Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Świat > Jedyna wyspa, na której panuje "zakaz umierania". Mieszkańcy nie mają łatwo
Mateusz Sidorek
Mateusz Sidorek 08.01.2021 08:19

Jedyna wyspa, na której panuje "zakaz umierania". Mieszkańcy nie mają łatwo

wyspa zakaz władz
Fot. Wikimedia Mateusz War CC BY-SA 3.0

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Na czym polega „zakaz umierania” w norweskim mieście

  • Jaka jest historia tego zakazu

  • Jakie inne niecodzienne przepisy obowiązują w prowincji Svalbard

Wyspa należąca do norweskiej prowincji Svalbard to jedno z najdziwniejszych i zarazem najtrudniejszych miejsc do życia. Mieszkańcy miasteczka Longyearbyen leżącego na Spitsbergenie muszą dostosować się do nieprzyjaznego klimatu arktycznego oraz… „zakazu umierania”. O szczegółach informuje portal Onet.pl.

W tym arktycznym regionie wyspa Spitsbergen jest również kierunkiem wyjazdów turystycznych. Podróżni, którzy zdecydują się odwiedzić ten obszar, mogą się nieco zdziwić. Należy się przygotować na kontrolę celną oraz zakaz posiadania futrzaków.

Wyspa Spitsbergen nie jest łatwym regioniem do życia

Wyspa Spitsbergen, szczególnie znajdujące się na niej miasto Longyearbyen nie jest łatwym miejscem do życia, a jednak region przyciąga turystów. Okolica ta słynie także z wydobycia węgla kamiennego i portu lotniczego. Jednak warto wiedzieć, że panują tu nieco osobliwe przepisy i zasady.

Podróżni mogą kupować tu towary bez cła, ale nawet nie opuszczając Norwegii, trzeba będzie przejść kontrolę celną. Jednak biorąc pod uwagę niskie ceny, nie jest to nadzwyczajne nieudogodnienie. Większy problem będą mieli natomiast właściciele kotów czy fretek. Posiadanie ich w prowincji Svalbard jest zakazane z uwagi na arktyczne ptactwo.

Największe zdziwienie wywołuje natomiast opowieść o „zakazie umierania” w miejscowości Longyearbyen, którego historia pojawiła się w XX wieku. Choć nie oznacza to, że lokalne władze próbują panować nad życiem, to jednak przepis ten nie jest zupełną fikcją.

Longyearbyen, Norwegia, Fot. Wikimedia Hylgeriak CC BY-SA 3.0

Wyspa Spitsbergen nie jest dobrym miejscem na pogrzeb

Wyspa Spitsbergen na początku XX wieku została dotknięta pandemią grypy. W latach 1918-1919 hiszpanka dziesiątkowała ludność na całym świecie. Według szacunków na chorobę zmarło od 50 do 100 milionów ludzi. Wówczas stanowiło to około od 3 do 5 procent światowej populacji.

Hiszpanka dotarła nawet do oddalonej prowincji Svalbard. Tam grypa zabiła kilkanaście osób, które pochowano na lokalnym cmentarzu. Po kilkudziesięciu latach postanowiono zrezygnować z chowania mieszkańców w tym regionie. Wszystko przez warunki klimatyczne.

Longyearbyen, Norwegia, Fot. Wikimedia Hylgeriak CC BY-SA 3.0

W latach 50. okazało się, że ciała pochowanych ofiar hiszpanki nie rozkładają się z powodu bardzo niskiej temperatury. W 1950 roku mieszkańcy otrzymali słynny „zakaz umierania”, który w praktyce oznacza, że cmentarz został zamknięty i nie funkcjonuje od niemal 70 lat.

Burmistrz apeluje do osób umierających i ciężko chorych o opuszczenie archipelagu Svalbard. Po spędzeniu ostatnich dni w kontynentalnej części Norwegii mieszkańcy są tam chowani. W przypadku nagłych wypadków, władze miasta same przewożą zwłoki na kontynent.

Przepis ten jest bardzo ważny w kwestii ocieplania się klimatu. Jeśli zmiana warunków sprawiłaby, że zwłoki na lokalnym cmentarzu nagle zaczęłyby się rozkładać, mieszkańcom regionu groziłaby epidemia. Powodów do obaw jest coraz więcej, ponieważ widać już znaczne efekty zmian klimatycznych, o czym pisaliśmy w innym tekście.

Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]

Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:

Źródło: Onet.pl