Tak się robi "wałki" w restauracjach w Warszawie. Wyciągają na tym więcej niż na napiwkach
Nie jest odkryciem, że sezon wakacyjny sprzyja wyjazdom, a co za tym idzie, częstszym wyjściom do lokali gastronomicznych. Choć wydawałoby się, że w tego typu miejscach panują określone zasady, w wielu restauracjach w Warszawie klient ma prawo czuć się oszukany. “Dobry wałek trzeba robić na pewniaka” - bez kozery mówią pracownicy stołecznej gastronomii i wyznają największe przekręty w swojej branży.
Oszustwa czy nieświadome błędy? Tak naciąga gastronomia latem
Jedzenie resztek po poprzednim kliencie, brak cen w menu, oszukane porcje, zaniżanie pojemności napojów alkoholowych - tego możesz spodziewać się nawet w najlepszych restauracjach, co potwierdzają raporty Inspekcji Handlowej. Niektórzy kelnerzy, barmani czy kucharze nie mają oporów, by oszukiwać klientów, nierzadko za cichym przyzwoleniem swoich pracodawców. Bywa jednak, że zwracają się przeciwko właścicielom lokali i ich kosztem zarabiają drugie tyle, co z normalnej wypłaty i napiwków.
Choć błędy mogą przydarzyć się każdemu, zwłaszcza w pierwszej pracy, w sezonie wakacyjnym, gdy częściej jadamy poza domem, istnieje większa szansa na trafienie na nieuczciwego pracownika. O “wałkach” w gastronomii otwarcie mówi pracownik warszawskiej knajpy. Zdradził, w jaki sposób możemy stracić pieniądze.
Nie ma chyba restauracji, w której nie okradałoby się właściciela i klientów – mówi Olek, który od 15 lat stoi za barem.
Czytaj więcej: Huk i nagle wyskakują z zarośli. Plażowicze w Krynicy uciekają w popłochu przed nimi
Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. "Grzechy główne" pracowników gastronomii
Napiwki, choć nieobowiązkowe, są dla wielu smakoszy i miłośników koktajli czymś oczywistym podczas wizyty w restauracji czy barze. Często się zdarza, że pracownicy gastronomii otrzymują kwoty o wiele niższe niż umowne 10% wartości naszego zamówienia. Z tego powodu jedną z najczęściej stosowanych metod na wzbogacenie się kosztem pracodawcy jest nienabijanie rachunku na kasę fiskalną.
Tabaka, jak w gastronomicznej nomenklaturze określa się duże natężenie ruchu gości przebywających na sali i w ogródku, to w ocenie nieuczciwego personelu wprost idealna okazja, by przetestować czujność klientów. Oczywiście niepisana zasada pracowników, którzy z moralnością są na bakier, obowiązuje wyłącznie w sytuacji, gdy klient płaci gotówką.
Po prostu musisz oddać tyle gotówki, ile jest nabite na twoje konto. Więc gdy jest tabaka, przygotowujesz sobie stare wydruki fiskalne. Gość płaci, kręcisz się wokół kasy, wydajesz resztę, a ty wykładasz na bar stary wydruk, gość go nie dostaje, zresztą na ogół ich to nie interesuje. Jeśli robisz to bez mrugnięcia okiem, nie ma szans, by ktoś to zauważył - objaśnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Olek.
Innym sposobem naciągaczy jest napiwek na kartę, czyli metoda oszustwa w przypadku płatności bezgotówkowej. Nieświadomy turysta nie zauważa, że do jego rachunku zostało “dobitych kilku złotych"
Różnica ląduje w mojej kieszeni - precyzuje Olek i dodaje. - W normalny dzień na wałkach wychodzi mi 100 złotych. W weekend nawet koło 300 złotych, ale są takie dni, gdy jest plaża i zgarnę pieniądze tylko za kilka browarów.
Czytaj więcej: Pojawiło się na plaży w Gdańsku i zniknęło pod wodą. Nikt nie wie, skąd się tam wzięło
Kto pracował w gastro, ten w cyrku się nie śmieje
Oczywiście doświadczenie jednego pracownika nie ma przełożenia na całą grupę zawodową — w każdej branży możemy spotkać się z oszustwami. Jedne łatwiej wykryć, inne umykają naszej uwadze, szczególnie w wakacyjnym szaleństwie. Warto jednak nadmienić, iż gastronomia nie jest wolna od patologii również po stronie pracodawców.
Praca w branży gastronomicznej przyciąga głównie młodych, bowiem jawi się jako zajęcie, które łatwo pogodzić m.in. ze studiami. Niestety brak doświadczenia zawodowego bywa wykorzystywany przez właścicieli lokali gastronomicznych, czego świadectwem są niezliczone historie byłych pracowników, którym szefowie zdążyli napsuć krwi. I tak osoby zmuszane do nielimitowanego czasu pracy i w dodatku "na czarno" szukają sposobów, by “dorobić sobie” w okresie wzmożonego ruchu, co naturalnie nie usprawiedliwia stosowania nieuczciwych praktyk kosztem klientem.