Kryzysowe lato pod Giewontem. Atrakcyjne zarobki nie kuszą pracowników
Sezon wakacyjny w polskich górach powoli się rozkręca. W Tatrach nie tylko znajdzie się miejsce dla turystów, ale też dla obsługi. Jak się okazuje, w Zakopanem i okolicach można napotkać wiele wakatów.
- To nie jest problem tego sezonu. Nam w Zakopanem przynajmniej od roku drastycznie brakuje osób w gastronomii, jak i hotelarstwie - powiedział w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim Łukasz Filipowicz z pensjonatu “Fian”.
Duża liczba ogłoszeń o pracę w górach
Jak czytamy na łamach Tygodnika Podhalańskiego, “w Zakopanem liczba kwater wzrosła o 160 procent w porównaniu do stanu sprzed dwóch lat. W Białce Tatrzańskiej o 200 procent”. Z tego powodu brakuje też rąk do pracy. Nowe noclegownie muszą zostać obsłużone, a z tym jest wyraźny problem.
Brakuje przede wszystkim sprawdzonych sezonowych pracowników. - Ci, co przychodzą z ogłoszeń, to dramat. Miałem dziewczynę, która przyjechała z północnej Polski. Przespała się. Następnego dnia pięć godzin siedziała "na smartfonie". Po czym mi powiedziała, że to praca nie dla niej, spakowała się i wyjechała. Najlepsi pracownicy to ci z polecenia - dodał Filipowicz.
Możliwe zarobki w Zakopanem
Dariusz Galica z agencji Jointsystem podkreślił, że sytuacja na rynku pracy w Zakopanem uległa poprawie. Pracodawcy pracownikom sezonowym oferują legalną pracę z ubezpieczeniem, niektórzy mogą liczyć na nocleg i wyżywienie.
Jak podaje Tygodnik Podhalański, “minimalna stawka za godzinę to 20 zł na rękę, od 1 lipca 21 zł. To oficjalnie. Jednak przeciętnie w branży dostaniemy 16 zł za godzinę na rękę. Kucharz, personel wykwalifikowany zarabia już od 30 zł (w górę) na rękę za godzinę. Najwyraźniej dla niektórych przyjeżdżających to oferta nie do przyjęcia”.
Brak wsparcia ze strony miasta
Jak informuje Dariusz Galica, miasto ani urząd pracy nie organizują wsparcia dla pracodawców. - Nie robią akcji, by na sezon ściągnąć dodatkowych pracowników, np. studentów. Tacy młodzi ludzie z pewnością by na te dwa-trzy miesiące z chęcią przyjechali pod Tatry, żeby sobie popracować. Można by im zapłacić nawet wyższe stawki ze względu na cięższą pracę w szczycie sezonu - powiedział w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim.