Zdradziła, jak wygląda kontrola policji w hotelach. Właściciela obiektu wyjawiła szczegóły. W głowie się nie mieści
Z tego artykułu dowiesz się:
-
jak przebiegają kontrole obiektów
-
dlaczego takie kontrole są przeprowadzane
-
kto zdaniem przedsiębiorców powinien ponosić odpowiedzialność
Hotel jest miejscem, w którym obecnie przebywać mogą jedynie osoby w podróży służbowej. Obowiązek weryfikacji celu wyjazdu spoczywa na właścicielach, którzy w każdej chwili mogą spodziewać się kontroli policji.
Hotel pod kontrolą policji
Decyzją rządu hotele, pensjonaty i inne miejsca noclegowe pozostają zamknięte od 7 listopada. Jak już zdążyli jednak zapowiedzieć ministrowie, taki stan rzeczy potrwa przynajmniej do końca ferii zimowych, czyli 17 stycznia. Polacy jednak zawsze znajdą sposób na obejście zakazów, o czym pisaliśmy wcześniej.
Właścicielka jednego z hoteli, która pierwszą kontrolę policji, zdradziła w rozmowie z Wirtualną Polską, w jaki sposób przebiega taka wizyta. Jak twierdzi, trudno oczekiwać, że kontrole przyniosą konkretne rezultaty, jeśli będą wyglądać w taki sposób.
– W późnych godzinach wieczornych zauważyłam, że policjant wchodzi do hotelu. Chodził w holu, rozglądał się, w końcu podszedł do recepcji. Zaczął pytać recepcjonistkę, czy mamy gości, jak te rezerwacje wyglądają. Nie poprosił, by właściciel przyszedł i z nim porozmawiał. Sama musiałam wyjść z inicjatywą – opowiada.
Funkcjonariusz prowadzący kontrolę poprosił również o wzór wypełnianego przez gości oświadczenia o podróży w celach służbowych oraz zapytał, czy na miejscu funkcjonuje basen. Jak twierdzi właścicielka, hotelarze najbardziej obawiają się łapania za słówka osób pracujących na recepcji.
– Nasi pracownicy są bardzo zestresowani, bo wystarczy, że powiedzą policjantowi tylko "tak mamy gości" i nie doprecyzują, że wszelkie rezerwacje dotyczą podróży służbowych, a cały obiekt może ponieść katastrofalne konsekwencje – mówi.
Polacy wyjeżdżają na "służbowe wakacje"
Polacy w celu obejścia przepisów wyjeżdżają na wypady np. w góry, po prostu deklarując, że przyjechali "służbowo", nawet jeżeli towarzyszy im cała rodzina. Nie podoba się to wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi, który zapowiedział kontrole w hotelach w celu sprawdzenia stopnia przestrzegania restrykcji .
– Inaczej (hotelarze) muszą się liczyć nie tylko z mandatami, z karami finansowymi, ale także zawieszeniem pomocy, która opiewa łącznie na kwotę ok. 40 mld zł – straszył Gowin.
Agata Wojtowicz, szefowa Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, w rozmowie z INNPoland poinformowała, że konsultowała sprawę z prawnikami. Jest ona niemal pewna, że odpowiedzialność za fałszywy wyjazd służbowy powinna ponosić osoba, która się na niego decyduje.
– Hotelarz nie ma prawa ani obowiązku sprawdzać w jakim celu gość przyjechał. Gość podpisuje oświadczenie i to daje zabezpieczenie pensjonatowi czy innej placówce. To nie na hotelu spoczywa odpowiedzialność za klientów. Odpowiedzialność powinien ponieść gość, który zaplanował sobie podróż. Tak wygląda to z punktu widzenia prawa – mówi Wojtowicz.
– Rząd stworzył prawo, które można obchodzić i łamać. Po co taka legislacja? Ani z koronawirusa, ani z przepisów PiS rodzinne firmy nie ugotują zupy dla swoich dzieci. Jeśli ktoś z pokojami gościnnymi ma wybór: ominę przepis i będę miał jak rodzinę nakarmić, to to zrobi. Straszne, że rząd w ogóle zmusza do podejmowania takich decyzji – dodaje.
Źródło: InnPoland