Niech się męczą. Plażowicze "zagłaskali" zwierzęta na śmierć. Na nic zdały się ostrzeżenia
Niektórzy turyści dla pamiątkowego zdjęcia z wakacji są w stanie posunąć się do każdej okropności i nie cofną się przed niczym, by dopiąć swego. Wczasowicze doprowadzili do śmierci zwierząt wypoczywających na popularnej plaży La Jolla. Zdaniem organizacji prozwierzęcych problem staje się coraz bardziej dotkliwy. Tymczasem władze zarządzające wybrzeżem domagają się przegonienia lwów morskich w inne miejsce i “oddania plaży ludziom”.
Miłość, która zabija. Pomyśl nim wyciągniesz telefon
Aparaty w dłoni? Wszyscy ustawieni do zdjęcia? Zatoka przy popularnej plaży La Jolla w San Diego przyciąga coraz więcej turystów nie tylko z powodu kąpieliska i malowniczych krajobrazów, ale przede wszystkim ze względu na obecność dzikich zwierząt. Kalifornijskie wybrzeże jest domem dla setek lwów morskich , a właściwie uchatek kalifornijskich.
Zwierzęta wyglądem przypominające foki prowadzą stadny tryb życia, dzieląc swój czas między polowanie w wodzie i odpoczynek na lądzie. Okres rozmnażania lwów morskich przypada na sezon letni i trwa od maja do sierpnia. Dlatego zbliżanie się do zwierząt wychowujących potomstwo jest skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem, o czym zdają się zapominać turyści. Z ich winy giną kolejne stworzenia.
Czytaj więcej: W sierpniu nad Polską rozegra się pogodowe starcie. Takie różnice temperatur to rzadkość
Szokujące zachowanie turystów na popularnej plaży. Zginęły kolejne zwierzęta
Tłumy ustawiają się do wspólnych fotografii, a “miłośnicy" zwierząt bez oporów wyciągają ręce, by pogłaskać szczenięta — w końcu taka okazja może się już nie powtórzyć. Wielu nie pomyśli tylko, że w ten sposób wyrządzają im krzywdę. Znaki ostrzegawcze ustawione wokół wybrzeża jednak nie pomagają, a happy endy w takich sytuacjach są niestety rzadkie.
Sezon wakacyjny, a co za tym idzie, wzrost ruchu turystycznego tylko pogłębia dotychczasowe problemy. W ostatnim czasie odnotowano śmierć trzech osobników w ciągu zaledwie sześciu dni, co jest pokłosiem łamania zakazów przez turystów.
Tłumy głaskające zwierzęta, rzucające piaskiem i jedzeniem, robiące sobie selfie zbyt blisko, regularnie rozdzielające matki od szczeniąt… ludzie dosłownie kochają te zwierzęta na śmierć – relacjonuje Carol Toye, aktywistka prozwierzęca z Sierra Club Seal Society, której słowa przytacza “Wprost”.
Czytaj więcej: Dźwięki i kadry jak z horroru, turyści uciekają w popłochu. Dramatyczny rozwój sytuacji w Chorwacji
Plaża nie dla zwierząt? Trwa debata o losie lwów morskich
Członkowie organizacji prozwierzęcej Sierra Club Seal Society oraz mieszkańcy od długiego czasu apelują do turystów, by zachowali dystans i powstrzymali się przed zaczepianiem dzikich zwierząt. W związku z licznymi incydentami na wybrzeżu kierują również skargi do władz San Diego. Brak stanowczej reakcji z ich stron traktują jako ciche przyzwolenie na dalsze krzywdzenie zwierząt.
Inicjatorzy zmian wnoszą o zatrudnienie strażników i wyłączenie konkretnych odcinków wybrzeża z użytku publicznego, gdzie zwierzęta mogłyby znaleźć azyl. Przeciwny temu pomysłowi jest Bob Evans, prezes organizacji La Jolla Parks and Beaches. Jego zdaniem plaża powinna zostać oddana ludziom ze względu na zagrożenie ze strony uchatek.
Chcemy, żeby lwy morskie zniknęły z plaży. To miejsce powinno być tylko dla ludzi - podkreśla.
Choć lwy morskie zdążyły się już przyzwyczaić do obecności plażowiczów, zbliżanie się do najmłodszych członków stada uruchamia w dorosłych osobnikach naturalny instynkt samoobrony. W mediach społecznościowych często pojawiają się nagrania przedstawiające zwierzęta próbujące przegonić natrętnych turystów.
