Spacerowała z niebezpiecznym psem po plaży w Gdyni. "Czy naprawdę musi dojść do tragedii"
Kwestia wprowadzania psów na plażę od lat budzi wiele kontrowersji. Do podziału zdań dochodzi nawet w gronie miłośników czworonogów. W Gdyni wątpliwości wzbudził jednak nie tylko fakt, że kobieta z amstaffem pojawiła się na plaży, ale że spacerowała z nim w pobliżu placu zabaw.
Wstęp na niektóre plaże z pupilami jest zabroniony, jednak w innych miejscach samorządy nie zdecydowały się na takie posunięcie. Jednym z miejsc, gdzie czworonogi mogą towarzyszyć właścicielom podczas spacerów, jest plaża w Gdyni. To właśnie tutaj doszło do kontrowersyjnej sytuacji.
Kobieta z amstaffem bez kagańca na plaży w Gdyni
Z redakcją Trójmiasto.pl skontaktowała się oburzona czytelniczka Karolina. Kobieta chciała podzielić się z czytelnikami serwisu potencjalnie niebezpieczną historią, która miała miejsce na plaży w Gdyni.
Podczas weekendu nad brzegiem Bałtyku pośród wielu spacerowiczów pojawiła się również kobieta z psem. Być może jej obecność nie wywołałaby tak dużego zamieszania, gdyby nie fakt, że na smyczy prowadziła amstaffa. Jest to duży i umięśniony pies, który bywa agresywny, jeżeli właściciele nie opiekują się nim w odpowiedni sposób.
Dodatkowym problemem był fakt, że zwierzę nie miało kagańca, a właścicielka spacerowała z nim w pobliżu placu zabaw. W tym czasie bawiły się tam małe dzieci, na które pies dynamicznie reagował.
Oburzona czytelniczka o sytuacji nad Bałtykiem
Z relacji kobiety wynika, że właścicielka miała problemy z utrzymaniem psa na smyczy. "Nie tylko weszła na plażę, ale też chodziła po placu zabaw. Pies ją szarpał, chciał podbiegać do dzieci, bo – jak to na pełnym placu zabaw – było tam dużo bodźców i cały czas coś się działo" – relacjonowała czytelniczka.
Właścicielka psa miała ignorować wszelkie komentarze i uwagi, które w jej stronę kierowali inni spacerowicze. Odpowiadała, że pies jest młody, spokojny, a także niegroźny.
Amstaffy nie są uznawane za rasę agresywną
W polskim prawie istnieje lista raz psów uznawanych za agresywne. Na ich hodowlę potrzebne jest odpowiednie zezwolenie. W spisie tym znajduje się m.in. rottweiler, owczarek kaukaski, czy pit bull. Nie znajdziemy tam jednak amstaffa.
Choć polskie prawo nie wymaga zezwolenia na posiadanie psa tej rasy, to w przeszłości już nie raz dochodziło do groźnych ataków tych zwierząt na ludzi. Rasa ta jest bowiem bardzo wrażliwa, a psy trzeba odpowiednio wychowywać. Sztuka ta nie jest łatwa, a amstaffy bardzo źle reagują na wszelkie przejawy agresji ze strony człowieka.
Czytelniczka, która zaalarmowała redakcję Trójmiasto.pl, zwróciła uwagę, że właściciele wszystkich psów, nie tylko amstaffów, nie wszędzie powinni zabierać swoich podopiecznych. "Czy naprawdę musi dojść do tragedii, by niektórzy zrozumieli, że nie wszędzie można wejść z psem? Ludzie, opamiętajcie się!" – podkreśliła kobieta.