Turysci.pl Turystyka Polacy obrabowani za granicą w biały dzień. "Po dosłownie kilku krokach od autobusu usłyszałam donośne krzyki"
fot. Marlena Kaczmarek

Polacy obrabowani za granicą w biały dzień. "Po dosłownie kilku krokach od autobusu usłyszałam donośne krzyki"

27 października 2023
Autor tekstu: Marlena Kaczmarek

Ferie zimowe to świetny czas na wyjazdy zagraniczne do cieplejszych krajów. Gdy Polskę zasypują tony śniegu, na zewnątrz szybko się robi ciemno i ogólna aura jest depresyjna, w Hiszpanii czy we Włoszech świeci słońce i napawa optymizmem. Przez wiele lat byłam pilotką wycieczek po Barcelonie właśnie w okresie feryjnym. Jednej sytuacji nigdy nie zapomnę.

Polskie grupy chętnie wyjeżdżają np. na obozy sportowe do Katalonii. Mogą wówczas trenować na zewnętrznych boiskach i korzystać z promieni słońca.

Obozy zimowe w Hiszpanii

Z roku na rok obozy sportowe w trakcie ferii cieszą się coraz większą popularnością. Drużyny piłkarskie - od najmniejszych po największe polskie kluby wysyłają podopiecznych swoich akademii na treningi za granicą. Dzieci nie tylko mogą poćwiczyć w odpowiednich warunkach na dworze, ale też poznać inne drużyny.

Zdarza się, że na takie obozy jeżdżą też rodzice. W przypadku, gdy nie uda się zebrać pełnego autokaru chętnych, żeby cena nie była zbyt wysoka, organizatorzy zapraszają dodatkowych opiekunów, by wypełnili wolne miejsca. W programie jest przewidziana całodniowa wycieczka po Barcelonie. Niestety, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.

Uwaga na złodziei w Barcelonie

W trakcie moich wycieczek standardowy plan zakładał: przejazd autobusem pod Sagradę Familię, następnie barceloński port, La Rambla, Passeig de Gracia ze słynnymi domami Gaudiego, a na końcu zwiedzanie piłkarskiej fortecy - muzeum klubu FC Barcelona i stadion Camp Nou. Tego dnia miałam wycieczkę młodych zawodników wraz z trenerami i rodzicami.

“Wysiadamy tylko na ok. 40 minut i wracamy do autokaru. Jeśli nie potrzebujecie czegoś pilnie brać ze sobą, to zostawcie w autobusie. Tutejsi złodzieje są sprytniejsi, niż może się wydawać. Nawet się nie zorientujecie, kiedy zabiorą wam portfel czy telefon. Trzymajcie torby bardzo blisko siebie, sprawdźcie, czy są zamknięte” - powiedziałam do mikrofonu podjeżdżając pod parking przy ulicy Consell de Cent nieopodal słynnej bazyliki. Te słowa okazały się jednak złą wróżbą.

Kradzież w samym sercu Barcelony

Około 60 uczestników wycieczki wysiadło z autokaru i zaczęli ustawiać się w pary. Trenerzy i rodzice stawili się na początku, w połowie i na końcu kordonu. Wszyscy gotowi. Pora ruszać pod Sagradę Familię. Mimo, że opisywana sytuacja zdarzyła się w lutym, pogoda była naprawdę dobra. Niektórzy mieli na sobie tylko bluzy, inni trzymali w rękach kurtki na wypadek wiatru. Z parkingu pod bazylikę mieliśmy ok. 8 minut spaceru, choć w praktyce z grupą schodzi na to zwykle nieco dłużej.

Po dosłownie kilku krokach od autobusu usłyszałam donośne krzyki. Wycieczka stop. Pewna mama - uczestniczka wycieczki - ze łzami w oczach podchodzi do mnie i pokazuje otwartą saszetkę typu “nerka”, którą miała zawieszoną na torsie. Mówi, że zniknął jej portfel. W środku miała 300 euro i cztery dowody osobiste - swój, męża i dwóch synów, uczestników obozu. Masz ci los. Złodzieje. A przecież dopiero co wyszliśmy z autokaru.

Ukradli dowody osobiste całej rodziny

Zaczęliśmy analizować sytuację. Rzeczywiście, w momencie, gdy grupa się ustawiała pod autokarem w pary, mijało nas dwóch mężczyzn. To prawdopodobnie oni wykorzystując moment nieuwagi kobiety wyjęli jej portfel z saszetki. “Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało. Nie poczułam. Przysięgam!” - tłumaczyła mi się zdruzgotana turystka. “Skupiłam się na tym, żeby Maks i Tymek* wyszli z autokaru i ustawili się w parę, a ci mężczyźni musieli mi wtedy zabrać portfel”. “Nic więcej nie zginęło?” - zapytałam. “Nic, to był ułamek sekundy” - usłyszałam odpowiedź.

Dwóch trenerów i jeden rodzic zaczęli sprawdzać pobliskie śmietniki - być może złodzieje wyjęli pieniądze i wyrzucili portfele i dokumenty żeby nie zostawiać za sobą śladów. Niestety, wszystko przepadło.

Wieczorem po wycieczce pojechaliśmy na komisariat policji. Funkcjonariusz spisał zeznania, wypytał o dokładne miejsce, w którym skradziono portfel, wypisał karteczkę potwierdzającą brak dokumentów w razie kontroli na granicy i puścił nas wolno. Dokumentów dotychczas nie odnaleziono.

*Imiona zostały zmienione na potrzeby tekstu.

Stalowe nerwy polskiej stewardessy Wizz Aira uratowały nocny lot do Warszawy. “Może pani złożyć skargę…”
Kazał stewardessie sprawdzić wszystkie bagaże. "Uważają się za mądrzejszych i cwanych, nie płacą, a korzystają"
Obserwuj nas w
autor
Marlena Kaczmarek
Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@turysci.pl
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy