Trzylatek zgubił się na szlaku. Skandaliczne, co postanowiła zrobić grupa dorosłych
Na jednym z najpopularniejszych beskidzkich szlaków doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Grupa dorosłych, schodząc ze schroniska PTTK na Szyndzielni w Beskidzie Śląskim nagle zgubiła trzyletnie dziecko. Aby je odszukać wpadła na pomysł, który z pewnością nie spodoba się żadnemu rodzicowi. Takiego zwrotu akcji nikt z turystów się nie spodziewał.
Trzyletni chłopiec zgubił się na szlaku w Beskidach
Szyndzielnia to szczyt w Beskidzie Śląskim w Paśmie Klimczoka i Szyndzielni. Tamtejsze szlaki są dość popularne wśród turystów, choć nietrudno się na nich zgubić. Jak podała wyborcza.pl, w niedzielę, 10 listopada doszło tam do niebezpiecznej sytuacji z udziałem zaledwie kilkuletniego dziecka. W pewnym momencie malec odłączył się od opiekunów i zniknął pośród drzew.
To tutaj doszło do cudu. Polski kościół inny niż wszystkie. Przyciąga wiernych z całego świata Do Wrocławia ruszą tłumy. Egzotyczna atrakcja przyciągnie miłośników rajskich wyspDorośli turyści nie udali się na poszukiwania. Wysłali dziecko
Na szlaku zaginęło trzyletnie dziecko, które było pod opieką grupy dorosłych. Podczas schodzenia wyznaczoną trasą, chłopiec odłączył się od opiekunów. Gdy turyści zorientowali się, że dziecko zniknęło im z pola widzenia, postanowili działać. Ku zdziwieniu, nikt z dorosłych nie zdecydował się na to, by poszukać trzylatka. Co zamiast tego zrobili? Na poszukiwania wysłali jego starszego brata w wieku 11 lat. Niestety w efekcie i on zaginął.
W tym czasie trzyletni chłopiec zdołał odnaleźć drogę powrotną i dołączył do reszty grupy. Dorośli jednak zaniepokoili się, gdy długo nie wracał jego starszy brat. Finalnie do głosu doszedł zdrowy rozsądek. Po dłużej nieobecności 11-latka postanowili wezwać odpowiednie służby.
Akcja poszukiwawcza w górach
Lokalna policja o godz. 16.45 zwróciła się do strażaków z prośbą o pomoc w poszukiwaniach zagubionego nieletniego. Na miejsce przybyli strażacy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bielsku-Białej. Do dyspozycji mieli dwa kłady, drony i samochód terenowy. Z racji, iż robiło się coraz ciemniej, a teren był trudny i zalesiony, od razu wyruszyli się na poszukiwania 11-latka.
Strażacy na quadach i samochodem terenowym udali się na szlak czerwony, zielony i niebieski - czytamy w komunikacie.
Na szczęście przełom w poszukiwaniach nastąpił stosunkowo szybko. Cenne okazały się informacje od zaniepokojonego turysty, który zauważył chłopca bez opieki na czerwonym szlaku w kierunku Dębowca. Po upływie niecałej godziny chłopiec dołączył z powrotem do grupy.
Za: Wyborcza.pl