Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze okiem turystów polska europa świat poradnik podróżnika archeologia quizy
Turysci.pl > Lotniska i linie lotnicze > Chwile grozy w przestworzach. Pasażerowie myśleli, że lecą uszkodzonym samolotem
Magda Antoł
Magda Antoł 13.07.2023 20:30

Chwile grozy w przestworzach. Pasażerowie myśleli, że lecą uszkodzonym samolotem

Samolot Enter Air
Fot. Wojciech Olkusnik/East News

Późną nocą w poniedziałek 10 lipca doszło do bardzo dziwnej sytuacji w polskim samolocie. Miał on ulec nieoczekiwanej awarii na lotnisku. Według załogi usterka była poważna i pasażerowie musieli czekać na nowy samolot. Ten jednak nie pojawił się i ostatecznie podróżni wrócili tą samą maszyną. Załoga nie powiedziała pasażerom, czy usterka została naprawiona.

O sprawie dowiedział się Kontakt 24. Redaktorzy próbowali wyjaśnić przyczynę całego zamieszania i to, co mogło spowodować tajemniczą awarię.

Polski samolot doznał awarii. Jak gdyby nigdy nic poleciał dalej

W poniedziałek 10 lipca samolot czarterowy linii Enter Air leciał z Zanzibaru do Katowic. Koło północy musiał lądować w Hurghadzie w Egipcie, aby uzupełnić paliwo. W tamtym momencie wszystko wydawało się w porządku i nic nie zwiastowało nieoczekiwanego postoju. Samolot miał ponownie wzbić się w powietrze o godzinie 1:50 czasu polskiego. Jednak start opóźniał się.

W samolocie znajdował się też reporter Kontaktu 24, który był świadkiem, jak pasażerowie pytali załogę o powód dłuższego postoju. Dopiero wtedy jeden ze stewardów powiedział, że samolot uległ awarii i nigdzie nie poleci. Po pasażerów miał przybyć nowy samolot, którym dotarliby bezpośrednio do Katowic. Jednak po 30-40 minutach od przekazania tych wieści, wcześniej niesprawna maszyna przekołowała na pas startowy i wyleciała w kierunku Katowic o godzinie 3:06 czasu polskiego. Załoga nie przekazała żadnych informacji pasażerom o zmianie planów. Na szczęście reszta podróży obyła się bez przeszkód. Czy to możliwe, aby pilot mógł ryzykować życiem setek pasażerów i polecieć uszkodzonym samolotem?

Kontakt 24 skontaktował się z polskim przewoźnikiem

Przekaz był na tyle niejasny ze strony załogi, że redakcja Kontakt 24 postanowiła skontaktować się z Enter Air w tej sprawie. Przewoźnik podkreślił, iż nie ma sensu dopatrywać się w tym zdarzeniu sensacji.

“Samoloty nie latają z niebezpiecznymi uszkodzeniami. Wszystko regulują przepisy lotnicze i każdy lot musi być wykonany zgodnie z nimi. Tak też było w tym przypadku” - przekazał Enter Air w swoim komunikacie.

Kontakt 24 dowiedział się też, że tamtego dnia nie zgłoszono na lotnisku Katowice-Pyrzowice sytuacji wymagającej ogłoszenia lokalnej lub pełnej gotowości. Polega ona na tym, iż piloci zgłaszają problem potencjalnie niebezpieczny, który ma małe lub duże szanse na wydarzenie się. W takiej sytuacji przygotowuje się do działania służby lotniskowe oraz te spoza lotniska, o ile to jest konieczne. Dodatkowo o usterce musi zostać poinformowany Urząd Lotnictwa Cywilnego. Każda awaria wymaga naprawy przed rozpoczęciem lotu.

“Wyłącznie personel poświadczający (licencjonowany mechanik lotniczy) może zdecydować, wykorzystując dane obsługowe, czy usterka statku powietrznego poważnie zagraża bezpieczeństwu lotu i w związku z tym decyduje, kiedy i jakie naprawy należy podjąć przed kolejnym lotem, a jakie mogą zostać odłożone na później” - napisano w stanowisku ULC.

Ekspert wytłumaczył, dlaczego lot mógł się odbyć

Kontakt 24 porozmawiał o tym zdarzeniu z zawodowym pilotem i specjalistą w zakresie bezpieczeństwa w ruchu lotniczym Igorem Augustyniakiem. Powiedział, że start wcześniej uznanego za niesprawny samolotu nie jest niczym dziwnym. Bowiem po chwili może okazać się, iż usterka nie była poważna i samolot mógł dalej kontynuować lot.

“Lotnictwo jest tak obwarowane regulacjami i wymaganiami wobec przewoźnika, że z pewnością nikt nie zdecydowałby się na dalszy lot. Mogę się domyślać, że załoga zauważyła coś, co ją zaniepokoiło. Na lotnisku w Egipcie ewentualną usterkę albo usunięto, albo stwierdzono, że jej po prostu nie ma i piloci otrzymali "fałszywy alarm" od jednego z systemów bezpieczeństwa” - wyjaśnił pilot.

Dodatkowo zaznaczył, że przewoźnicy muszą dbać o kwestie bezpieczeństwa, aby móc zachować koncesje i certyfikaty. Ich utrata oznaczałaby upadek firmy. Według niego głównym problemem była komunikacja między załogą i pasażerami. Prawdopodobnie, gdyby podróżni byli informowani na bieżąco, co dokładnie się dzieje, to problem nigdy nie powstałby.

Źródło: TVN 24