Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Świat > Słoweńskie "ubi et orbi". Czego turystów z Polski może nauczyć ten mały kraj?
Natalia Księżak
Natalia Księżak 30.12.2023 15:24

Słoweńskie "ubi et orbi". Czego turystów z Polski może nauczyć ten mały kraj?

słowenia
Fot.N.Księżak

Kiedy przeprowadzałam się tam kilka lat temu, wszyscy mylili ten kraj ze Słowacją. Do tej pory z resztą, Słowenia dla przeciętnego Polaka pozostaje swego rodzaju niezidentyfikowanym obiektem latającym gdzieś na mapie Europy, Terra Incognitą albo po prostu kolejnym odcinkiem autostrady w drodze na Chorwację, za którą trzeba zapłacić 15 euro (zgroza!).

Po pandemicznych problemach na przełomie 2019/2020 roku polscy blogerzy i podróżnicy doznali jednak olśnienia. Wszyscy ruszyli więc relacjonować turystyczny podbój mało znanego lądu. Wydaje się, że nie każdemu przeszło jednak przez myśl, że Słowenia może nam zaoferować znacznie więcej, niż listę atrakcji do odhaczenia, przepiękne widoki i zazdrość kolegów i koleżanek z pracy, gdy opowiadamy o naszej 4-dniowej przygodzie.

Co światu może dać mały kraj, wielkością porównywalny do województwa podlaskiego i dlaczego zdecydowanie warto się tam zatrzymać na dłużej? Cóż, złośliwi mogliby powiedzieć, że do tej pory Słoweńcy dali nam jedynie lodówki Gorenje, 60 rekordów skoczni w Planicy i najbardziej znanego przywódcę Jugosławii. To już coś, ale Słoweńcy chętnie podzielą się o wiele cenniejszym skarbem, jeśli tylko zechcemy go przyjąć. 

Płynne złoto Słowenii. Czego turystów z Polski może nauczyć ten mały kraj?

"Przyjaciele, obrodziło młode wino, słodki sok,
Co nam życie wlewa w żyły, rozjaśnia serce, wzrok."

To fragment Toastu (Zdravljica), który jednocześnie jest narodowym hymnem Słowenii. Nie bez przyczyny nawiązuje on do wina, a układ samego tekstu ma kształt kielicha. Nie znajdziemy w nim narodowej megalomanii, a jedynie życzenie, aby z sąsiednimi narodami można było napić się dobrego wina - to oddaje też świetnie mentalność Słoweńców. Winiarstwo ma w kraju także wyjątkową pozycję. Co roku 1800 oficjalnych winiarzy produkuje 80-90 milionów litrów wina. To ogromny wynik jak na tak mały kraj. Dlaczego więc wina ze Słowenii tak ciężko dostać poza granicami tego kraju?

Słoweńcy produkują wyśmienite wina, a kultura picia tego trunku jest w nich bardzo mocno zakorzeniona - do tego stopnia, że Słoweńcy, których liczebność na rok 2021 wynosiła 2,1 miliona, spożywają 95% krajowej produkcji! Według Urzędu Statystycznego, przeciętny obywatel wypija rocznie około 40 litrów wina. Dla porównania, statystyczny Polak  jedynie 6 litrów i to licząc łącznie z miodami pitnymi.

Winnice w Słowenii zajmują 216 km kwadratowych - do tego, praktycznie każda rodzina ma swoją własną, przydomową plantacyjkę i recepturę na domače vino. Nic więc dziwnego, że winobranie, różne winne święta i wspólne biesiady  to najważniejszy czas w słoweńskim kalendarzu. W 14 regionach uprawia się łącznie 48 szczepów. Są to zarówno międzynarodowe odmiany winogron (chardonnay, sauvignon blanc, pinot gris), jak i lokalne i niewystępujące nigdzie indziej owoce (zelen, pinola, vitovska).

Słoweńcy szczycą się także najstarsza winoroślą (jak twierdzą) na świecie. Krzew liczy sobie już prawie 500 lat. Znajduje się w drugim co do wielkości mieście kraju - Mariborze. Każdego roku rośnie na nim blisko 55 kilogramów czerwonych winogron - oczywiście nie muszę dalej wspominać co powstaje z tych owoców.

Słoweńskie "ubi et orbi": największym skarbem jest natura

Drugim niezmiennym bogactwem Słoweńców jest natura. Słowenia, choć malutka, posiada wszystkie formy ukształtowania terenu. Znaleźć tam można zarówno wysokie góry – Alpy, krasowe pogórza pokryte winnicami, a także plaże nad Adriatykiem. Dodajmy do tego ponad 7000 jaskiń, 24 tys. gatunków zwierząt i 30 000 km krystalicznie czystych rzek i strumieni. How cool is that?

Słoweńcy naturalne bogactwo swojego kraju traktują jako dobro narodowe i nie są to puste słowa. Świetnym tego przykładem jest woda, która uznana jest za prawo każdego człowieka, co zapisane jest w konstytucji. Nikogo nie dziwią tu również pasterskie szałasy z panelami słonecznymi na dachu, a bulwersujący jest każdy zostawiony bezwładnie śmierć. O zmianach klimatycznych w tym kraju się nie dyskutuje, a próbuje się im realnie zapobiegać.

