Wystarczyło kilka nieodpowiednich słów. 69-latek gorzko tego pożałuje
Wszystkie służby na lotnisku w Krakowie zostały postawione w stan gotowości. Wszystko z powodu pasażera, który podczas kontroli postanowił sobie zażartować. Będzie tego bardzo długo żałował.
Moment kontroli osobistej na każdym lotnisku jest dość stresujący. Z bagażu trzeba wtedy wyjąć wszystkie płyny i elektronikę. Następnie walizka jest prześwietlana, a pasażerowie przechodzą przez bramkę. Żarty w takim momencie żarty są bardzo słabym pomysłem, o czym przekonał się 69-letni Polak na lotnisku w Krakowie.
Zażartował na lotnisku w Krakowie. Postawił wszystkie służby na nogi
O ważnej interwencji na lotnisku w Krakowie w piątek 21 kwietnia poinformował tamtejszy oddział Straży Granicznej. Z informacji przekazanych przez funkcjonariuszy wynika, że podczas kontroli jeden z pasażerów poinformował, że w bagażu przewozi materiały wybuchowe.
Reakcja służby była natychmiastowa. Przedstawiciele lotniska wyznaczyli strefę bezpieczną, a funkcjonariusze, którzy chwilę później dotarli na miejsce, dodatkowo ją powiększyli.
“W czynnościach użyto kombinezonu pirotechnicznego, prześwietlarki VIDISCO oraz psa służbowego do wykrywania materiałów wybuchowych, następnie walizkę sprawdzono manualnie oraz prześwietlono na stacjonarnym urządzeniu RTG” - poinformowała SG.
Zamieszanie w Krakowie z powodu głupiego żartu
Po dokładnej analizie okazało się, że w bagażu oprócz ubrań i rzeczy osobistych nie znajdowały się żadne niebezpieczne przedmioty. Autorem marnego żartu, który zmusił służby do interwencji, był 69-letni obywatel Polski.
“Osoba, która twierdziła, że posiada w bagażu materiały wybuchowe, została zatrzymana. Tą osobą okazał się obywatel Polski… i tutaj zaskakującym jest fakt, że mężczyzna, pomimo dojrzałego wieku (69 lat) okazał się tak nieodpowiedzialnym człowiekiem” - podsumowali strażnicy graniczni.
Żartowniś wytłumaczy się przed sądem
Straż Graniczna dodała, że zajście w strefie kontroli nie spowodowało utrudnień na lotnisku. Lądowania i starty odbywały się zgodnie z planem. Na czas sprawdzania bagażu wstrzymano jednak działanie kontroli bezpieczeństwa. Przerwana została praca w niektórych lokalach w części handlowo-gastronomicznej. Przebywających tam pasażerów i personel ewakuowano.
Żartowniś za swoje słowa będzie musiał teraz odpowiedzieć przed sądem. Jak podają funkcjonariusze, grozi mu teraz od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności, a także kara finansowa w wysokości minimum 20 tys. zł.
“Przypominamy podróżnym, aby uważać na słowa wypowiadane podczas obsługi przez pracowników lotniska. Każdy sygnał o możliwości stworzenia zagrożenia jest natychmiast sprawdzany. Wiąże się to z wszczęciem odpowiednich procedur, a co za tym idzie, zakłóceniem pracy portu lotniczego, opóźnieniem odlotów, jak również sankcjami w postaci mandatu karnego i nie tylko” - przypomniano w komunikacie.