Spóźnił się na pociąg, ale ostatecznie pojechał za darmo. O tej sztuczce w PKP mało kto wie
Gdy pasażer z Polski spóźnił się na pociąg z Berlina do Warszawy, pomyślał, że już nic nie da się zrobić. Na dworzec dotarł dużo później, niż powinien i jak przyznaje “ze swojej winy”. Z pomocą przyszedł mu jednak konduktor. Ostatecznie Polak dojechał szybko i bez żadnych dopłat do stacji docelowej. Jak? Okazuje się, że istnieje taka możliwość, o której wie zaledwie garstka pasażerów…
Polak spóźnił się w Berlinie na pociąg do Warszawy
Historia, którą podzielił się jeden z pasażerów, zaczęła się od dworca Ostbahnhof w Berlinie, gdzie Polak spóźnił się na swój pociąg do Warszawy. “Nasamym początku się śmiałem. Chyba nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Poszedłem do biura Deutsche Bahn (DB to odpowiednik polskiego PKP — red.) i wziąłem bilecik kolejkowy. Mina mi trochę zrzedła, kiedy okazało się, że przede mną jest sporo osób i czas oczekiwania na rozmowę z kasjerem wynosi ok. 45 min” - przekazał dziennikarzowi “Faktu”.
“Teraz Niemcy kupują bilety na pociągi przez internet i do obsługi pasażerów na całym dworcu była tylko jedna kasa, taki nie za duży pokoik, z trzema kasjerkami w środku. Chętnych do załatwienia czegoś w kasie było ponad 20 i wielu z nich stało na korytarzu” - powiedział turysta.
Czytaj więcej:
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Polacy w mig zakochali się w tej wyspie
Polak znalazł sprytny sposób na podróż koleją
“ Mój pociąg odszedł tuż po godz. 16.00. Następny, ostatni tego dnia do Warszawy, odchodził po godz. 18.00. Nie byłem pewien, czy uda mi się dostać do okienka, zanim ten ostatni pociąg nie odjedzie(…) Kasjerka powiedziała, że mam duży problem i ona nic nie może zrobić, bo mój bilet został kupiony w promocji bez możliwości jego przebukowania na inne połączenie. Nie mogła mi też sprzedać nowego biletu na ostatni pociąg, bo wszystkie miejscówki w systemie były zarezerwowane. Kasjerka kazała mi iść do konduktora i jego zapytać, czy w ogóle wpuści nie do pociągu”... - kontynuował Polak.
Na nic zdały się również poszukiwania innej formy przejazdu. Pasażerowi nie pasowały ani popularne autobus Flixbus, ani dzielone przejazdy BlaBlacarem. Mężczyzna postanowił więc zaryzykować…
Co zrobić jeśli nie zdążę na pociąg? O tej sztuczce w pociągu mało kto wie
“W tym samym czasie odjeżdżał ostatni pociąg do Warszawy. Postanowiłem zaryzykować i wsiąść do niego. Plan miałem taki, że najpierw wsiądę do pociągu, a dopiero potem, jak lokomotywa już ruszy, znajdę konduktora i zapytam go, czy mogę jechać dalej. Pieniądze na bilet miałem, ale wiedziałem, że to się na nic nie zda, bo nie ma już miejscówek. Tak czy inaczej, następny przystanek był dopiero we Frankfurcie nad Odrą.” - dodaje w rozmowie mężczyzna.
Czytaj więcej:
Tydzień w raju za 1200 złotych. Bajecznie tanie all inclusive w Turcji
“Zaskoczenie przeżyłem, kiedy podszedłem do niemieckiego konduktora. Pokazałem mu swój bilet. Ten spojrzał na niego i od razu powiedział, że to dokument przejazdu na poprzedni pociąg. Wyjaśniłem, że spóźniłem się na niego. Konduktor powiedział, że rozumie i że teraz tak niestety bywa, i żebym sobie poszedł do wagonu restauracyjnego albo usiadł na korytarzu i jechał dalej. Trochę się zdziwiłem, ale ponieważ było to po mojej myśli, nie protestowałem i poszedłem do WARSU. Trasę z Berlina do Frankfurtu przejechałem bez problemu. Gdy minąłem kolejowe przejście graniczne w Kunowicach, poszedłem do polskiego kierownika pociągu. Ten wyjaśnił mi, o co chodzi i czego nie powiedziała mi kasjerka w informacji DB ” - mówi Polak.
Polak mógł pojechać w PKP za darmo
“Polski konduktor wytłumaczył mi, że jego niemiecki kolega uznał, że spóźniłem się na swój pociąg z winy DB. Inaczej mówiąc, że nie zdążyłem na przesiadkę, bo jakiś inny pociąg nie dojechał na czas. Potem sprawdziłem, że tego dnia było wiele takich spóźnień. Na przykład pociąg z Monachium na Berlin-Ostbahnhof spóźnił się 12 minut. Gdybym nim jechał, to nie zdążyłbym na pociąg do Warszawy”- powiedział pasażer.
“Niemieckie koleje nie są już wzorem punktualności. W każdym razie polski kolejarz dodał, że on nie ma jak sprawdzić, czy do spóźnienia doszło z mojej winy, czy z winy DB, i w takim razie mogę kontynuować podróż na kupiony wcześniej bilet. Tyle że tracę prawo do miejscówki. Gdyby to był bilet kupiony na trasie krajowej, to kolejarz mógłby sprawdzić, czy zawiniło PKP, czy pasażer. Ale tak, to założył, że zawiniło DB i na koniec dodał, żebym usiadł sobie na korytarzu i jechał dalej. W Poznaniu sporo osób wysiadło i do Warszawy dojechałem, siedząc już w fotelu” – dodaje rozmówca.