Pasażerowie w samolocie zasłaniają oczy maseczką "Żeby się lepiej spało". Czytelnik GW pokazał zdjęcie
Maseczki, aby zapewniać bezpieczeństwo osobom wokół nas, powinny zasłaniać usta i nos. Chociaż teoretycznie są one obowiązkowe podczas podróży lotniczych, pasażerowie nie zawsze przestrzegają tego przepisu. W rozmowie z Gazetą Wyborczą pan Jan opowiedział, co przytrafiło mu się podczas podróży.
Pasażerowie samolotów nie zawsze wiedzą jak korzystać z maseczki
Jan leciał z dziewczyną z Warszawy na Gran Canarię 5 lutego samolotem Enter Air. Według jego relacji już na stołecznym lotnisku spotkała go niemiła niespodzianka - przedstawicielka linii lotniczej miała odsłonięty nos. W kolejce za nim i jego dziewczyną stała natomiast rodzina z kaszlącym dzieckiem, które nie miało na sobie maseczki, chociaż zdaniem czytelnika GW miało więcej niż 4 lata.
- Kiedy wsiedliśmy do samolotu oczywiście dzieci od razu pościągały maseczki, ale gorzej, że niektórzy dorośli też. To znaczy nie, żeby całkiem je ściągali, ale niektórym maseczka służyła głównie do podtrzymywania brody. Obsługa samolotu interweniowała tylko wtedy, kiedy poprosił o to ktoś z pasażerów, ale nawet wtedy efekt był krótkotrwały - opowiada Jan w rozmowie z GW.
Według relacji czytelnika GW personel nie był chętny do zwracania uwagi pasażerom, a jego aktywność ograniczała się do puszczania komunikatów informujących o konieczności noszenia maseczek. Na pokładzie sprzedawane były również perfumy, napoje i zakąski.
- A wie pan, co było najlepsze? Kolesie, którzy naciągali sobie maseczki na oczy, odsłaniając przy tym i usta i nosy. Widocznie po to, żeby im się lepiej spało - mówi Jan.
Zanim Jan skontaktował się z „Wyborczą", napisał mail ze swoimi uwagami do linii Enter Air, na który jednak nie dostał odpowiedzi. Jak podkreślił Jan, po feralnym locie razem z dziewczyną nie zdecydują się już na powrót do domu tą samą linią.
- Przedostaniemy się jakoś na Teneryfę, a stamtąd mamy albo Ryanaira bezpośrednio do Polski, albo KLM przez Amsterdam. Z tego, co czytałem w internecie, to te ostatnie linie bardzo dbają o przestrzeganie epidemicznych zasad - mówi Jan.
Gazeta Wyborcza skontaktowała się z biurem podróży Itaka, z którym na Gran Canarię poleciał Jan. W odpowiedzi touropetator wyraził przekonanie, że opisany przypadek miał charakter incydentalny oraz poinformował, że skierujemy do przewoźnika prośbę o ustosunkowanie się do zarzutów. Druga wiadomość przyszła już po publikacji tekstu przez „Wyborczą".
- Pracownicy Enter Air są przeszkoleni co do procedur sanitarnych i ich egzekwowania. Cyklicznie odtwarzane są zapowiedzi dotyczące obowiązku noszenia masek. Niestety, zdarza się, że dopilnowanie 189 osób na pokładzie, aby przez 6 godzin cały czas wszyscy mieli założone maski, bywa problematyczne - odpowiedziała Ewa Maruszak z działu PR Itaki.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres redakcja@turysci.pl
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
-
Na konferencji prasowej nie powiedzieli wszystkiego o obostrzeniach. Co jest w Ustawie?
-
Ogłosili nowy stan wyjątkowy. Zakaz podróży między powiatami u polskiego sąsiada
-
Legenda nie żyje. Odszedł Antoni Marmol, podziwiały go tysiące Polaków
Źródło: GW