"Polska trwa w okrutnej tradycji". Ludzie dokonali upiornego odkrycia na ulubionym szlaku
Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! opublikowała w swoich mediach społecznościowe nagranie z trasy na Morskie Oko. Na słynnym deptaku widać bowiem ślady krwi należące do jednego z koni wożących turystów.
"Mamy nadzieję, że Tatrzański Park Narodowy w końcu zrozumie, że nie można chronić kozic, niedźwiedzi i świstaków, pozwalając jednocześnie na cierpienie koni z powodu lenistwa turystów!" - piszą rozgoryczeni pracownicy fundacji.
Konie wiozące turystów na Morskie Oko
Od lat w debacie publicznej trwa dyskusja na temat wykorzystywania koni w turystyce. Obrońcy praw zwierząt apelują, by zaprzestać używania fasiągów. Górale zaś argumentują sprawę tym, że dbają o swoje konie i muszą zarabiać.
Trasa na Morskie Oko nie jest trudna do przejścia - szerokim deptakiem chętnie w sezonie spacerują rodziny nawet z małymi dziećmi. Mimo to, znajdą się i tacy, którzy wybierają "podwózkę".
Krew na trasie na Morskie Oko
Na facebookowym profilu Fundacji Viva! pojawiło się nagranie przedstawiające krew na ośnieżonym asfalcie. Należała ona do jednego z koni. "Ta krew na trasie jest symboliczna. Ta trasa jest pasmem cierpienia koni, które są zmuszone do ciągnięcia turystów. I czas najwyższy to zakończyć" - grzbi Fundacja Viva!.
"Mamy XXI wiek. Wszystkie rozwinięte państwa kończą z wykorzystywaniem koni w turystyce. A Polska trwa w złej, okrutnej tradycji, prowadzącej do śmierci zwierząt. Mamy nadzieję, że Tatrzański Park Narodowy w końcu zrozumie, że nie można chronić kozic, niedźwiedzi i świstaków, pozwalając jednocześnie na cierpienie koni z powodu lenistwa turystów!" - dodano.
Jak czytamy na łamach Wirtualnej Polski, zwierzę zraniło się przez poluzowanie podkowy. Fiakier w czasie jazdy nie zauważył niczego niepokojącego. Koń nie kulał w trakcie jazdy. Po dotarciu do Palenicy Białczańskiej mężczyzna spostrzegł krwawiącą ranę.
Tatrzański Park Narodowy komentuje
Tygodnik Podhalański zwrócił się do Tatrzańskiego Parku Narodowego o komentarz w sprawie.
""Dziękujemy turystom za wrażliwość i zwrócenie uwagi na zauważone ślady. Zapewniamy, że każde takie zgłoszenie weryfikujemy i podejmujemy działania - tak jak w tej konkretnej sytuacji" - odpowiedział Tygodnikowi Zbigniew Kowalski z TPN.