"Mamo, ukradli mi w knajpie laptopa". Pojechał na Erasmusa do uwielbianego przez studentów miasta
Okres studiów dla wielu osób to czas nie tylko wytężonej nauki, ale również podróży. Taką możliwość oferuje m.in. wymiana studencka w ramach programu Erasmus. Młodzi ludzie mogą spędzić jeden lub dwa semestry w innym kraju, zdobywając naukę pod egidą zagranicznej uczelni wyższej.
Jeden z moich znajomych wybrał się na Erasmusa do Barcelony. Tuż po przyjeździe bardzo się rozczarował.
Wymiana studencka w ramach programu Erasmus
Erasmus jest popularnym programem wśród młodych ludzi. Studenci np. uczelni w Polsce mogą aplikować na zagraniczną uczelnię i tam kontynuować swoją naukę. To świetna szansa dla osób, które chcą podszkolić język obcy, poznać nową kulturę, znajomych i przeżyć niezapomnianą przygodę. Dodatkowo, możliwość studiowania na innej uczelni pozwala zobaczyć, jak wygląda nauka w innym miejscu.
To doświadczenie często przekłada się na późniejszą karierę studentów, którzy bez kompleksów i bez strachu przeprowadzają się za granicę, podróżują i próbują swoich szans na różnych polach. Warto wspomnieć, że program oferuje wsparcie finansowe (ok. 400-650 euro - w zależności od kraju), więc młody człowiek ma szansę kształcić się za granicą nawet w krajach uchodzących za drogie bez ponoszenia olbrzymich kosztów.
Pojechał na Erasmusa do Barcelony
Kilka lat temu wzięłam udział w wymianie zagranicznej w ramach programu Erasmus. Na miejscu spotkałam się ze znajomym ze Słowenii, który - podobnie jak ja - przyjechał dwa dni wcześniej by zdobywać wykształcenie na jednej z katalońskich uczelni. Wybraliśmy się do popularnej knajpy w centrum miasta ok. godz. 15.00. Złożyliśmy zamówienie i usiedliśmy obok siebie przy stoliku.
Ja miałam ze sobą małą torebkę przewieszoną przez tors, a Gregor* plecak. Mój słoweński kolega położył swój ekwipunek tuż obok jednej z nóg krzesła. Przez cały czas siedzieliśmy naprzeciwko siebie i rozmawialiśmy. W knajpie było mnóstwo pustych stolików. “Na oko” razem z nami przez ok. 40 minut przebywało łącznie ok. 8-10 osób. Gdy przyszło do płacenia, Gregor bardzo gorzko przekonał się o tym, jak niegościnna jest Barcelona.
Ukradli mu laptopa w Barcelonie w centrum miasta
Gdy przyszło do płacenia, mój znajomy schylił się, by podnieść plecak. Szybko zorientowaliśmy się, że jego bagaż zniknął. W środku znajdował się laptop, dokumenty, portfel z pieniędzmi i kartami kredytowymi oraz klucze do pokoju hotelowego. Gregor dwa dni wcześniej przyleciał do Barcelony i nie znalazł wówczas jeszcze mieszkania do wynajęcia.
Natychmiast stanęliśmy na równe nogi i zaczęliśmy się rozglądać za plecakiem. Pobiegliśmy do kasy, by poprosić o nagranie z monitoringu, gdyż na nasz stolik były skierowane aż dwie kamery. Niewzruszona całą sytuacją pani odpowiedziała, że nie może nam ich przekazać, gdyż sprzęt nie działa. Dodała, że takie sytuacje się zdarzają i zwróciła się do mojego znajomego, by ten udał się na policję.
“Mamo, już drugiego dnia ukradli mi laptopa”
Gregor zgłosił sprawę na policję i zablokował karty kredytowe. Funkcjonariusze spisali zeznania, jednak dotychczas sprawa stoi w miejscu. Wieczorem mój znajomy zadzwonił do domu rodzinnego. “Mamo, już drugiego dnia ukradli mi laptopa” - powiedział zrozpaczony.
Rodzina Gregora wyrobiła mu nowe dokumenty i przesłała na mój ówczesny adres w Barcelonie. Niestety, chłopak do dziś dobrze nie wspomina swojego pobytu w mekce międzynarodowych studentów - Barcelonie.
*Imię mężczyzny zostało zmienione na potrzeby tekstu,