Weszli na dach obserwatorium na Śnieżce. Czego się nie robi dla selfie?
Gdzie kończy się przygoda a zaczyna ludzka głupota? To pytanie z pewnością zadawali sobie świadkowie skrajnie nieodpowiedzialnego zachowania turystów, którzy wspięli się na obserwatorium na Śnieżce. Powód? Chęć uchwycenia niepowtarzalnego kadru na fotografii. Internauci, w tym przewodnicy górscy nie przebierają w słowach.
Mimo iż zimą pogoda w górach bywa kapryśna, a przedstawiciele parków narodowych oraz ratownicy górscy ostrzegają przed zagrożeniem lawinowym, część turystów za nic ma własne bezpieczeństwo oraz swoich bliskich. Świadczy o tym chociaż sytuacja, jaka rozegrała się w miniony weekend na Śnieżce.
Bezmyślne zachowanie turystów na Śnieżce. Wspięli się na dach obserwatorium, zachęcali do tego dzieci
Wznosząca się na wysokości 1602 metrów nad poziomem morza Śnieżka, zwana też Królową Karkonoszy, jest najpopularniejszym punktem dla turystów w całej okolicy. Tam też mieści się Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne na Śnieżce, które swoim kształtem przypomina spodek czy stację kosmiczną. Jak się okazuje, grupa wędrowców postanowiła wykorzystać dach stacji meteo jako idealny punkt do zrobienia sobie pamiątkowego selfie.
Grzegorz Sanik, jeden z sudeckich przewodników oraz bloger udostępnił na Facebooku fotografie przedstawiające grupę osób stojących na dachu obserwatorium na Śnieżce. Podobno do podobnych aktywności zachęcali także dzieci. Internauci pukają się w czoło, wskazując na grubą, ale niestabilną warstwę śniegu, która zalegała na dachu konstrukcji. Mało brakowało, by doszło do nieszczęścia.
Jak czytamy w treści wpisu, turyści pozostawali głusi na próby zwrócenia im uwagi. Zamiast pokornie zastosować się do instrukcji bardziej doświadczonych towarzyszy wspinaczki, cykali sobie zdjęcia w najlepsze.
- Śnieżka. Piękna pogoda. Ludzi dużo. Po intensywnych opadach utworzyły się zaspy, inni zaś wykorzystali je do wejścia na dach spodków obserwatorium. Na nic zdało się zwrócenie uwagi. „Panie, bo tam nie ma tabliczki, żeby nie wchodzić!” Niektórzy nawet pchali tam swoje dzieci - relacjonuje Sanik za pośrednictwem Facebooka.
Co roku to samo. Nieodpowiedzialność turystów sporo kosztuje
Internauci słusznie zauważają, że podobne sytuacje z udziałem turystów w górach zdarzają się regularnie w sezonie zimowym, co z kolei nierzadko wiąże się z koniecznością przeprowadzania akcji ratunkowych. W większości europejskich krajów akcje ratownicze są odpłatne. Trzeba więc posiadać specjalne ubezpieczenie.
Biorąc pod uwagę fakt, iż część interwencji z udziałem ratowników GOPR bądź TOPR wymaga użycia śmigłowca, co wiąże się z dużymi kosztami, wielu komentujących krytykuje możliwość skorzystania z bezpłatnej pomocy w przypadku świadomego igrania z losem. Koszty tylko jednej z nich oceniane są na około 200 tysięcy zł. - Szkoda tylko, że ratownicy będę musieli ratować... I narażać siebie i innych bo może właśnie w momencie ratowania przygłupów wydarzy się coś poważnego - zauważył jeden z użytkowników Facebooka. - Ludzie nie potrafią wyciągać wniosków z życia i nieszczęść, jakie dotknęły turystów ginących w górach. Każdy myśli, że jego nie dotyczą zakazy i zasady, bo giną tylko frajerzy, a tak nie jest - kwituje inna osoba.
"Najwyższy stopień zagrożenia". Cały obszar Tatr został zamknięty
Pokazała, co się wyprawia na stoku pod Zakopanem. Nawet psy jeżdżą na nartach?
Gdzie spędzić ferie w Polsce? 5 najpiękniejszych miejsc w zimowej odsłonie
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami, lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres: [email protected].
źródło: facebook/Grzegorz Sanik