Skandal w trakcie lotu Enter Air z Turcji. Polacy: "Były cztery samoloty. Dlaczego spędziliśmy 28 godzin w podróży?!"
28 godzin spędzonych na lotnisku. 13 godzin bez jedzenia i wody. Błędne informacje, zdawkowe komunikaty, a na koniec oszczerstwa. W taki sposób linie Enter Air potraktowały pasażerów lotu ENT 4898 z Antalyi do Katowic Pyrzowic, który miał się odbyć 30 czerwca. Sprawa zaczyna się robić coraz bardziej poważna, bo linie lotnicze nie zamierzają wypłacać pasażerom żadnych odszkodowań. Interweniuje UOKiK.
Opóźnienia lotów spowodowane sytuacjami losowymi są na porządku dziennym. Jednak to, co spotkało pasażerów na tureckim lotnisku to prawdziwy skandal. Nie dość, że na powrót do kraju czekali aż 28 godzin, to jeszcze zostali posądzeni o to, że przyczyną opóźnienia był ich brak współpracy z załogą. Linie lotnicze odrzucają złożone reklamacje, a UOKiK wszczął postępowanie, stawiając Enter Air aż 10 zarzutów, co może oznaczać ogromne kary finansowe. O sprawie poinformował portal katowice.wyborcza.pl.
Skandal na lotnisku Antalya
Feralny lot miał się odbyć 30 czerwca o godzinie 00:40, ale według jednej z pasażerek, pani Iwony, od początku był opóźniony. Podróżni zostali wpuszczeni na pokład samolotu po 2:00. Maszyna zaczęła krążyć po płycie lotniska, ale o godzinie 3:00 okazało się, że jedna ze stewardess jest chora. Aż trudno uwierzyć, co działo się później.
Czytaj więcej: Turyści na plaży w Ostrowie nie mieli skrupułów. Już o 9:12 dali do wiwatu
Pani Iwona relacjonuje:
(…) powiedziano nam, że jednej stewardesy zabraknie i miało się wśród nas, pasażerów, znaleźć 39 ochotników, którzy opuszczą pokład i przejdą do innej maszyny, lecącej do Warszawy. Chodziło o to, że na jedną stewardesę przypada określona liczba pasażerów i nie może ich być więcej. Powiedziano nam, że wtedy reszta pasażerów poleci do Katowic. Znaleźli się wśród nas chętni. Te osoby wyszły z samolotu i przeszły do innego. Jednak my i tak nie polecieliśmy, bo załoga przekazała informacje, że skończył się czas pracy pilota, musimy opuścić pokład i wrócić na lotnisko. Okazało się również, że tamci pasażerowie też nie polecieli i wszyscy znów spotkaliśmy się na lotnisku.
Sytuację potwierdza inny podróżnik, pan Jan, który znalazł się w grupie ochotników gotowych do zmiany samolotu:
Chcieliśmy, żeby rodziny z dziećmi poleciały pierwsze do Katowic. Kiedy wyszliśmy z samolotu, okazało się jednak, że do kolejnej maszyny nie zostaniemy wpuszczeni. Mam podejrzenie, że pilot, który przyszedł nam zaproponować przejście, po prostu nas oszukał, żebyśmy wyszli z samolotu.
Tę wersję wydarzeń potwierdzają też inni pasażerowie i jak się wkrótce okaże, ich słowa mogą mieć ogromne znaczenie dla całej sprawy.
28 godzin opóźnienia samolotu Enter Air
Zdezorientowani i zmęczeni ludzie, wrócili na lotnisko i czekali na to, co się wydarzy. Mijały kolejne godziny, a oni nadal nie wiedzieli, co dalej. Pierwszy posiłek i wodę otrzymali dopiero po 13 godzinach oczekiwania i to po tym, jak jedna z pasażerek, pani Iwona, skontaktowała się z polskim konsulatem.
Czytaj więcej: Oaza, do której zjeżdżają z całego świata. To uzdrowisko to polska perełka
Z kolei pani Agnieszka opowiada, że w końcu pojawił się zdawkowy komunikat o możliwości przeniesienia się do hotelu, ale ludzie obawiali się ruszyć z miejsca, żeby nie utknąć w Turcji. Ostatecznie wszyscy wylecieli do Katowic 1 lipca około 2:00 w nocy. I tutaj mogłyby się skończyć nieprzyjemności związane z opóźnionym lotem. Było jednak inaczej.
Pod koniec lotu pasażerowie otrzymali pismo od Enter Air. Powiedzieć, że jego treść była oburzająca, to jak nie powiedzieć nic. Pani Iwona nie potrafi ukryć emocji:
To arogancja i bezczelność ze strony Enter Air. W piśmie całą winę zrzucają na nas, pasażerów. Żadna z opisywanych sytuacja nie odpowiada prawdzie.
