Żywioł ruszył prosto na plażę i kempingi. Ludzie uciekali w strojach kąpielowych
Szczyt sezonu wakacyjnego w wielu popularnych kurortach nie należy do udanych. Przez Europę przetacza się właśnie kolejna fala upałów. Niestety w wielu miejscach dochodzi do niszczycielskich pożarów.
W poniedziałek 14 sierpnia chwile grozy mogli przeżyć wczasowicze wypoczywający na pograniczu hiszpańsko-francuskim. W należącym do Francji regionie Pireneje Wschodnie wybuchł pożar, który błyskawicznie ruszył w kierunku kempingów i morza.
Pożar we Francji. Ludzie uciekali w strojach kąpielowych
Ogień pojawił się w okolicy miasteczka Saint-Andre w poniedziałek wieczorem. Jak relacjonują świadkowie, po przekroczeniu linii Pirenejów zaczął błyskawicznie się przemieszczać. Zachował się jednak nietypowo, ponieważ ruszył w kierunku morza, gdzie zaskoczył plażowiczów.
Jak podaje "Independent" pożar zastał wiele osób wracających z plaży na pobliskie kempingi. Ludzie zaczęli uciekać w bezpieczne miejsce w samych strojach kąpielowych. W sumie konieczna była ewakuacja ponad trzech tysięcy osób. Na szczęście żaden z mieszkańców ani turystów nie został ranny.
500 hektarów objętych pożarem we Francji
Do akcji błyskawicznie wkroczyli strażacy. Z żywiołem, który szalał m.in. na czterech kempingach, walczyło ok. 650 funkcjonariuszy. Niestety 17 z nich doznało niewielkich obrażeń.
Warunki gaszenia nie były łatwe. Żywioł szalał na 500 ha, a w jego rozprzestrzenianiu pomagał silny wiatr, którego porywy dochodziły nawet do 180 km/h. Mimo tego strażakom udało się zapanować nad ogniem i ugasić go.
Mieszkańcy regionu czegoś takiego jeszcze nie widzieli
W rozmowie z lokalnymi mediami, a także dziennikarzami "Independent" wypowiedziało się wiele osób zamieszkujących Saint-Andre i okolice. Wszyscy przyznawali zgodnie, że takiego żywiołu nie widzieli jeszcze nigdy.
– Przyspieszył, gdy przeleciał nad Pirenejami, uderzył w płaską równinę Roussillon, kierując się prosto na nas. Wszyscy jesteśmy przerażeni, ponieważ spłonęła cała wioska i wszystkie kempingi wokół niej – przyznał Steven Brady, Brytyjczyk mieszkający w regionie Roussillon.
– Przeszedł jak mini huragan. Płomienie buchały wszędzie... to było straszne. Przeciętne pożary zdarzają się tutaj dość często, ale to było coś, co mogło być absolutną katastrofą – dodał.