Sprawdzili, jakie ceny są nad niemieckim Bałtykiem. „Każdy wie, na co się decyduje"
„Paragony grozy" zatrzęsły Internetem. Redaktor portalu money.pl Mateusz Madejski sprawdził, na jakie ceny należy się przygotować decydując się na wyjazd nad niemieckie morze. Wynik może być zaskakujący.
W sezonie letnim masowo w mediach społecznościowych pojawiają się „paragony grozy" znad polskiego morza. Heringsdorf znajduję się niedaleko polskiej granicy, jednak łatwo można tam poczuć różnicę w cenach.
Czy w Niemczech są „paragony grozy"?
Jak przekazał redaktor portalu money.pl, już pierwszym zaskoczeniem były ceny za parkowanie - na największym w mieście parkingu piętrowym godzina kosztuje 1 euro (ok. 4,5 zł).
Jeżeli chcemy jednak zostawić samochód bliżej plaży, można skorzystać z prywatnego miejsca w cenie 2 euro (ok. 9 zł) za godzinę. Dla porównania prywatny parking w Międzyzdrojach dość daleko od centrum, kosztował tego samego dnia 10 zł.
Będąc nad morzem koniecznie trzeba zjeść lody - w lodziarni na najdłuższym molo w Niemczech jedna gałka kosztuje 1,20 euro, czyli ok. 5,40 zł. Natomiast lody włoskie w innej lodziarni kosztowały najtaniej 1,50 euro (6,75 zł), a najdrożej 3,50 (15,75 zł).
Dla porównania lodziarnia na molo w Międzyzdrojach oferuje małe lody włoskie za 8 zł, a duże - za 10 zł. Można więc powiedzieć, że w tej kwestii mamy remis - małe lody są tańsze w Niemczech, a duże - w Polsce.
W Niemczech próżno szukać smażalni podobnych do tych w Polsce. Natomiast w nadmorskiej knajpie za sporą kanapkę z rybą dziennikarz zapłacił 3,50 euro (ok. 6,70 zł). Natomiast zupa rybna na molo to koszt 4,9 euro, czyli niecałe 22 zł.
Natomiast w lepszych restauracjach bratheringe, czyli tradycyjne niemieckie danie z marynowanego smażonego śledzia, razem z sałatą kosztowało 9,80 euro, czyli ok. 43 zł. Filety w tej samej restauracji kosztowały od 17 do 18 euro, więc nawet ponad 80 zł.
W tamtejszych restauracjach jednak podaje się ceny gotowych dań, nie cenę za 100 gramów, z czym można bardzo często spotkać się w Polsce i powoduje tym samym zaskoczenie u klientów. Prawdopodobieństwo pojawienia się „paragonu grozy" jest zatem mniejsze.
- Każdy wie, na co się decyduje, menu są wystawione w widocznych miejscach. Poza tym, ceny w Heringsdorfie są niższe niż w dużych miastach - mówi w rozmowie z redaktorem money.pl jeden z właścicieli restauracji, porównując miasto do Berlina czy Monachium.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
Możesz dostać drakońską karę i kwarantannę wyjeżdżając do naszych sąsiadów
Nagłe wystąpienie wicepremiera. Padły słowa o czwartej fali pandemii
Źródło: Money.pl