Czytaj więcej: Polacy przekroczyli granicę wstydu. O tym, co zrobili, mówi cała Chorwacja
Enter Air obwinia pasażerów za opóźnienie lotu
A o to co znalazło się w piśmie od linii lotniczych:
Żałujemy, że doszło do opóźnienia rejsu(...) Po zaproszeniu Państwa na pokład naszego samolotu, z uwagi na nagłą i nieoczekiwaną i poza naszą kontrolą sytuację losową, byliśmy zmuszeni poprosić o współpracę i wyłonienie 39 ochotników, którzy zgodziliby się opuścić pokład samolotu i kontynuować swoją podróż na pokładzie innej maszyny. Nikt z państwa nie chciał godzić się na tę zmianę. Na pokładzie samolotu sytuacja stała się bardzo napięta. Państwo wykazali brak współpracy z załogą. Wobec rozwoju sytuacji, zaniepokojeni Państwa postawą, w celu uspokojenia nastrojów, podjęliśmy decyzję o przerwaniu lotu i poprosiliśmy o opuszczenie pokładu. Także wobec tej decyzji wykazaliście Państwo brak zrozumienia i brak współpracy. Opóźniliście wylot rejsu powrotnego do domu.
Jest co najmniej kilka osób, które potwierdzają, że wszyscy współpracowali z załogą, a grupa 39 ochotników zebrała się momentalnie. Wszyscy ujawnili swoje imiona i nazwiska katowickiej Gazecie Wyborczej, co dobitnie świadczy o tym, że mówią prawdę.
Mimo to Enter Air idzie w zaparte. Gazeta skontaktowała się z Jakubem Rutkowskim, przedstawicielem medialnym linii. Oświadczenie wystosowane przez Enter Air jest wręcz nieprawdopodobne:
Lot był wykonywany przez słowacką linię lotniczą. Jedna ze stewardes zasłabła i trafiła do szpitala. Ze względu na mniejszą załogę samolot mógł zabrać mniejszą liczbę pasażerów, część miała polecieć innym samolotem. Jednak pasażerowie podjęli negocjacje i nie chcieli zgodzić się na podział. Negocjacje trwały tak długo, że załodze skończył się czas pracy i samolot musiał odlecieć pusty do Polski. Na lotnisku w Antalyi były jeszcze cztery samoloty Enter Air gotowe do wzięcia pasażerów. Niestety pasażerowie nie zaakceptowali żadnych rozwiązań. Zapewniliśmy pasażerom hotele, ale nie chcieli z nich skorzystać. Po pasażerów został wysłany kolejny samolot z Polski tak, aby mogli całą grupą wrócić do Katowic.
Enter Air nie chce wypłacić odszkodowań, interweniuje UOKiK
Pasażerowie lotu ENT 4898 złożyli reklamacje, ale Enter Air wszystkie je odrzucił. Za lot na dystansie od 1500 do 3500 km opóźniony o więcej niż 5 godzin przysługuje odszkodowanie w wysokości 400 euro. Są jednak pewne odstępstwa od tej zasady i linie lotnicze próbują przekonywać, że mają one zastosowanie w przypadku feralnego lotu. W odpowiedzi na reklamacje można przeczytać:
Opóźnienie rejsu było wynikiem okoliczności nadzwyczajnych, w niniejszej sprawie brak jest przesłanek formalno-prawnych do uznania Państwa roszczenia o odszkodowanie z tytułu opóźnienia rejsu. Tym samym odmawiamy uznania Państwa roszczeń i wypłaty jakiegokolwiek odszkodowania.
Enter Air nie wywinie się jednak tak łatwo. Sprawa dotarła już do UOKiK, który postawił spółce zarzuty naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Prezes urzędu zakwestionował aż 10 praktyk linii lotniczych. Jeżeli stawiane zarzuty się potwierdzą, linię spotka dotkliwa kara finansowa – aż 10 proc. obrotu za każdy z 10 wskazanych błędów.
Ale Enter Air nie przejmuje się zarzutami UOKiK i zasłania się tym, że przecież tylko czarteruje samoloty, więc w zasadzie w ogóle nie zawiera żadnych umów bezpośrednio z podróżnymi. Jaki będzie finał tej bulwersującej sprawy? Będziemy informować na bieżąco.
Zobacz także:
35-latek zatrzymany na Okęciu. Aż trudno uwierzyć, co znaleziono w jego brzuchu
Straż graniczna w Krakowie była bezwzględna dla 38-latka. Tłumaczenia na nic się nie zdały
Jeszcze zdążycie polecieć na wakacje za grosze. Szalona promocja PLL LOT wystartowała