Nowe trasy Ryanaira z Modlina jasnym sygnałem. Lotnisko prowadzi negocjacje z nowymi liniami
Lotnisko w Modlinie zmienia się na naszych oczach. Po otwarciu saloniku biznesowego, do dyspozycji gości została oficjalnie oddana również strefa gastronomiczna. To wygoda dla pasażerów, ale również nowe szanse na poprawę rentowności dla lotniska.
Przy okazji otwarcia ok. 400-metrowej powierzchni gastronomicznej, redakcja Turyści.pl miała okazję porozmawiać z Tomaszem Szymczakiem, p.o. prezesa lotniska o przyszłości portu – negocjacjach z Ryanairem, a także ewentualnych nowych przewoźnikach.
Klaudia Zawistowska Turyści.pl: Obiekt robi ogromne wrażenie i myślę, że będzie bardzo fajnym wsparciem dla tych tłumów turystów, które Modlin obsługuje z miesiąca na miesiąc, czy nawet tygodnia na tydzień
Tomasz Szymczak, p.o. prezesa zarządu lotniska Warszawa-Modlin: Tak, dzięki temu konceptowi udało nam się wydzielić funkcje, czyli na parterze mamy na poziomie płyty postojowej mamy funkcję sklepu Duty Free i nie mamy w ogóle cateringu. Cała strefa gastronomiczna została wyniesiona na pierwsze piętro na antresoli już po kontroli bezpieczeństwa. Jest to idealny podział ruchu, ponieważ ci, którzy chcą kupić sobie towary wolnocłowe, kupują je na dole, a ci którzy chcą zjeść coś wypić, robią to na pierwszym piętrze. Więc te 400 ponad 400 metrów kwadratowych tutaj odciążyło ruch, a poza tym logicznie go podzieliło.
I znalazło się tu kilkadziesiąt dodatkowych miejsc siedzących, o które na dole nie jest łatwo.
Kilkadziesiąt wygodnych miejsc siedzących. Wszystko jest czyste i nowoczesne. A poza tym marki, które są tu obecne, są znane pasażerom, więc nie trafiają na coś obcego, nieznanego, tylko wiedzą, czego po tych markach mają się spodziewać. Jest to towar wysokiej jakości i w przystępnej cenie.
Otwarcie tej strefy to również kolejny ważny krok w poprawie rentowności lotniska, którą udaje się podnosić od dłuższego czasu.
Tak wynik za zeszły rok był znacząco lepszy nie tylko od okresu pandemicznego, ale i przed pandemicznego. Staramy się, także negocjując nową umowę z głównym przewoźnikiem, czy pozyskując nowych przewoźników, to poprawiać. Te aktywności które są podejmowane to również wynajem powierzchni. W tej chwili już pustostanów właściwie nie ma w terminalu, wszystko jest wynajęte, pracuje i zarabia.
Lotnisko Warszawa-Modlin ma za sobą najlepszy miesiąc w historii, a przecież szczyt sezonu dopiero się zbliża
Patrząc na miks połączeń i z wypełnienia samolotów, wydaje się, że te miesiące będą bardzo pozytywne, żeby nie powiedzieć szalone w kontekście powrotu pasażerów. My jako Port Lotniczy Warszawa-Modlin najszybciej w Polsce odbudowujemy się po pandemii. Wróciliśmy już wiele miesięcy temu do ruchu przed pandemicznego i w tej chwili to jest już ponad 100 proc. tego ruchu który był przed pandemią.
Mamy tę wielką zaletę, że jesteśmy lotniskiem otwartym 24/7. Nawet jeśli samolot z Europy Zachodniej czy z Europy Południowej spóźnia się, to nie ma tak jak na niektórych lotniskach problemu, że po pewnej godzinie nocnej nie będzie mógł już wylądować.
Wspomniał Pan też o rozmowach za Ryanairem. Nie da się ukryć, że nowa umowa intryguje chyba wszystkich. Jest Pan w stanie powiedzieć na jakim etapie są rozmowy?
Wiemy, że jesteśmy istotnym lotniskiem dla Ryanaira. Mamy ten turn around [czas od wylądowania do kolejnego startu – przyp. red.] na poziomie 25 minut. To jest nasza ogromna zaleta i uważam, że uda nam się dogadać z Ryanairem. Jest to przewoźnik który potrzebuje tego typu lotnisk i nasze rozmowy są twórcze. Znamy się już coraz lepiej i jestem optymistą co do tego, że do jesieni się dogadamy.
Zapowiedzi nowych tras to chyba też jest taki pozytywny znak.
Absolutnie to jest dobry znak, szczególnie otwarcie tych nietypowych połączeń typu powrót Tel Awiwu, czy Lanzarote który jest takim trochę samograjem, powrót Blfastu. Tak więc to są wszystko kierunki które też potwierdzają, że przewoźnik czuje się tu dobrze i chce się dalej w oparciu o to bardzo wygodne dla pasażerów, linii low costowych i czarterowych lotnisko rozwijać.
A co będzie z nowymi przewoźnikami, bo jednak współpraca z Air Moldovą skończyła się szybko, pojawił się czarter Air Malta, ale czy jest szansa na nowego przewoźnika rejsowego?
Tak cały czas rozmawiamy z przewoźnikami z nietypowych nawet kierunków o dość dalekim zasięgu samolotów. W tej chwili szczególnie nowe Air Busy i nowe wersje Boeinga 737 Max pozwalają dolatywać tam, gdzie do tej pory bez międzylądowania nie dało się dotrzeć. Więc jesteśmy cały czas w kontakcie nie tylko z europejskimi, ale bym powiedział bliskowschodnimi i indyjskimi, azjatyckimi przewoźnikami.
Czy jest szansa, że jeszcze w tym roku, może w zimowej siarce połączeń, pojawi się ktoś nowy?
Trudno powiedzieć, to są oczywiście trudne negocjacje, ale na przykład otwarcie rynku indyjskiego daje pewne ciekawe możliwości. Oczywiście wiele zależy też od jak najszybszego powrotu ukraińskiej przestrzeni powietrznej do formy otwartej, czyli zakończenia wojny, bo omijanie Ukrainy, bardzo dużego kraju położonego centralnie na trasach z Azji, jest dużym problemem dla linii lotniczych. To po prostu czyni te połączenia droższymi.
Poza tym chcemy i musimy rozbudować nasz terminal, żeby móc i dodać co najmniej trzy miejsca postojowe dla samolotów, żeby móc się rozwijać. Każdy przewoźnik pyta się o poranną falę. Niestety w tej formule jesteśmy już prawie pełni, dlatego musimy się rozbudować.