Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Polska > Zamieszanie na Mierzei Wiślanej. W kanale utknęli nawet kajakarze
Natalia Księżak
Natalia Księżak 22.06.2023 18:02

Zamieszanie na Mierzei Wiślanej. W kanale utknęli nawet kajakarze

kanał na mierzei wislanej
Fot. Piotr Molecki/East News

Kanał na Mierzei Wiślanej, choć hucznie otwarty, to jednak nie dla kajakarzy. Grupa doświadczonych wodniaków musiała ciągnąć swoje kajaki przez wydmy. Mimo wcześniejszego zezwolenia, nie mogli nawet wyjść na brzeg w pobliżu śluzy. "To się w głowie nie mieści" mówią kajakarze.

Z powodu znacznego opóźnienia rejsu przez zamkniętą śluzę i opieszałość urzędników, na wodzie dopadła kajakarzy bardzo zła pogoda. Jeden z nich zaginął w trakcie spływu na Zalewie Wiślanym.

Doświadczeni kajakarze nie mogli przepłynąć przez kanał Mierzei Wiślanej

"To się w głowie nie mieści. Nasz rejs kajakowy był wcześniej zgłoszony do kapitanatu portu Nowy Świat, otrzymał pozwolenie, a gdy pojawiliśmy się zgodnie z wytycznymi w poniedziałek rano przed śluzą, odmówiono nam przeprawy " skarżył  się w rozmowie z dziennikarzami Gazety Pomorskiej Grzegorz Rajewski.

Pan Grzegorz był komandorem rejsu i instruktorem kajakarstwa. Grupa 7 osób z województwa kujawsko-pomorskiego płynąca na Zalew Wiślany była dobrze przygotowana i doświadczona.

 Według informacji od kapitana portu, asysta motorówki miała nie być konieczna podczas przeprawy. Gdy kajakarze pojawili się przed śluzą o godz. 9.15, okazało się, że jednak jest potrzebna.

Asysty mógł udzielić zacumowany obok stateczek kapitanatu portu. Jego załoga była na miejscu. Niestety urzędnicy i na to się nie zgodzili.

Inwestycja za miliony i bezmyślność przepisów

Grupa nie została przepuszczona dalej, nie mogła też wyjść na brzeg. Poinformowano ich, że specjalna pochylnia do wyciągania kajaków tzw.slip przechodzi obecnie przegląd. Problemy z przepłynięciem przez śluzę były jednak dopiero początkiem…

Ostatecznie kajakarze musieli wrócić na morze. Na plażę wyszli w miejscowości Kąty Rybackie. Kajaki musieli przeciągnąć przez wydmy do drogi, gdzie przyjechał po nich pilotujący ich na trasie samochód.

"Zostaliśmy potraktowani obcesowi, niemiło. Zastanawiamy się zatem po co jest ten wykonany za ogromne pieniądze przekop, cały kanał żeglowny, i po co wymyślono tak restrykcyjne przepisy? To tym dziwniejsze, że stan morza był dokładnie zerowy, żadnego zagrożenia. Ot wpłynąć, prześluzować i popłynąć dalej. Czego trzeba więcej?" retorycznie powiedział w rozmowie z dziennikarzami Pan Grzegorz.
 

Absurdalne przepisy i odpowiedź urzędników

To nie był jednak koniec feralnych wydarzeń. “Przez to, że nie przepuszczono nas, że procedury były ważniejsze od ludzi i zdrowego rozsądku, straciliśmy dużo czasu. Gdy wreszcie wypłynęliśmy na Zalew Wiślany, pojawił się wiatr i zaczęła się podnosi fala” opowiadał Andrzej Gomol, uczestnik spływu.

Z powodu wysokich fal grupa rozproszyła się. Dopiero w bezpiecznym miejscu u ujścia rzeki okazało się, że brakuje jednego z kajakarzy. Nie było też z nim kontaktu telefonicznego.

Jego żona powiadomiła policję i służby ratunkowe, które rozpoczęły się poszukiwania zaginionego. Na szczęście udało się mu dotrzeć do grupy na nadbrzeże o własnych siłach.

Teraz Kajakarze mówią o niedorzecznych przepisach. Według rzecznika prasowego Biura Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni "grupa kajakarzy nie wypełniła warunków bezpiecznego przejścia przez kanał (…)  te dotyczyły ciągłej komunikacji i nasłuchu na kanale 68 UKF podczas przebywania na całym akwenie Portu Nowy Świat".