“Spora przesada”. Bieszczady po sezonie zszokowały turystów, nie jest dobrze
O tym, by udać się na jesieni w góry, pomyślało wielu Polaków. Ci, którzy wybrali Bieszczady i spodziewali się niskich cen, spotkali się ze sporym rozczarowaniem. - Ja rozumiem, że ceny idą w górę, ale na Boga, ile można - skarżył się w rozmowie z Wirtualną Polską pan Robert.
Cena obiadu nad Soliną
Pogoda we wrześniu dopisała Polakom. W weekend słupki rtęci w Bieszczadach pokazały ok. 26 st. C. Jak podaje Wirtualna Polska, obecnie na górskich szlakach nie brakuje turystów, jednak co ciekawe, w restauracjach panują raczej pustki.
Niektóre knajpy czy bary zamknęły się wraz z końcem sezonu letniego, a lokale, które są jeszcze otwarte, proponują dość wysokie ceny. Przykładowo dwudaniowy obiad w pobliżu Soliny kosztuje minimum 80 zł.
Turyści narzekają na drożyznę w Bieszczadach. Wolą gotować sami
“Do restauracji nawet nie wchodzimy. Gotujemy sami w mieszkaniu, które wynajęliśmy. Te ceny to jakieś kosmiczne nieporozumienie (...). Raz wybraliśmy się do restauracji. Jedno danie główne to koszt około 50 zł i to za osiem pierogów. Ok, to duże pierogi, ale wciąż. Spora przesada” - powiedziała portalowi WP jedna z turystek.
Z kolei para z Krosna, która zdecydowała się na wypoczynek w Bieszczadach, za obiad zapłaciła o wiele więcej. - Zamówiliśmy pierogi, pstrąga i nuggetsy z frytkami plus właśnie woda. Rachunek wyniósł nas 190 zł. Więcej już do restauracji nie chodziliśmy” - wyjawiła para.
Przedsiębiorcy w Bieszczadach załamują ręce
Właściciele lokali gastronomicznych czy stoisk otwarcie mówią, że turystów przybywa do Bieszczad zdecydowanie za mało, a jeśli już są, to nie zostawiają dużo pieniędzy. “To nasz koniec” - przyznał w rozmowie z serwisem pan Stanisław, właściciel budki z lodami i goframi nad Soliną. Goście wolą przyjeżdżać na jeden dzień, by zaoszczędzić na noclegu, bo zwyczajnie lokalne ceny ich odstraszają. Drożej jest nie tylko w restauracjach, ale i w komunikacji miejskiej.
Za: Wirtualna Polska