"Wszystko zaczęło się od niewinnego flirtu". Przygody na Wyspie Afrodyty nie zapomnę nigdy
Wyspa Afrodyty z każdym rokiem zyskuje na popularności. Polacy są "trzecią siłą" tamtejszej turystyki, a miesięcznie lata tam kilkanaście tysięcy turystów z naszego kraju. Odkąd zaczęłam pisać o tym kierunku, zastanawiałam się, na czym polega wyjątkowość tego miejsca? Tak zaczął się mój niewinny flirt z Cyprem.
Miesiące poznawania Cypru od strony teoretycznej nieustannie pobudzały moje zainteresowanie. Wyobraźnię napędzały także opowieści znajomych, którzy mieli już możliwość poznania Wyspy Afrodyty. Kiedy więc pojawiło się zaproszenie od Visit Cyprus, aby poznać to miejsce nie tylko teoretycznie, ale również bezpośrednio, nie wahałam się nawet przez moment.
Na Cyprze od flirtu do zauroczenia
Pierwsze wrażenie? Gorąco i to bardzo. Na wyspie byłam w ostatnich dniach października i po zaznaniu pierwszych ciemnych, chłodnych i deszczowych jesiennych dni w Polsce, słońce Cypru było wybawieniem.
Wyspa Afrodyty "zapunktowała" zatem już po opuszczeniu pokładu Wizz Aira, a z każdą kolejną chwilą zachwycała coraz bardziej. Szybki postój przy jeziorze solnym w Larnace zaskoczył mnie pustynnym i martwym krajobrazem. Jednak to miejsce wygląda zupełnie inaczej zimą, kiedy zbiornik wypełnia woda mieniąca się różem. Kolor zawdzięcza odbijającym się w jej tafli piórom tysięcy flamingów.
Z flirtu do zauroczenia zaczęłam przechodzić, spacerując uliczkami Larnaki, stanowiącymi ciekawy kalejdoskop. Zabytkowe budowle z cerkwią św. Łazarza na czele i uliczką pełną dawnych warsztatów przeplatają się tu z nowoczesnymi konstrukcjami jak np. modernistyczny targ przy ul. Ermou, gdzie pod abstrakcyjnym zadaszeniem można kupić tradycyjną oliwę, regionalne wino, czy wyroby z karobu, niezwykle zdrowego produktu powstającego ze strączków chleba świętojańskiego. Miasto szczególnego uroku nabiera wieczorem, kiedy to zaczyna żyć na nowo.
Plaże na Cyprze? Nie dziwię się, że to tu z morskiej piany wyłoniła się Afrodyta
Morze Śródziemne znam w zasadzie od każdej strony. Pływałam w nim w Hiszpanii, we Włoszech, na Malcie, w Turcji, Grecji, a nawet w Tunezji. Widziałam plaże piaskowe, żwirowe, a także skalne i kamieniste. Jednak tu znowu Cypr zaskoczył mnie różnorodnością, a przede wszystkim niesamowitą przejrzystością wody.
Najlepsza plaża? Bez wątpienia Nissi Beach, którą miałam okazję poznać podczas wypoczynku w najstarszym hotelu w jej pobliżu Nissi Beach Resort w Ayia Napa. Czekał tu na mnie jasny piasek, a także woda o wiele czystsza od tej, którą znam z Bałtyku. Mogłam zanurzyć się po szyję i nadal bez trudu widzieć, co znajduje się na dnie. Przyznanie jej błękitnej flagi i wysokich miejsc w rankingach najlepszych plaż świata jest w pełni zasłużone. Miłośnicy mocniejszych wrażeń powinni odwiedzić również plażę Pernera w Ayia Napa. To właśnie tam znajduje się wyjątkowe podwodne muzeum MUSAN. Turyści mogą je zwiedzić za darmo podczas snurkowania z maską i rurką, lub za opłatą, wykupując lekcję nurkowania z pełnym sprzętem.
Im dalej na zachód Cypru, tym plaż piaszczystych jest coraz mniej. Ich miejsce zajmują żwirowe, a także te kamieniste zatoczki, jak np. ta znajdująca się w pobliżu Skały Afrodyty między Pafos a Limassol. Zgodnie z mitologią to właśnie tutaj z morskiej piany wyłoniła się Afrodyta. Muszę przyznać, wybrała sobie wyjątkowo urokliwe miejsce.
