Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Polska > Największa tajemnica Tatrzańskiego Parku Narodowego. Do dziś spędza sen z powiek turystom
Maja Lachowicz
Maja Lachowicz 22.09.2020 13:50

Największa tajemnica Tatrzańskiego Parku Narodowego. Do dziś spędza sen z powiek turystom

Tatrzański Park Narodowy tajemnica
Fot. Wikipedia.org/ Rafał Raczyński/ CC BY-SA 3.0/ https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl

Tatrzański Park Narodowy obejmuje tereny najwyższych szczytów, znajdują się tam trudne do przejścia szlaki. Zanim utworzono infrastrukturę turystyczną, taką jak łańcuchy i barierki, wędrowcy mogli polegać jedynie na własnych umiejętnościach, doświadczeniu i sprzęcie. 95 lat temu doszło do tragedii, która nadal nie została wyjaśniona.

Tatrzański Park Narodowy ma mroczną tajemnicę

3 sierpnia 1925 r. rodzina Kaszniców wybierała się w drogę z Doliny Pięciu Stawów Spiskich do Zakopanego. Jedli śniadanie w schronisku Téryego, gdzie poznali grupę taterników przygotowujących się na tę samą trasę. Głowa rodziny, 46-letni warszawski prokurator Kazimierz Kasznica zapytał ich o wskazówki, poniewaz nie był pewny, czy poradzi sobie w tak długiej trasie z żoną i 12-letnim synem. Najmłodszy z taterników, 21-letni Ryszard Wasserberger zgodził się, by poszli razem.

Rodzina Kaszniców wraz z czwórką taterników wyruszyli w drogę o godzinie 11:30. Pogoda była wyjątkowo jesienna jak na początek sierpnia. Było zimno i wietrznie, padał deszcz, a czasem nawet śnieg. Mimo to grupa postanowiła zrealizować plany i dotrzeć do Zakopanego przez Lodową Przełęcz. Historię tej wyprawy opisał Wawrzyniec Żuławski w książce "Tajemnica Doliny Jaworowej". Dowiadujemy się z niej, że koledzy Wasserbergera nie byli zachwyceni towarzystwem, które opóźnia im marsz. Problemem było zwłaszcza tempo ojca, który zostawał z tyłu z powodu deszczu zalewającego jego okulary, bez których nic nie widział. 

Kłopoty na przełęczy

Powyżej Lodowego Stawku, gdzie szlak biegnie w górę wprost na przełęcz, taternicy poinformowali, że mają dość powolnego marszu. Z rodziną z Warszawy został tylko Ryszard Wasserberger, który zobowiązał się im pomóc, a pozostali ruszyli przed siebie szybko nadrabiając stracony czas. Przed nadejściem wieczora byli już w Zakopanem. Niestety zanim Kasznicowie i 21-letni taternik doszli do przełęczy, doszło do załamania pogody. Przewodniki podają, że trasa ze schroniska Téryego na Lodową Przełęcz zajmuje osobom średniodoświadczonym 1 godzinę i 15 minut. Kasznicowie potrzebowali na pokonanie tego odcinka aż 3 godzin.

Zaczęło się gradobicie, a wiatr wzmógł się, co jest typowe na grani. Wasserberger starał się ich pospieszać w nadziei, że niżej zrobi się spokojniej i wędrówka stanie się łatwiejsza. Niestety właśnie wtedy rozpoczęło się najgorsze.

- W trakcie zejścia młody Kasznica począł się skarżyć, iż traci oddech. Matka wzięła od chłopca plecak, a Wasserberger pomagał mu iść. Tak doszli około godziny czwartej w pobliże Żabiego Stawu Jaworowego. Wydało się, że najgorsze mają już za sobą, gdy nagle starszy Kasznica usiadł na głazie ze słowami: "Jestem bardzo zmęczony... Dalej iść nie mogę..." Pierwszym odruchem Kasznicowej było zwrócić się o pomoc do Wasserbergera, jako najsilniejszego i najbardziej doświadczonego w zespole. I wówczas usłyszała przerażającą, niezrozumiałą wprost odpowiedź: "Czuję się także bardzo słaby" - czytamy w książce "Tajemnica Doliny Jaworowej".

Nagła śmierć

Kobieta wraz z taternikiem zaprowadziła syna za głaz, by mógł się schronić przed wichurą. Nalała im koniaku, a synowi dała również czekoladę. Wróciła do męża, by jemu również podać rozgrzewający trunek, lecz zobaczyła, że Wasserberger próbuje wstać i zmierza w jej kierunku. Ruszyła w jego kierunku, by go zatrzymać. Zarówno młody mężczyzna, jak i chłopiec byli umierający. Wróciła do męża, ale ten już nie żył. Gdy poszła do syna, zastała zimne ciało, a taternik leżał wyciągnięty z rozbitą głową i ręką. Została sama i nie wiedziała, czemu wszyscy nagle umarli.

Waleria Kasznicowa była wyczerpana, lecz nie odczuwała żadnych niepokojących objawów. Przy zwłokach męża, syna i taternika spędziła jeszcze 37 godzin. 5 sierpnia zeszła Doliną Jaworową na Łysą Polanę, gdzie o wszystkim opowiedziała generałowi Mariuszowi Zaruskiemu, naczelnikowi Pogotowia Tatrzańskiego. Natychmiast wysłano tam ratowników, by znieśli z gór ciała. Zagadka śmierci dwóch mężczyzn i chłopca do dziś nie została rozwiązana. Kobietę podejrzewano o zatrucie koniaku, ponieważ ona go nie piła i tylko ona przeżyła. Nigdy nie udowodniono jej winy, lecz stan psychiczny Kasznicowej był bardzo zły. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią rodziny.

Nigdy nie udało się odkryć prawdy

Waleria Kasznicowa zmarła 7 lat po tragicznych wydarzeniach w Tatrach. Była jedynym świadkiem tego zdarzenia, więc na podstawie jej opowieści zostały napisane wszystkie książki o dramacie. O tym, że nie mogła przyczynić się do śmierci mężczyzn świadczy to, że poczuli się słabo, zanim podała im koniak. Sekcja zwłok wykazała, że Kazimierz Kasznica miał wadę serca i zwapnienie żył, a jego syn przejawiał już początkowe stadium choroby. Ryszard Wasserberger był zdrowy, a w czasie upadku złamał rękę. Wszyscy mieli obrzęk płuc i doszło do zatrzymania akcji serca. Możliwe, że koniak rzeczywiście był zatruty, co wytłumaczyłoby śmierć zdrowego 21-latka, lecz z pewnością Waleria o tym nie wiedziała.

Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]

Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl: 

Źródło: Onet