Mieli kontakt z zakażonymi, nikt nie robi im testów. Porażające wyznanie pracowników LOT
Podróże w dobie szalejącego w Europie i na świecie koronawirusa zdecydowanie nie są wskazane. Nasz kraj zamknął granice, obecnie natomiast, w ramach programu #LOTdoDomu, trwa transportowanie chętnych obywateli przebywających poza granicami kraju, do Polski. Cała akcja idzie sprawnie dzięki współpracy PLL LOT oraz naszego rządu, pracownicy pokładowi jednak pokazali drugą stronę medalu.
Podróże obserwowane z perspektywy pracowników pokładowych
Polacy masowo zapisywali się na akcję #LOTdoDomu. Jak przekazywały media, o taką usługę poprosiło już 12 tys. naszych rodaków, przebywających w różnych miejscach na świecie. Wszyscy chcą jak najszybciej wrócić do domu, a pierwszy samolot z Londynu już wylądował w Polsce.
Inicjatywę PLL LOT oraz polskiego rządu z zupełnie innej perspektywy pokazuje jednak Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego, reprezentujący pracowników personelu polskiego przewoźnika na Twitterze.
- Kraj jest w zawieszeniu, wszyscy mają siedzieć w domach a nas wciskają do pełnych samolotów i każą robić regularny serwis. To chyba jakiś żart! Są już u nas osoby, które miały kontakt z zarażonymi i nikt im nie robi testów. To po co to zamknięcie granic? Żebyśmy my poroznosili? - czytamy w jednym z wpisów.
Wpis jest wyjątkowo niepokojący, PLL LOT jednak jeszcze go nie skomentował. Jeśli taka relacja jest prawdziwa, może budzić wątpliwości dotyczące organizacji całej akcji transportu Polaków do kraju. Pasażerowie lądujący w kraju są zobowiązani do przejścia 2-tygodniowej kwarantanny, jednak w kolejnym wpisie na Twitterze pojawiają się kolejne niepokojące słowa.
- W planach naszych załóg, które miały kontakt z kimś zarażonym i mają nakaz sanepidu pojawił się nowy kierunek: COVID. Trochę dziwne, że pobyt tam nie jest przewidziany na 14 dni tylko krócej. Potem do samolotu i #lotdodomu- możemy przeczytać.