Sebastian i jego żona przejechali pół Polski, by świętować rocznicę. Podjechali do pensjonatu i zdębieli
Pensjonat we Wrocławiu to miejsce, w którym nocować mieli Sebastian i jego żona. Oboje zaplanowali wyjazd na południe Polski, gdzie w jednym z najpopularniejszych miast w naszym kraju mieli świętować swoją rocznicę. Gdy dojechali na miejsce, spotkało ich ogromne rozczarowanie. Takie sytuacje pokazują, jak nie powinno się prowadzić noclegowni. O szczegółach poinformował portal Wirtualna Polska.
Sebastian i jego żona kilka dni wcześniej znaleźli we Wrocławiu odpowiedni pensjonat i dokonali rezerwacji. Pozostało czekać na wymarzony, romantyczny weekend. Niestety tego wyjazdu para nie będzie wspominała zbyt ciepło. By upewnić się, że wszystko zostanie odpowiednio przygotowane, małżeństwo dokonano wcześniejszej wpłaty i otrzymali potwierdzenie rezerwacji.
Pensjonat był zamknięty. Pechowa rocznica ślubu we Wrocławiu
Po przejechaniu prawie 350 kilometrów para znalazła swój pensjonat. Sebastian i żona czekali pod drzwiami, aż ktoś wreszcie im łaskawie otworzy drzwi. Przed dotarciem na miejsce dzwonili jeszcze do właściciela noclegowni, jednak telefon milczał. Warto dodać, że małżeństwo dokonało rezerwacji na popularnym portalu Booking.com. Chociaż nikt nie odpowiadał, Sebastian wraz z żoną postanowili nie panikować i cieszyć się urokami turystycznego miasta, jakim jest Wrocław.
– Chwilę wcześniej dzwoniliśmy już pod numer kontaktowy, czyli do właścicielki obiektu. Nikt nie odbierał. Trochę się zaniepokoiliśmy, ale stwierdziliśmy, że pójdziemy coś zjeść i będziemy co chwilę dzwonić - na pewno ktoś w końcu odbierze – relację Sebastiana cytuje Wirtualna Polska.
W końcu para jednak chciała ponownie sprawdzić, czy pensjonat jest już otwarty i mogą dostać się do zarezerwowanego apartamentu. Po godzinie telefon nadal milczał, co coraz bardziej zaczęło denerwować parę. Sebastian wreszcie zadzwonił na infolinię serwisu Bookin.com. Wreszcie ktoś odebrał. Niestety asystent nie mówił po polsku. Ostatecznie nie doszło do porozumienia, a właściciel wciąż nie dawał sygnałów życia. Zdesperowana para podjęłą trudną decyzję.
Pensjonat pozostał zamknięty, a Sebastian i żona pokonali tego dnia ponad 600 kilometrów. Trudno mówić w tym przypadku o udanej rocznicy, zwłaszcza że małżeństwo zapłaciło za pokój, z którego nie mogła skorzystać. Później rozpoczęły się pokrętne tłumaczenia. Właścicielka apartamentu zadzwoniła do Sebastiana następnego dnia z informacją, że Booking nie wysłał jej żadnej wiadomości dotyczącej rezerwacji. Zdaniem portalu natomiast taka sytuacja jest niemożliwa, ponieważ powiadomienia są wysyłane właścicielom automatycznie.
Winnych nie ma – jedni i drudzy przepraszają za całą sytuację, ale przy tym oskarżają się wzajemnie. Niestety Sebastian i jego żona nie będą wspominali ciepło tej rocznicy. W innym z naszych artykułów pisaliśmy również o dramatycznej sytuacji, do której doszło w pociągu pasżerskim.
Źródło: Wirtualna Polska