Spędziłam cztery godziny w PKP. Na samo wspomnienie fetoru mnie mdli
Zdawać by się mogło, że poza rokiem akademickim ruch pasażerki w Polskich Kolejach Państwowych może się nieco zmniejszyć, jednak nic bardziej mylnego. Przekonałam się o tym jadąc w środku tygodnia z zachodu Polski do Krakowa.
Co jakiś czas PKP informuje swoich klientów o nowych połączeniach kolejowych. Pociągiem możemy zwiedzić wiele zakamarków Polski, a nawet wybrać się za granicę, np. do Berlina, Wiednia, Pragi czy Bratysławy. O ile ceny biletów z sezonu na sezon coraz bardziej biją pasażerów po kieszeni, wciąż wiele osób wskazuje, że komfort jazdy jest nieporównywalny z innym środkiem transportu. Ja też kiedyś też należałam do tej grupy.
Nie zapomnij kupić biletu z wyprzedzeniem
W systemie rezerwacyjnym PKP można sprawdzić, jak bardzo pociąg, którym chcemy wybrać się w podróż jest zapełniony. Świadczą o tym kolory “ludzików” na stronie przewoźnika pod danym połączeniem. Ikona przedstawia trzy postaci. Dwie zielone, jedna pomarańczowa - wysoka dostępność miejsc, dwie pomarańczowe i jedna zielona - ograniczona dostępność miejsc, trzy pomarańczowe - dostępne ostatnie miejsca, trzy czerwone - brak wolnych miejsc do siedzenia. W tym ostatnim przypadku dodałabym adnotację: odpuść, nie warto, pojedź następnym.
Osoby, które dostatecznie wcześnie nie kupią biletu, mogą zapomnieć o wygodnym siedzeniu i chwili relaksu w podróży. W zamian za to otrzymają podróż spędzoną na podłodze brudnego przedsionka pod toaletą lub - jeśli się poszczęści - w wagonie restauracyjnym Wars. Jadąc we wtorek 4 czerwca z Lubina do Krakowa widziałam dziesiątki ludzi sterczących przez wiele długich godzin pod oknami lub kłębiących się na podłodze w nadziei, że w przedziale obok zwolni się miejsce.
Dwie osoby na jednym miejscu? To możliwe
Bardzo często się zdarza, że pasażerowie zajmują czyjeś miejsce w pociągu. Nie inaczej było we wtorek. Udałam się do wyznaczonego wagonu numer 267 pociągu relacji Berlin - Przemyśl i rozpoczęłam poszukiwania wyznaczonego na bilecie przedziału. Na moim miejscu siedziała dziewczynka. - Dzień dobry, jak się zdaje, to moje miejsce - powiedziałam wskazując na numer nad jej głową. Siedząca obok matka dziewczynki zmroziła mnie wzrokiem i łaskawie pozwoliła mi zająć miejsce obok siebie (nie moje). Takich sytuacji na przestrzeni lat jeżdżenia pociągiem mogłabym wymieniać na pęczki. Pasażerowie notorycznie zajmują czyjeś miejsca i nic sobie z tego nie robią. Często z tego powodu niektórzy pasażerowie stają się agresywni i roszczeniowi.
- Bardzo często się to zdarza. Przyczyny są różne. Czasami ktoś faktycznie pomylił wagony i ma ten sam numer miejsca, tylko w innym przedziale. Kilkakrotnie byłem świadkiem sytuacji, kiedy PKP sprzedało dwie miejscówki na to samo siedzenie, w wyniku czego dwie osoby rościły sobie prawo do jednego fotela. Strapiony konduktor musiał szukać dla nich dodatkowych miejsc - powiedział w rozmowie z Turyści.pl pan Łukasz, który regularnie pokonuje trasę Kraków - Poznań.
Czasem lepiej jest zatkać nos
W wagonie bez przedziałów klimatyzacja zazwyczaj działa sprawnie i zapachy roznoszą się po całej przestrzeni, przez co nawet można mieć złudzenie wdychania świeżego powietrza. Rzeczywistość pasażerów wygląda zupełnie inaczej w wagonach przedzielonych przedziałami. Wówczas podróżni upchani są po sześć lub osiem osób na bardzo małej przestrzeni i są skazani na wdychanie dwutlenku węgla produkowanego przez współpasażerów.
Na pewnym etapie podróży naturalnym jest, że człowiek zaczyna odczuwać głód. O ile drożdżówki, batony czy niektóre świeże owoce nie wydzielają wyrazistego zapachu, o tyle niektóre pomysły żywieniowe mogą przyprawić współpasażerów o mdłości. Kiełbasy, rozmemłane sałatki z ugotowanymi jajkami, kanapki z paprykarzem czy makrelą to tylko początek długiej listy przekąsek, jakimi raczą się podróżni podczas jazdy. Odór poszczególnych “dań”, który w mig rozprzestrzenia się w małym przedziale jest tak wyrazisty, że czasem naprawdę nie pozostaje nic innego, jak zmienić wagon.
Moi wtorkowi współpasażerowie również raczyli się kanapkami z bliżej niezidentyfikowanymi, śmierdzącymi smarowidłami. Na samo wspomnienie odechciewa mi się ponownie wsiadać do pociągu.