Tyrolskie smaczki z odrobiną czarnego humoru
Kolejna odsłona Turnieju Czterech Skoczni to spotkanie przed telewizorami i sportowe emocje. Jak trafnie mówi sponsor kadry A – Milka: wszyscy jesteśmy „SERCEM Z NASZYMI”. Ale poza narciarskimi emocjami warto przyjrzeć się samemu Innsbruckowi. Nawet jeśli z oczywistych przyczyn nie wybierzecie się tam osobiście tej zimy, to przed i po sportowych emocjach zostaje podróżowanie wirtualne – za pomocą Internetu: filmów, Google Maps, itd.
Fantastyczne zwierzęta i gdzie je znaleźć?
Z Tyrolem na pewno kojarzą nam się niedźwiedzie, kozice, świstaki i inni puchaci bohaterowie memów i zabawnych reklam. Ale spotkamy tam też stworzenia wyglądające jak z innej planety. W innsbruckim ZOO (nawiasem – to jeden z najwyżej położonych ogrodów zoologicznych w całej Europie) mieszkają bowiem ibisy grzywiaste i orłosępy brodate. Oba gatunki wyglądają niesamowicie i robią wrażenie.
W przerwach między kolejnymi konkursami skoków warto poświęcić trochę czasu na wirtualny „spacer” po ogrodzie. Ten prawdziwy trwa ponad 2 godziny, natomiast ten przy pomocy Google’a jest dużo wygodniejszy. Minusem jest to, że klikając myszką spalimy zdecydowanie mniej kalorii po świątecznym ucztowaniu.
Grają jak w Krakowie
Nie chodzi tu bynajmniej o piłkę nożną, ale o inny miły naszemu sercu aspekt. Na innsbruckim rynku bowiem usłyszymy, podobnie jak w sercu stolicy Małopolski hejnał. Ten w wersji tyrolskiej grany jest jednak nie na trąbce, a na (bagatela!) 57 dzwonach. W przeciwieństwie do krakowskiego, nie urywa się nagle, a wybrzmiewa do końca, odgrywając hymn ku czci pokoju.
Usłyszycie go codziennie w południe.Albo kiedy tylko zechcecie, na Youtube.
Skakanie wymaga poczucia czarnego humoru…
Kiedy pytano pewnego znanego kolarza o to, jaki widok utkwił mu w pamięci najmocniej, po wielu latach wyścigów w całej Europie, ten odpowiedział, że widok przedniego koła.
Ale w przypadku skoczków, szykujących się do startu na horyzoncie widać… lokalny cmentarz. Dość nietypowa i budząca strach sceneria. Na szczęście „nasi” chłopcy należą do odważnych, a do tego poczucie humoru, nawet czarnego, nie jest im obce. Tu każdy z pewnością przypomni sobie jedną z wielu zabawnych złotych myśli Piotra Żyły.
Skoki są tam, gdzie my! A my tam, gdzie skoki!
Pomimo tego, że w tym roku nie mamy szans na odwiedziny Innsbrucka, a kibicowanie naszym ograniczy się raczej do kanapy przed telewizorem, to dwie rzeczy są pewne.
Po pierwsze – zawsze będziemy sercem z Naszymi. A emocje kibicowania będą równie słodkie, co produkty, których dostarcza nam Milka – sponsor kadry A naszych skoczków.Po drugie – warto przystanąć w Innsbrucku i pozwiedzać to fascynujące i nieoczywiste miasto. Nawet jeśli to tylko wirtualna wycieczka.
Artykuł sponsorowany