Pięć słów Justyny Kowalczyk mówi wszystko. Wpis o Kacprze Tekielim porusza do głębi
Justyna Kowalczyk-Tekieli mimo zakończenia kariery pozostaje jednym z najbardziej lubianych i najpopularniejszych polskich sportowców. Niestety na początku roku sportsmenka przeżyła rodzinną tragedię. W Szwajcarii straciła męża.
Do tragicznego wypadku doszło 17 maja na zboczach szczytu Jungfrau w Szwajcarii. Podczas zejścia ze szczytu wybitny alpinista prawdopodobnie znalazł się na tzw. desce śnieżnej. Chwilę później porwała go lawina.
Justyna Kowalczyk-Tekieli wspomniała męża. To już pół roku bez niego
W piątek 17 listopada na oficjalnym profilu Justyny Kowalczyk w mediach społecznościowych pojawił się poruszający wpis. Sportsmenka w kilku słowach przypomniała o tym, że już od sześciu miesięcy musi radzić sobie bez męża.
"Pół roku. Brakuje Go w każdym oddechu" – napisała była biegaczka narciarska i multimedalistka olimpijska. Do wpisu dołączyła również zdjęcie Kacpra Tekieliego. Fotografia nie jest czarno-biała, a kolorowa i pokazuje uśmiechniętego i pełnego życia alpinistę. Takiego z pewnością wszyscy chcą go zapamiętać.
Kacper Tekieli upamiętniony w wyjątkowy sposób
Choć Tekieli nie zginął w Tatrach, to właśnie z tymi górami był związany przez znaczną część swojego życia. Dlatego Justyna Kowalczyk, a także "ludzie gór" postanowili, że zostanie on upamiętniony na ich zboczach. 23 września na Symbolicznym Cmentarzu pod Osterwą odsłonięto tablicę upamiętniającą wybitnego sportowca.
"Mój Mąż był osobą skromną i daleką od megalomanii, jednak uznałam, że w ten sposób pamięć o Nim i przede wszystkim o Jego fantastycznych górskich wyczynach powinnam uczcić. Jestem z Niego ogromnie dumna" – pisała na chwilę przed odsłonięciem tablicy Justyna Kowalczyk-Tekieli.
Tekieli zginął w górach, które kochał
Góry dla Kacpra Tekieliego były całym światem. Jak wspominała jego żona, spędzał w nich ok. 250 dni w roku. Był pionierem wyznaczającym wiele nowych przejść. Uchodził za wybitną jednostkę nie tylko polskiego, ale i światowego alpinizmu. Jednym z jego największych osiągnięć był podwójny trawers Matterhorn, którego dokonał w 2019 roku.
Grubymi zgłoskami zapisał się również na kartach tatrzańskiej historii. To właśnie do niego należy rekord w czasie zdobycia Wielkiej Korony Tatr. W 2020 roku zdobył wszystkie 14 wierzchołków w zaledwie 37,5 godziny. Wcześniejszy rekord należał do Alicji Paszczak i wynosił 49 godzin i 15 minut.