Tragedia na plaży w Sopocie. Nie żyje, nic nie dało się zrobić
Sopot - to tutaj doszło do dramatycznego wypadku, który na zawsze odmieni losy najbliższych zmarłego. Od teraz nadmorska plaża przy słynnym molo stanie się dla nich synonimem tragicznych wydarzeń z wtorku. Pomimo dynamicznej akcji służb, mężczyzna nie miał szans na przeżycie. To kolejne w przeciągu ostatnich dni kontrowersje, które rzutowały na nadmorski kurort.
Sopot: Dramat plażowicza
Jak podają dziennikarze Faktu, do zdarzenia doszło w okolicach godziny 18:00, 11 sierpnia (wtorek). Według wstępnych ustaleń mediów Sopot stał się miejscem, w którym jeden z plażowiczów chciał wypocząć na plaży zaraz przy słynnym molo. W pewnym momencie wstał z piasku i poszedł w kierunku wody. Chwilę po wejściu, plażowicze byli świadkami dramatycznego obrotu zdarzeń.
Sopot usłyszał o wypadku zaraz po natychmiastowej interwencji służb. Mężczyzna, który wszedł do wody, w ułamku sekundy stracił przytomność. Świadkowie wezwali pomoc. Do akcji wkroczył m.in. WOPR, ratownictwo medyczne, a także policja. Niestety, nie udało się uratować poszkodowanego. Dopiero później media lokalne podały pewien szczegół, który może rzucić nowe światło na sprawę z wtorku.
Sopot bada sprawę topielca
Jak na razie nie podano szczegółów dotyczących bezpośrednich przyczyn wypadku. Według ustaleń Faktu Sopot usłyszał o sprawie urlopowicza również w kontekście potencjalnych schorzeń samego poszkodowanego. Okazuje się, że mężczyzna na stałe miał rozrusznik serca. Taki scenariusz potwierdzają dziennikarze Dziennika Bałtyckiego.
- Poza ratownikami WOPR, do akcji zaangażowano dwa skutery, quada z defibrylatorem oraz ambulans wodny. Na miejsce przybyła też karetka pogotowia oraz policyjny radiowóz - podawali przedstawiciele Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego cytowani przez Fakt.
Źródło: Fakt
Po przepiękne zdjęcia i ciekawe treści turystyczne zapraszamy również na naszego Instagrama
Koniecznie obejrzyj nieziemsko prosty i szybki przepis na przepyszny posiłek!