Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Polska > W fatalnych warunkach zabrał w góry trzy córki. Do ratowników dzwonił tuż przed wejściem na szlak
Klaudia Zawistowska
Klaudia Zawistowska 04.12.2023 08:43

W fatalnych warunkach zabrał w góry trzy córki. Do ratowników dzwonił tuż przed wejściem na szlak

Akcja ratunkowa
Fot. GOPR

Południe Polski od kilku dni zmaga się z prawdziwym atakiem zimy. W górach szaleją śnieżyce, którym towarzyszy bardzo silny wiatr. Liczne ostrzeżenia, a nawet rozmowa z ratownikami nie zatrzymała jednak turysty w Bieszczadach.

Mieszkaniec Podkarpacia w sobotę 2 grudnia, mimo alertów drugiego i trzeciego stopnia, postanowił zabrać w góry trzy córki. Życie ojca i dziewczynek uratowała niepozorna rzecz.

Fatalne warunki w Bieszczadach go nie zatrzymały

Weekend w górach upłynął pod znakiem intensywnych opadów śniegu. Fatalnie było również na lotnisku w Krakowie, gdzie na kilka godzin wstrzymano ruch samolotów. Jeszcze przed weekendem w mediach społecznościowych i sieci nie brakowało ostrzeżeń, aby nie wychodzić w góry.

To jednak nie powstrzymało mieszkańca Podkarpacia, który wraz z trzema córkami w wieku 10, 11 i 14 lat ruszył w kierunku popularnej Chatki Puchatka. Co ciekawe, mężczyzna doskonale wiedział, jakie warunki czekają go na szlaku. Jeszcze przed wyjściem zadzwonił do ratowników GOPR, którzy stanowczo odradzili mu ruszanie w góry.

Po wycieczce mieli złapać stopa

W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" o szczegółach zdarzenia opowiedział Zdzisław Dębicki, dyżurny ratownik Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Mężczyzna z córkami w góry ruszył ok. godziny 10 rano w sobotę. Rodzina była dobrze przygotowana – wszyscy byli w ciepłych ubraniach. Posiadali również rakiety śnieżne. Po dojściu do Chatki Puchatka chcieli zejść czarnym szlakiem, złapać stopa i wrócić do samochodu. Jednak wycieczka bardzo szybko zmieniła się w walkę o przetrwanie.

– Po kilku godzinach marszu okazało się, że dziewczynki opadły z sił, stracili orientację i nie mogą dojść do Chatki Puchatka. O 16.20 ojciec zadzwonił do GOPR-u – powiedział Dębicki. Dodał, że warunku na Połoninie Wetlińskiej, gdzie znajdowała się rodzina, były fatalne. Wiał silny wiatr, padał deszcz, a dalszy marsz utrudniał śnieg.

Dziewczynki z hipotermią zwiezione ze szlaku. Walka trwała wiele godzin

Ratownikom udało się bardzo szybko ustalić miejsce, w którym rodzina czekała na pomoc. Wszystko dzięki aplikacji Ratunek, którą posiadał ojciec dziewczynek. Za jej pomocą przesłał on goprowcom dokładną lokalizację. Chwilę później zaczęła się walka z czasem.

Na pomoc rodzinie ruszyły ekipy z Ustrzyk Górnych i Cisnej. W kierunku poszkodowanych wyszli również ratownicy mieszkający w Wetlinie. Pierwsi ratownicy do rodziny dotarli ok. 17:30. Okazało się wówczas, że jedno z dzieci jest w złym stanie. Chwilę później objawy hipotermii pojawiły się u drugiej z dziewczynek. Ekipa, która dotarła na miejsce jako pierwsza, zajęła się ogrzaniem dzieci, do momentu dotarcia na miejsce pozostałych członków GOPR.

Następnie zaczęła się walka z naturą. Dzieci były transportowane na dół na specjalnych saniach, które ciągnęły skutery śnieżne. Niestety z powodu grząskiego śniegu pojazd zapadał się w błocie, które znajdowało się pod spodem. Ostatecznie rodzina do Wetliny została zwieziona o północy, jednak akcja ratunkowa zakończyła się ok. godziny 2-3 w nocy, kiedy to ratownicy zwieźli ze szlaku cały sprzęt.

– Trudno zrozumieć, dlaczego ten pan w takich warunkach wyszedł z dziećmi w góry. Pytaliśmy go o to, ale jego wyjaśniania były bardzo mętne. To mieszkaniec Podkarpacia, więc można sądzić, że powinien mieć jakieś wyobrażenie o warunkach w górach – podsumował Zdzisław Dębicki.