Zawołał psa po polsku. Chwilę później bili go i krzyczeli: Ty polski s********! Wracaj do swojego kraju
Napady na tle rasowym niestety są stałym elementem życia w dużym mieście. Jednak szkocki Edynburg uchodził za jedno z bardziej tolerancyjnych miast. Niestety ofiarą brutalnego ataku padł tam Polak.
Stolica Szkocji od kilku lat jest bardzo popularnym kierunkiem emigracyjnym, ale przede wszystkim turystycznym. Robert Krawczyk mieszka w nim od 19 lat. Jednak po tym, co stało się w środę 10 stycznia, boi się wychodzić z domu.
To miał być zwykły spacer z psem
Polak w rozmowie z Edinburgh Live opowiedział, co dokładnie stało się w środowy poranek. Jak przyznał, miał to być zwykły spacer z psem. Chwilę przed godziną 5 rano mężczyzna spuścił zwierzę ze smyczy, a po pewnym czasie zawołał je po polsku, wtedy się zaczęło.
Krawczyk opowiedział, że sekundy po tym, jak użył polskich słów, podeszło do niego dwóch młodych mężczyzn w kapturach. Bez najmniejszego ostrzeżenia rzucili się na niego i zaczęli bić.
"Ty polski s********! Wracaj do swojego kraju"
41-letni Polak najpierw został uderzony w twarz. Następnie napastnicy kopali go po żebrach, biodrze i nodze. Kiedy skończyli, błyskawicznie uciekli z miejsca zdarzenia. Do tej pory nie udało się ich zatrzymać. – Moja twarz jest cała spuchnięta i widzę tylko na jedno oko – mówił Polak w rozmowie z lokalnymi mediami.
Krawczyk nie ma najmniejszych wątpliwości, że był to atak na tle rasowym. Kiedy leżał na ziemi, bity przez napastników, ci mieli do niego wykrzykiwać "ty polski s********! Wracaj do swojego kraju, mamy was dość".
Polak nie czuje się bezpiecznie w Edynburgu
Mimo iż Krawczyk w Edynburgu mieszka od 19 lat, teraz nie czuje się tam bezpiecznie. Na co dzień pracuje w tamtejszym domu opieki, jednak od czasu napaści boi się wychodzić z domu. Przerażony jest również jego pies, który był świadkiem całego zdarzenia.
Po pobiciu w Leith Links Park Polak zdecydował się na rozmowę z mediami tylko po to, żeby nagłośnić sprawę. Ma nadzieję, że dzięki temu uda się znaleźć świadków zdarzenia, a następnie zatrzymać sprawców w wieku ok. 18 i 20 lat. W konsekwencji nikogo innego nie spotkałby los podobny do jego.