“Znalazłam się w oku dziecięcego cyklonu na pokładzie samolotu”. Nikt nie chciałby być na miejscu pasażerki
Podróżowanie samolotem nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Często towarzyszy temu stres związany z pakowaniem, kontrolą bezpieczeństwa na samym lotnisku czy znalezieniem odpowiedniej bramki. Zdawać by się mogło, że gdy już rozsiądziemy się wygodnie w fotelu, wszelkie troski powinny odejść na bok. Nic bardziej mylnego.
Jedna czytelniczka napisała list do redakcji portalu Turyści.pl, w którym opisała sytuację, do jakiej doszło w samolocie. Przez cały lot nie mogła zmrużyć oka. Wszystko przez hałasujące obok dzieci.
Polka poleciała do Turcji z Berlina
W poniedziałek 30 października nasza czytelniczka wybrała się w podróż do Adany, ok. 500 km na południe od stolicy Turcji, Ankary. Kobieta pojechała na lotnisko w Berlinie, by stamtąd wsiąść w samolot lecący do Stambułu, a następnie po ok. dwóch godzinach oczekiwania na lotnisku złapać przesiadkę do miejsca docelowego. Tego odcinka trasy długo nie zapomni.
Lot z portu Stambuł-Sabiha Gökçen na lotnisko w Adanie zaplanowany był na 21:35 i miał potrwać ok. 1,5 godziny. “Byłam po całym dniu podróży z Polski do Berlina, a następnie leciałam przez pół Europy. Marzyłam tylko o tym, by się zdrzemnąć na pokładzie” - czytamy w otrzymanej wiadomości. “Początkowo wszystko szło zgodnie z planem - pierwszy lot, przesiadka, znalezienie odpowiedniego gate’a. Komplikacje zaczęły się jednak na pokładzie” - dodaje kobieta.
Była otoczona dziećmi w samolocie
“Leciałam liniami Turkish Airlines, bilety nie były tanie. Dostałam miejsce przy korytarzu, co akurat bardzo mi odpowiadało, bo mogłam wyciągnąć nogi” - opisuje pasażerka. “Podjechałam do samolotu pierwszym autobusem, więc gdy usiadłam, nie było nikogo wokół. Dopiero po kilku minutach przybyli kolejni pasażerowie” - dodaje.
Jak się okazało, na miejscu środkowym obok kobiety usiadł na oko 3-letni chłopczyk z tatą, a rząd przed nią zajęły dwie małe dziewczynki wraz z opiekunką, najprawdopodobniej babcią. “Cała trójka była bardzo ożywiona mimo później pory. Stwierdziłam jednak, że skoro ktoś nad nimi czuwa, to nie powinno być aż tak źle. Na ogół lubię dzieci” - kontynuuje swoją wypowiedź.
“Znalazłam się w oku dziecięcego cyklonu na pokładzie samolotu”
“Wszystko zaczęło się tuż po starcie. Dzieci najwyraźniej wcześniej się nie znały, ale chwilę po wzbiciu się w powietrze, zaczęły wymieniać się zabawkami. Towarzyszył temu coraz głośniejszy chichot. Ku mojemu nieszczęściu dziewczynki z chłopcem tak się zakolegowali, że zaczęli… skakać po siedzeniach i przechodzić z jednego rzędu nad drugi, depcząc po fotelach. Moja wiara w opiekunów bardzo szybko zgasła. Nic sobie z tego nie robili” - opisuje kobieta.
“W pewnym momencie dzieci tak głośno zaczęły się śmiać i dokazywać, że pobudziły dosłownie wszystkich pasażerów siedzących nieopodal. Każdy miał markotną minę i puszczał nienawistne spojrzenia w stronę dorosłych, którym najwyraźniej pisk i wrzask nie przeszkadzał. Znaleźliśmy się w oku dziecięcego cyklonu na pokładzie samolotu!" - opisuje rozżalona kobieta.
"W pewnym momencie pięć lub sześć osób nie wytrzymało i zaczęli uciszać dzieci posyłając w ich stronę wysyczane “ciiii”. Nic to jednak nie dało. Półtorej godziny później dolecieliśmy do celu. Mimo, że była już 23.00, dzieci miały nadal w sobie bardzo dużo wigoru, opiekunowie nie przejmowali się ich zachowaniem, a my - poszkodowani i zmęczeni nieustannym piskiem i wrzawą pasażerowie - mieliśmy po prostu dość” - kończy pasażerka.