Pilny komunikat dla mieszkańców i turystów odwiedzających Warszawę. "Nikt nad tym nie panuje"
O tym, że dzieje się coś niepokojącego mieszkańcy stolicy informują na osiedlowych grupach od tygodni. Podejrzenie, że nie mówimy o sytuacji naturalnej, potwierdza wspólny komunikat Głównego Inspektora Sanitarnego i Głównego Lekarza Weterynarii, który dotyczy zwiększonej liczby padnięć ptaków z rodziny krukowatych. Okazuje się, że śmierć ptaków może być związana z wirusem Gorączki Zachodniego Nilu.
Masowe umieranie ptaków w Warszawie
Zwiększona śmiertelność ptaków dzikich, przede wszystkim z rodziny krukowatych (wrony, kawki, sroki), na terenie Warszawy odnotowywana jest od połowy lipca 2024 roku. Padłe ptaki – szczególnie wrony siwe – znajdywane są w różnych dzielnicach. Mieszkańcy już od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych alarmowali, że z ptakami dzieje się coś niepokojącego – mają problemy neurologiczne, przewracają się, są “jak w transie”. Często znajdywane były w stanie agonalnym.
Pierwsze badania wykluczyły m.in. rzekomy pomór drobiu (choroba Newcastle) i ptasią grypę. Najnowsze informacje wskazują, że w pobranych od zwierząt próbkach po rozszerzonym badaniu toksykologicznym stwierdzono obecność wirusa Gorączki Zachodniego Nilu. Materiał pobrano od osobników z Ochoty, Mokotowa, Bielan, Pragi Północ i Pragi Południe.
"W pięciu z siedmiu próbek pochodzących od wron siwych przekazanych do badania w PIW – PIB w Puławach w dniu 29 lipca 2024 roku z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Warszawie, stwierdzono obecność materiału genetycznego wirusa Gorączki Zachodniego Nilu” – czytamy w oficjalnym komunikacie GIS i Głównego Lekarza Weterynarii z 13 sierpnia 2024 roku.
Tego samego dnia informacje pojawiły się na stronie stołecznego ratusza. Władze apelują, żeby nie dotykać i nie podnosić zwierząt. Jeżeli zaobserwujemy ptaka, który wykazuje objawy choroby, jest osowiały, ma problemy z poruszaniem się lub nie reaguje na zagrożenie, należy zgłosić to do Ekopatrolu pod numerem 986. Martwe jednostki można zgłosić zarządcy danego terenu, Miejskiemu Centrum Kontaktu 19115 lub straży miejskiej.
Czytaj także: Niemcy zamykają przejście graniczne z Polską. Pilne ostrzeżenie dla turystów
Ludzie próbują pomagać ptakom
Jak informuje portal Noizz, niektórzy mieszkańcy stolicy próbują pomagać ptakom, a na grupach w mediach społecznościowych wymieniają się doświadczeniami. Mężczyzna z Bielan opowiada serwisowi, że „sprawa trwa już kilka tygodni” i regularnie słyszy od znajomych, że znajdują martwe ptaki.
“Z jednej strony mamy komunikaty, by ptaków nie dotykać, z drugiej ludzie wożą je do azylu, transportując w prywatnych samochodach lub taksówkach. Mam wrażenie, że nikt nad tym nie panuje” – dodaje.
Warto jednak podkreślić, że jeszcze kilka dni temu oficjalnie nie było wiadomo, o jakiej chorobie mówimy. Teraz jednak lepiej zachować szczególną ostrożność. "W przypadku wystąpienia podejrzenia zakażenia wirusem Gorączki Zachodniego Nilu u człowieka, należy bezwzględnie skierować pacjenta do lekarza specjalisty chorób zakaźnych. W Polsce dostępna jest diagnostyka molekularna wirusa (Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni), a także badania serologiczne przeciwciał we krwi” – informuje stołeczny ratusz.
Pomimo tego, że “ryzyko objawowych zakażeń u ludzi na terenie naszego kraju należy uznać za niskie”, zaleca się, by osoby postronne nie dotykały padłych ptaków. Ci, którzy mają zawodowo kontakt z ptactwem, powinni zachować szczególne środki ostrożności, używać jednorazowych rękawiczek, masek i okularów ochronnych.
Gorączka Zachodniego Nilu – co to za choroba?
Gorączka Zachodniego Nilu to wirusowa choroba odzwierzęca. Wirus nie przenosi się między ludźmi, nie można zakazić się przez kaszel, kichanie, dotyk. Na szczęście u większości ludzi (80 proc.) zakażenie wirusem Gorączki Zachodniego Nilu ma przebieg bezobjawowy. Objawy występują tylko u ok. 20 proc. zakażonych pacjentów.
Łagodna postać choroby charakteryzuje się nagłym początkiem z gorączką, bólami głowy, pleców, mięśni, czasami nudnościami, wymiotami, bólami brzucha i biegunką. U części pacjentów może wystąpić wysypka odropodobna lub grudkowa. Ostre objawy trwają 3-10 dni, ale dolegliwości bólowe i zmęczenie mogą utrzymywać się kilka tygodni. W przypadku wystąpienia niepokojących objawów należy niezwłocznie skontaktować się z lekarzem.
Jak czytamy w komunikacie na stronie gov.pl: “Najlepszym sposobem zapobiegania zakażeniem tym wirusem jest eliminacja owadów krwiopijnych ze środowiska oraz zmniejszenie ekspozycji na ukąszenia owadów krwiopijnych w wyniku stosowania indywidualnych środków ochrony”.
Warto dodać, że od początku 2024 roku na terenie Unii Europejskiej odnotowano 72 przypadki zakażenia zwierząt wirusem gorączki Zachodniego Nilu. Najwięcej zakażeń dotyczyło terytorium Włoch (33), Hiszpanii (8), Niemiec (8) oraz Austrii (7).
Wiele wskazuje jednak na to, że chorować zaczynają również ludzie. W lipcu 2024 roku Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób wydało ostrzeżenie.
“Przypadki Gorączki Zachodniego Nilu najczęściej obserwowane są w Afryce oraz Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Teraz wirus został wykryty u komarów w prowincji Chieti we Włoszech. Przypadki zakażeń ludzi pojawiły się w Sewilli w Hiszpanii oraz w Modenie we Włoszech. W ostatnim czasie ECDC odnotowało 713 lokalnych przypadków zakażenia i 67 zgonów” – pisaliśmy w serwisie turysci.pl.
Czytaj więcej: Od Bałtyku, aż po Zakopane. Nowy, niepokojący trend wśród turystów. “My nie dyskryminujemy”