Słowenia jest trzecim najbardziej zalesionym krajem w Europie. Ponad 60 proc. jej powierzchni zajmują lasy, a odsetek ten stale się zwiększa - co roku sadzi się tu aż 1,2 mln drzew. Prawie 37 proc. kraju jest objęte programem Natura 2000. Nic dziwnego, że dla miłośników pieszych wycieczek zaplanowano aż 9 tys. kilometrów oznaczonych górskich szlaków. Na nich czekają liczne schroniska i schrony, które niekiedy przypominają bardziej futurystyczne sny architektów (jak ten pod szczytem Skuta).

Pnąc się wyżej, czas w końcu wejść na Triglav - szczyt który przynajmniej raz musi zdobyć każdy prawdziwy Słoweniec. Tron boga Tryglava wznosi się na wysokość 2863 m n.p.m. i stanowi najwyższy szczyt w Alpach Słoweńskich. Przy okazji ma też swoje miejsce w herbie i fladze Słowenii. Nic więc dziwnego, że sami Słoweńcy, żyjąc w takim otoczeniu chętnie odpoczywają na łonie natury i zachowują sprawność do późnej starości.(Osobiście nie podjęłabym się wyścigu na górskim szlaku z przeciętną słoweńską babcią - nie miałabym szans).

Slo-life, czyli słoweński spokój ducha

Jak już nieraz wspominałam, Słowenia to naprawdę niewielki kraj. Mówi się, że "kiedy w Lubljanie ktoś kichnie, w Mariborze ludzie otwierają parasole". Dzika natura, głębokie doliny w których znajdują się wsie i miasteczka oraz tradycja sprawiają, że ma się poczucie, że nagle cały świat zwalnia. Tutaj wszystko ma swój czas. Słoweńska szkoła tzw. "slow-life" to jedna z najlepszych lekcji, jakie wyniosłam z tego kraju. Jeden z moich przyjaciół, który od urodzenia mieszka w Warszawie stwierdził, że życie w Lubljanie było jak "sanatorium dla duszy". Zderzenie codziennego pędu z małomiasteczkowością Słowenii jest bardzo ciekawym doświadczeniem i dostarcza sporo refleksji. Podczas nawet krótkiego pobytu w 2023 zauważyłam, że to rzecz, na której próbowanie przyjeżdżający tu turyści nie mają czasu - a to wielka szkoda!

Słoweńcy nie są najbardziej otwartym narodem świata - na ich przyjaźń trzeba sobie mocno zapracować. Są jednak spokojni, nieco konserwatywni i gościnni. Większość żyje według zasady "to że ja bym czegoś nie zrobił, nie znaczy, że mogę tego zabronić komuś innemu". Stąd wywodzi się również ogromna tolerancyjność społeczeństwa względem religii czy orientacji seksualnej. Czasem prowadzi to również do abstrakcyjnych z perspektywy Polaka przepisów jak na przykład bezwzględny zakaz fajerwerków na terenie całego kraju (przecież mogą przeszkadzać ludziom i zwierzętom).

Słowenia jest nazywana także "słowiańską Szwajcarią" -  nie tylko z powodu silnego zróżnicowania regionalnego i 48 dialektów języka słoweńskiego. Kraj jest najbogatszą z byłych republik jugosłowiańskich (jej udział w krwawym bałkańskim kotle lat 90-tych trwał zaledwie 10 dni). Słowenia ma też o kilka tysięcy wyższy wynik PKB per capita niż Polska i to bez gigantycznych fabryk i biur w szklanych drapaczach chmur, a za to w rytmie zrównoważonego rozwoju. Jednak, aby dowiedzieć się więcej, poznać prawdziwe bogactwo i historię Słowenii, musicie już sami przyjechać tu z wizytą.  

Turyści mówią, że "jest jak w bajce". Ta perełka znajduje się zaledwie 30 kilometrów od Polski
czeska szwajcaria
Tuż za naszą południową granicą znajdziemy prawdziwą turystyczną perełkę. Nie brakuje tu atrakcji: bram, baszt, wysokich pionowych ścian, tarasów czy skalnych labiryntów. Brzmi to jak opis krainy z bajki, ale nie powinno nas to dziwić. To właśnie w tym miejscu kręcone były sceny do filmu „Opowieści z Narni”. Witamy w Czeskiej Szwajcarii!To miejsce idealne zarówno na jeden dzień jak i na weekend. Ten Park Narodowy znajduje się zaledwie 30 kilometrów od Polski. Największymi atrakcjami są Brama Pravcicka oraz Wąwóz Edmunda. Jak dojechać z Polski i jak zwiedzać Czeską Szwajcarię? Podpowiadamy.
Czytaj dalej
Leciałam 6 godzin, żeby sprawdzić turystyczny hit wśród Polaków. Nie byłam przygotowana na to, co znalazłam na miejscu
madera
“Najpiękniejsze górskie szlaki, błękitne fale oceanu i radośni mieszkańcy… ” - mniej więcej tak brzmi reklama niemal każdego kierunku w biurach podróży. Przeglądając kolejne oferty i przewodniki oglądałam kolorowe zdjęcia, czytałam o kolejnych “skarbach wyspy” i dotarłam nawet do określenia, że to “Hawaje Europy”. Po krótkich oględzinach stwierdziłam, że wiem już wszystko i że będzie to kolejna wycieczka do modnego, popularnego miejsca pełnego turystów z telefonami w rękach. Tylko jedna rzecz ciągle nie dawała mi spokoju…Wybrałam się więc w niemal 6-cio godzinną podróż, aby sprawdzić co rzeczywiście sprawia, że Madera to nowy, turystyczny hit wśród Polaków. O tym, jak bardzo błędne były moje założenia, przekonałam się już od samego początku wycieczki.
Czytaj dalej