Osoby szukające miłości, a także zdrowia wręcz muszą odwiedzić to miejsce. Ci, którzy pragną głębokiego uczucia, powinni znaleźć na plaży kamień w kształcie serca (byłam jedyną osobą w całej grupie, której ta sztuka się nie udała). Opcja dla bardziej zdesperowanych, to opłynięcie pobliskiej Skały Afrodyty nago. Uważajcie, skała jest naprawdę duża, dlatego polecam wziąć wcześniej kilka lekcji pływania. Kąpiel wokół Skały Afrodyty może również zapewnić wieczną młodość. Każde jej opłynięcie to -10 lat, trzeba jednak pamiętać, żeby zrobić to odwrotnie do kierunku wskazówek zegara i podczas pełni księżyca. W przeciwnym razie efekt będzie odwrotny od pożądanego.
Na cypryjskiej wsi zauroczenie zmieniło się w coś głębszego
Jeżeli chcecie poznać prawdziwy Cypr, bez nadmiernego splendoru i tłumów turystów, koniecznie odwiedźcie jego wsie. To tutaj zasmakujecie tradycyjnych dań, poznacie przesympatycznych i zawsze uśmiechniętych ludzi, a dodatkowo zatracicie się w labiryncie, który tworzą kamienne zabudowania. Wiele tych miejsc dopiero po wejściu Cypru do UE i uzyskaniu unijnych dofinansowań miało szansę odzyskać swój dawny blask i urok.
Jednym z takich urokliwych miejsc, które staje się coraz popularniejsze wśród turystów jest Omodos. Klimat tworzą tu kamienne mury budynków, a także kolorowe drzwi i okiennice, które równie pięknie co w rzeczywistości wyglądają na zdjęciach. Ważnym punktem wioski jest Klasztor Krzyża Świętego wzniesiony w IV w n.e. Dziś nie jest on już wykorzystywany przez prawosławnych mnichów, jednak nadal można podziwiać jego bogato zdobione wnętrze.
Niespełna 20 km od Omodos znajduje się nadal nieznane miejsce – wioska Wuni. Wiele z tutejszych domów jest jeszcze w remoncie, jednak cisza tej okolicy od razu mnie zauroczyła. Dodatkowo efekt przeprowadzonych już renowacji jest tak piękny, że nie warto chować telefonu, czy aparatu, bo każda kolejna uliczka jest bardziej malownicza od poprzedniej. To właśnie w tej niewielkiej cypryjskiej wsi poczułam, że Wyspa Afrodyty ma do zaoferowania znacznie więcej niż starożytne ruiny i piękne plaże. Może być ciekawym miejscem na spacery i odkrywanie nieznanych miejsc.
Przez żołądek do serca? W moim przypadku to nie działało... aż odwiedziłam Cypr
Dla wielu osób najważniejszym aspektem podróży jest miejscowa kuchnia. W moim przypadku jest inaczej. Z powodu bardzo słabego smaku i węchu, kulinaria nie sprawiają mi tyle przyjemności, co innym, a degustacja wina bywa prawdziwą szkołą przetrwania.
Nie jestem też wielką miłośniczką owoców morza, jednak to właśnie one przekonały mnie na Cyprze. Zacznijmy jednak od tego, w jaki sposób je się na Cyprze. Nadal żywa jest tam bowiem tradycja podawania mezze, czyli przystawek, na których oparta jest cała kolacja. Niewielkie porcje owoców morza lub mięsnych przekąsek (są dwa rodzaje tawern) co chwila pojawiają się na stole, a goście dzielą się nimi. Uwielbiam taki sposób spożywania posiłków, bo w nietypowy sposób zbliża on do siebie nawet pozornie obce osoby. Wszyscy rozmawiają, dzielą się i cieszą wspólnym czasem.
Na Cyprze królują krewetki, ośmiornice, mule (te w sosie śmietanowo-czosnkowym to prawdziwe mistrzostwo), kalmary i oczywiście ryby. Drugi bardzo ważny segment tutejszej kuchni to mięsa – od drobiu, po tradycyjne kozinę i baraninę. Prawdziwym mistrzostwem są także tutejsze sery – z halloumi (ser z mleka owczego, czasami z dodatkiem koziego) na czele. Najlepiej smakuje na świeżo, podane z odrobiną mięty prosto z ogródka i zaserwowane na wypiekanym w domu chlebie. Halloumi z grilla również smakuje wyjątkowo, ale swojska oprawa dodaje mu aromatu.
Moja przygoda z Cyprem dopiero się zaczyna
W ten sposób, przez pięć dni poznawałam Cypr wszystkimi zmysłami – od wzroku, przez smak węch, słuch i dotyk. Mój wirtualny i teoretyczny flirt powoli zmieniał się w praktyczne zauroczenie i coś więcej. Co dokładnie? Tego na razie nie wiem, na poznanie rodzącego się uczucia i zachodzącej zmiany będę musiała jeszcze poczekać. Wiem jednak, że ten niewielki "ulubiony wyspiarski kraj Polaków" ma przede mną jeszcze wiele do odkrycia. Jestem też pewna, że z przyjemnością ponownie tam wrócę.