Katastrofa lotnicza była dopiero początkiem horroru. Wokół wraku czyhały głodne drapieżniki
Katastrof lotniczych obawia się każdy pasażer. Najgorszy scenariusz, jaki można sobie wyobrazić, to kiedy samolot rozbije się na wodzie, gdy wokół nie widać żadnego horyzontu. Podobna sytuacja spotkała jednego pilota. Ten jednak rozbił się na mokradłach.
Pilot był otoczony z każdej strony groźnymi zwierzętami.
Pilot samolotu rozbił się na terenach aligatorów
Pilot niewielkiego samolotu zmuszony był podjąć nagłą decyzję o awaryjnym lądowaniu. Rozbił się na terenie Parku Narodowego Everglades na Florydzie w USA. Maszyna zaczynała się zatapiać, a on przeniósł się na skrzydło. Tuż pod jego nogami pływały aligatory.
Jak ujawnia telewizja NBC Miami, pilot leciał samolotem cessna skyhawk 172M, zarejestrowanym w szkole lotnictwa w Miami. Tożsamości mężczyzny jednak nie ujawniono.
Mężczyzna długimi godzinami czekał na ratunek
To scena niczym z horroru. Po tym jak samolot się rozbił, pilot zdał sobie sprawę, gdzie się znalazł. Dookoła nie było nic prócz mokradeł, w których czyhały drapieżniki. Aligatory go otoczyły i jedyna opcja, jaka mu pozostała to cierpliwie czekać na ratunek.
Pilot siedział na skrzydle samolotu długie godziny. Nie miał przy sobie nic do picia, a dodatkowo miał zranioną nogę. Nie mógł też wezwać pomocy, ponieważ wszystkie urządzenia służące do komunikacji były zanurzone pod wodą.
Akcja ratunkowa strażaków. “Niesamowity wyczyn”
W końcu mężczyzna zauważył śmigłowiec. Przylecieli nim strażacy i natychmiast wciągnęli pilota na pokład. Niezwłocznie przetransportowano go do szpitala. Jak stwierdził szef strażaków hrabstwa Broward Michael Kane, cytowany przez stację CMS Miami, “możliwość wyjścia z sytuacji jedynie z niegroźnym urazem nogi to niesamowity wyczyn”.