Właściciele stoków komentują decyzję rządu. Sezon zimowy spisany na straty
Sezon zimowy na Kotelnicy Białczańskiej zakończył się wraz z decyzją rządu o przedłużeniu restrykcji do 14 lutego. Tłumaczą, że dalsze utrzymywanie tras w gotowości nie ma już sensu, bo tworzy tylko dodatkowe koszty, nie przynosząc żadnych dochodów.
Sezon zimowy spisany na straty
Kotelnica Białczańska jest jednym z największych ośrodków narciarskich w Polsce. Okazuje się jednak, że decyzja o przedłużeniu restrykcji branży narciarskiej negatywnie odbiła się również na nich. Jak twierdzą, utrzymywanie stoków w pełnej gotowości jest już zwyczajnie nieopłacalne.
- Decyzja rządu o przedłużeniu obostrzeń dla narciarstwa nas załamała - mówi w rozmowie z Gazetą Krakowską Adam Marduła z biura prasowego Ośrodka Narciarskiego Kotelnica Białczańska. - Dla nas właśnie skończył się tegoroczny sezon narciarski, który de facto trwał... 23 dni, czyli od 5 do 28 grudnia. Nie będziemy utrzymywać już naszych tras w najwyższym stopniu gotowości. Wiemy już, że otwarcie nie nastąpi 1 lutego.
Marduła dodaje, że otwarcie wyciągów w połowie lutego jest jego zdaniem bardzo mało prawdopodobne. Nawet jeśli do tego by doszło, wyciągom takim jak Kotelnica to już niewiele da. Jak twierdzą, jedyną szansą dla branży jest obecnie rzetelna tarcza finansowa.
Branża narciarska zwraca również uwagę, że z pomocy, którą rząd proponuje obecnie wyciągi praktycznie nie mogą skorzystać. Było to również powodem otwarcia jednego z wyciągów w Zakopanem, który od dzisiaj oferuje narciarzom zajęcia sportowe.
- Nie chcę już zbytnio komentować ostatniej decyzji rządu o przedłużeniu obostrzeń. Szkoda już na to nerwów. Po raz kolejny wychodzi bowiem, że w supermarketach ludzie nie są narażeni na ryzyko zakażenia a na stoku już tak. Zastanawiamy się, gdzie są na to jakiekolwiek badania i ekspertyzy, ale oczywiście nikt nam ich nie przedstawi. Nikt z rządu z nami nie rozmawia. Nikt nie słucha naszych argumentów, racji, pomysłów. Stąd tak trudna decyzja jak ta dzisiejsza – dodaje Marduła.
Kotelnica Białczańska, fot. Wikipedia/ Marek Slusarczyk/ CC BY 3.0 (zdjęcie poglądowe)
Sytuacja finansowa wielu stacji narciarskich jest obecnie bardzo zła. Właściciele ośrodków narciarskich na początku łudzili się jeszcze, że będą mogli pracować w reżimie sanitarnym. W tym celu zainwestowali grube miliony złotych na śnieżenie. Dlatego dziś w wielu z tych miejsc rozpoczyna się proces redukcji załogi - informuje Gazeta Krakowska.
Gazeta Krakowska poinformowała również, że żadne duże stacje narciarskie w powiecie tatrzańskim jak na razie nie zdecydują się na ponowne otwarcie. Większość z nich pobrała pomoc z tarcz antykryzysowych, dlatego teraz obawia się, że w razie kontroli będą musieli zwrócić koszty.
- Nie uda nam się zarobić za dużo, a dodatkowo może się okazać, że trzeba będzie oddać pomoc – mówi anonimowo jeden z przedstawicieli dużych stacji narciarskich w rozmowie z Gazetą Krakowską.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
Źródło: Gazeta Krakowska