Koszmar w Ryanairze. Ludzie mdleli. Wielogodzinne opóźnienie to zaledwie początek horroru
Wakacyjnych koszmarów ciąg dalszy. Tym razem szczęścia nie mieli Polacy, którzy chcieli do kraju wrócić z Malty. Wielogodzinne opóźnienie lotu to dopiero początek. Turyści wspominają tragiczne warunki.
Opóźnienie lotu z Malty do Polski
W niedzielę, 11 sierpnia kolejna grupa turystów na własnej skórze doświadczyła tego, czego chyba każdy obawia się podczas wakacji. Niestety sezon letni obfituje w incydenty, opóźnienia i kłopoty, które potrafią przysłonić piękne wakacyjne wspomnienia.
Tym razem pech spotkał podróżujących, którzy mieli wylecieć z Malty do Poznania lotem FR 5227. Niestety samolot linii Ryanair został uziemiony na lotnisku Luqa, położonym 5,6 km na południowy wschód od Valletty, co przeciągnęło się w wielogodzinne opóźnienie – planowany na 9:15 start ostatecznie odbył się chwilę przed godziną 16:00. W rozmowie z serwisem TVN24 turyści relacjonują, że maszyna, którą mieli dostać się do domu, miała problemy z klimatyzacją.
Czytaj także: "Nigdy nie podchodź na plaży do tych koszy". Turyści nad Bałtykiem nie mają o tym pojęcia
Lot w rozgrzanym samolocie
Powodem opóźnienia lotu była awaria klimatyzacji. Podróżni nie zostali o tym wcześniej poinformowani, o usterce dowiedzieli się dopiero na pokładzie. Najpewniej każdy, kto leciał samolotem, doskonale pamięta ciągnące się minuty przed włączeniem klimatyzacji – na pokładzie jest najczęściej gorąco i bardzo duszno. W tym przypadku dodatkowo mówimy o środku lata i lokalizacji, w której padają rekordowe temperatury.
Podróżujący musieli natomiast czekać na start bez nawiewu. "Weszliśmy do samolotu. Z początku było dosyć gorąco i czekaliśmy, bo coś było nie tak. Powiedziano nam, że jest mała awaria. Podczas jej naprawiania zrobiło się strasznie gorąco w samolocie, więc nas wyprowadzili poza samolot. Czekaliśmy ponad godzinę” – opisuje w wiadomości do redakcji TVN24 jeden z pasażerów.
Usterki nie udało się naprawić, a podróżnych… ponownie zaproszono na pokład.
Ludzie mdleli w samolocie Ryanaira
Trudno zrozumieć decyzję o ponownym wpuszczeniu pasażerów do samolotu, ale tak się wydarzyło. Zaczął się koszmar. Jeden z turystów relacjonuje, że po wejściu do nagrzanej maszyny, okazało się, że przestrzeń lotnicza jest zajęta i załoga musi czekać godzinę na wolny slot.
Ostatecznie pasażerowie trzy razy opuszczali samolot, po czym do niego wracali. Trudno się dziwić, że połączenie stresu i wysokich temperatur (i w samolocie, i na płycie lotniska) zaczęło negatywnie wpływać na ludzi. Z relacji dowiadujemy się, że „ludzie mdleli” od upałów.
"Jedna osoba mdlała, proszony był lekarz. Podstawiono karetkę i kolejne osoby zaczęły do niej wychodzić. Wtedy po raz kolejny wyszliśmy i czekaliśmy na kolejne wejście do samolotu, który był w tym czasie rzekomo schładzany” – dodaje inny podróżny, który chce walczyć o odszkodowanie.
Turyści podkreślają, że przewoźnik nie zaoferował im nawet wody. Do Poznania dotarli z ponad 6-godzinnym opóźnieniem.
Czytaj także: Ukochane miasto Polaków. Przez wielu uważane jest za najpiękniejsze w całym kraju
Źródło: TVN24
Ryanair tłumaczy sytuację na pokładzie
“Lot linii Buzz z Malty do Poznania (11 sierpnia) został opóźniony z powodu drobnej usterki technicznej samolotu. Pasażerowie zostali wysadzeni, podczas gdy inżynierowie serwisowali samolot” - czytamy w oświadczeniu linii Ryanair.
"Gdy samolot mógł wrócić do służby, pasażerowie wrócili na pokład. Podczas oczekiwania na nowy slot startowy załoga otworzyła bary, aby zapewnić pasażerom dostęp do przekąsek i napojów, za które mogą ubiegać się o zwrot kosztów na stronie ryanair.com. Jednak w tym czasie dwóch pasażerów zachorowało, a załoga poprosiła o pomoc medyczną.
Aby zminimalizować dalsze zakłócenia dla pasażerów, zostali oni ponownie rozładowani, podczas gdy samolot ostygł i zostali ponownie wpuszczeni na pokład o 15:35 przed odlotem do Poznania o 15:48.
Szczerze przepraszamy za wszelkie niedogodności spowodowane tym nieuniknionym opóźnieniem, które było poza kontrolą Ryanair".