Polka opowiedziała, jak naprawdę wygląda życie w Afryce. "Uganda była dla mnie zupełnie innym światem"
Afryka wciąż jest zagadką dla wielu turystów. Ciężko bowiem poznać jakiś kraj przebywając jedynie w kurortach. Anna pierwszy raz odwiedziła Afrykę w ramach wolontariatu, a później wróciła i założyła rodzinę. Opiekuje się osieroconymi dziećmi.
Polka opowiedziała o swoim życiu w Afryce
- Miałam 21 lat, gdy przyjechałam tu pierwszy raz. Współpracowałam wtedy z lokalnymi ośrodkami i fundacją. Pomagałam m.in. w sierocińcu i w budowie szkoły. To był trudny czas, bo Uganda była dla mnie zupełnie innym światem. Po powrocie do Polski zaczęłam tęsknić za Afryką. Przyjeżdżałam więc co roku. Potem tu zamieszkałam i założyłam rodzinę - opowiada Anna w rozmowie z WP.
Jak podkreśla, jej wyobrażenia na temat Ugandy nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością. Informacje, które czerpała z Internetu i książek, nie zawierały opisu normalnego życia. Opowiada, że panują tu lepsze warunki niż przypuszczała, jednak poziom życia wielu ludzi wciąż jest opłakany.
- Informacje, które przed przylotem czerpałam z Internetu i książek, nie zawierały opisu normalnego życia. Uganda to nie tylko lepianki, brak prądu czy wody, jedzenie samych bananów… To jest częste, ale można również spotkać ludzi żyjących na wyższym poziomie niż w Europie. Nie spodziewałam się, że zobaczę tu "wypasione" domy, samochody, drogie hotele. Zaskoczyła mnie też wszechobecna zieleń - mówi Anna.
Chociaż w Ugandzie występuje klasa średnia, która w miarę sobie radzi, dużą część stanowią ludzie żyjący w ekstremalnym ubóstwie. Wielu mieszkańców stara się również o posłanie dzieci do szkół, jednak nie ma pieniędzy na czesne, które w przeliczeniu na złotówki kosztują 40-50 zł za semestr nauki. Chcąc poprawić sytuację mieszkańców, Anna założyła Fundację Agandi wspierającą porzucone dzieci.
- Naszym głównym projektem jest dom Bezpieczna Przystań, w którym mieszka 25 dzieci w wieku do 5 lat w dniu pojawienia się w placówce. Potrzebujących wciąż przybywa. Stale dostaję telefony z policji z prośbą o przyjęcie kolejnych maluchów. Trudno mi odmówić. Mam dla nich kilka dodatkowych łóżek. Historie tych dzieci są dramatyczne. O niektórych nie wiemy praktycznie nic. Budujemy im nowy dom. Opiekujemy się nimi, wspólnie bawimy i uczymy. Tworzymy rodzinę - opowiada.
Anna podkreśla jednak, że nie prowadzi zwykłego domu dziecka. Podkreśla, że nawet najbiedniejszy dom, ale pełen miłości, jest lepszy od najwspanialszego sierocińca. Stara się również odnajdywać rodziny lub szukać zastępczych, jednak to zadanie jest często bardzo trudne.
Mieszkając w Ugandzie Anna miała również kilka okazji, aby poznać najważniejsze atrakcje turystyczne. Twierdzi jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest jednak wyjście spoza utartych szlaków i poznanie miejscowej ludności.
- Polecam szczególnie safari w parkach. Najlepszym, w jakim byłam, jest Park Narodowy Wodospadu Murchisona. Można tu popływać łódką po Nilu, zobaczyć wodospady oraz z bliskiej odległości ogromną ilość zwierząt - słoni, hipopotamów, lwów, żyraf, antylop, krokodyli, bawołów itd. To wyprawa na min. 2-3 dni. Świetne przeżycia gwarantowane - opowiada.
- Myślę jednak, że przyjeżdżając do Ugandy, trzeba ją poznać nie tylko od strony atrakcji przygotowanych specjalnie dla turystów. Warto też odwiedzić lokalną wioskę i jej mieszkańców. Najlepiej połączyć oglądanie pięknych miejsc z doświadczaniem prawdziwego życia - podsumowuje Anna.
Spotkała Cię niecodzienna sytuacja na wycieczce? Prowadzisz hotel lub pensjonat i chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami lub historiami? A może chcesz skontaktować się z nami w innej sprawie związanej z turystyką? Zapraszamy do wysyłania wiadomości na adres [email protected]
Artykuły polecane przez redakcję Turysci.pl:
Otwierają obiekty turystyczno-gastronomiczne. Sąd podjął decyzję
Mogło skończyć się tragicznie. Popełnił śmiertelny błąd podczas lotu
Źródło: WP