Sterwadessy Ryanaira miały łzy w oczach, a pasażerowie wiedzieli, że coś jest nie tak. Po chwili lądowali awaryjnie
Chwile grozy przeżyli pasażerowie lecący na pokładzie Ryanaira. Już chwilę po starcie wszyscy mieli wiedzieć, że z maszyną dzieje się coś złego. Napięcia nie wytrzymała nawet załoga.
Pasażerowie wtorkowego (17 października) lotu z Belfastu do Edynburga długo będą wspominać swoją podróż. Niestety nie będą to miłe wspomnienia. Relacje świadków, które trafiły do sieci, przyprawiają o gęsią skórkę.
Chile grozy, a później awaryjne lądowanie Ryanaira
Relację jednego z pasażerów feralnego lotu RK178 przekazała redakcja Belfast Live. W rozmowie z dziennikarzami pasażer przyznał, że wszyscy pasażerowie będący na pokładzie "byli świadomi, że coś jest nie tak". Napięcia miały nie wytrzymać nawet stewardessy, które klient Ryanaira opisał jako "zapłakane".
Powodem całego zamieszania miała być awaria związana z drzwiami. Nie jest do końca jasne, czy nie zostały one właściwie zamknięte, czy może rozszczelniły się podczas lotu. W sieci pojawił się już wpis innego pasażer, który twierdził, że problemy zaczęły się jeszcze przed startem. Już wtedy pilot miał przyglądać się im osobiście.
Niedługo po starcie wrócili do Belfastu
W związku z awarią błyskawicznie zapadła decyzja o powrocie na lotnisko w Belfaście. Pasażer przyznał, że choć sytuacja była napięta, to samolot nie został od razu posadzony na ziemi. Zamiast tego jeszcze przez chwilę krążył w powietrzu.
Po wylądowaniu załoga miała już zachowywać się świetnie, a pasażerów poproszono o opuszczenie pokładu. Z oświadczenia Ryanaira wynika, że jeszcze tego samego dnia udało się podstawić dodatkowy samolot, aby zabrać pasażerów z Belfastu do Edynburga.
Ryanair i szef lotniska odnieśli się do sprawy
Redakcja Belfast Live otrzymała oświadczenie irlandzkiego przewoźnika. Ryanair poinformował w nim, że doszło do "drobnych problemów technicznych z samolotem". Prawdopodobnie zawiodła czujka, która odpowiada za kontrolowanie zamknięcia drzwi.
"Z tego, co nam wiadomo, w kokpicie zapaliła się lampka awaryjna, a samolot powrócił zeszłej nocy niedługo po tym, jak wystartował. Była to lampka awaryjna ostrzegająca o wzroście ciśnienia, więc kapitan natychmiast zszedł na niższy poziom i powrócił na pełny poziom awaryjny" – przyznał w rozmowie z BBC Graham Keddie z lotniska w Belfaście.