wysokogórski przewodnik.
Gdyby nie znalazł się w odpowiednim miejscu, we właściwym czasie, mogłoby dojść do tragedii.
Na Gerlach tylko z przewodnikiem
Ze względu na przepisy Tatrzańskiego Parku Narodowego przy wejściu nawet najprostszą drogą mamy obowiązek wspinania się z licencjonowanym przewodnikiem.
„Wiele osób, idąc w Tatry, nie zdaje sobie sprawy, w jak trudny teren wchodzi. Przewodnicy powinni zagwarantować bezpieczeństwo, ale także powoli uczyć samodzielności. To jest część tego zawodu — edukacja w górach. Ale żyjemy w takich czasach, że zawodowców się nie docenia. Zamiast tego woli się naśladować tzw. Influencerów” — podkreślał dla "Gazety Wyborczej" Piotr Mazik, prezes Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich.
Na własną rękę i bez wyobraźni
Jak relacjonował na łamach gazety, podczas wycieczki na Gerlach, w pobliżu szczytu spotkał parę turystów, która znajdowała się w pobliżu urywającego się żlebu. Z pomocą mapy w interaktywnym zegarku kierowali się prosto nad urwisko. Początkowo nie chcieli słuchać profesjonalisty, ale na szczęście dali się namówić i zawrócili.
Gerlach z wysokością 2655 m n.p.m. jest najwyższym szczytem nie tylko Tatr, ale całych Karpat. Na szczyt nie prowadzą żadne oznaczone szlaki, a nawet najprostsze wejście odbywa się drogą wspinaczkową.
W góry tylko odpowiedzialnie i z głową
Przypadki zbytniej wiary w możliwości telefonów wyposażonych w GPS i własną nieomylność zdarzają się w Tatrach niestety często. Pod koniec sierpnia opisywaliśmy przygodę Chińczyka, który w trampkach szukał Morskiego Oka na śmiertelnie niebezpiecznej Orlej Perci. Szlak przez Tatry także wytyczyła mu aplikacja w komórce.